Zora

Oceń ten artykuł
(8 głosów)
(1977, album studyjny)
1. The Gnome (6:16)
2. Necromancer (6:30)
3. Spiritualist Seance (10:07)
4. Zora (7:42)
5. Morte al Potere (6:12)

Czas Całkowity: 36:47

Bonus Track on Black Widow edition only:
6. Monastery (9:39)
- Antonio Bartoccetti  ( guitar, vocals )
- Doris Norton  ( keyboards, vocals )
- Albert Goodman  ( drums )
Więcej w tej kategorii: « Switch On Dark Ralefun »

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Antonius Rex to następne wcielenie legendarnego zespołu Jacula. Po wysłuchaniu ich drugiego albumu 'Zora', od razu wiadomo dlaczego Antonio Bartoccetti - lider obu zespołów - zdecydował się na zmianę nazwy.

    Jacula to był prawdziwy mrok, mistycyzm i okultyzm. Niewiarygodnie ostre brzmienie gitar, wyjący wiatr, organy oraz łacińskie inkantacje. Anotnius Rex nie podąża tą samą ścieżką. Bartoccetti wraz z resztą zespołu stara się przekazać nam swoją wizję trochę innymi, nowocześniejszymi środkami wyrazu.

    'Zora' to nie tylko kontrowersyjna (jak na 1977 rok...) okładka, ale i muzyka.
    Mnie przypadło w udziale poznanie tego albumu, dzięki najnowszej edycji Black Widow Records. Jest to reedycja jubileuszowa z okazji trzydziestej drugiej rocznicy pierwszego wydania. Ładny digipack oraz bonus track, czyli wysoki standard tego typu wydawnictw - oto co dostajemy wraz z tą reedycją.

    Nie boję się muzyki zawartej płycie. Czyli zupełnie odwrotnie, niż to miało miejsce w przypadku Jacula. W zasadzie to 'Zora' bardziej mnie bawi niźli straszy :) A jest to zasługą otwierającego album 'The Gnome', który daje świetny przykład, jakie zmiany zaszły w muzyce zespołu. Numer utrzymany jest w rytmie disco, jest niezmiernie chwytliwy oraz upiększony koszmarnym angielskim wokalisty. W dodatku brzmi trochę jak soundtrack z jakiejś starej gry komputerowej. Zawiodłem się trochę na braku spodziewanej diabelskości oraz charakterystycznego brzmienia gitary Bartoccettiego. Mimo tego zostałem wciągnięty w charakterystyczną atmosferę tego nagrania i oczekiwałem na więcej...
    Tak jakby dla przypomnienia dawnych czasów na początku 'Necromancer' oraz 'Spiritualist Seance' pojawia się narrator. Dobrze, że przynajmniej tyle zachowano z pierwszego okresu działalności.
    Oba wspomniane wyżej kompozycje opierają się na pasażach instrumentów klawiszowych, obsługiwanych przez Doris Norton. Szczególnie 'Spiritualist Seance' próbuje przywrócić nastrój grozy, z całkiem niezłym, zresztą skutkiem. Wróciło brzmienie organów kościelnych, swoje dawne miejsce odnalazły inwokacje i dawka psychodelii.
    Tytułowy kawałek utrzymany jest w dość typowym, rockowym tempie. Antonio momentami znów schodzi na dalszy plan i ustępuje miejsca Doris. W zasadzie nie pozostał tu już (poza ładunkiem ideologicznym) pierwiastek Jacula. 'Zora' to progresywny rock z pięknymi partiami akustycznej gitary i klawiszy, z ciekawą grą perkusisty... jednak dla tych, którzy ubóstwiali Jacula, może to być nie do przyjęcia.
    W tym samym stylu utrzymany jest ostatni na albumie 'Morte Al Potere'. Gdyby nie kobiecy śpiew, kawałek ten przypominał by trochę Le Orme, a troszkę Jethro Tull. Dobre zakończenie płyty.
    Ale dla posiadacza nowej reedycji to nie koniec. Przed nami jeszcze 'Monastery', który nie znalazł sobie miejsca wcześniej na albumie. Głos narratora na chwilę przenosi nas znowu w czasy Jacula, ale trwa to bardzo krótko. Bo 'Monastery' na dobrą sprawę nie przypomina niczego, co do tej pory w rocku progresywnym słyszałem. Jeśli ten numer powstał w 1977 roku, to wyprzedza on swoją epokę o przynajmniej piętnaście lat. Jak nie więcej. Poza krótką solówka gitary (nareszcie!!!), bardziej kojarzy się z zespołami pokroju Era niż rockiem. Powtarzalne sekwencje gitary akustycznej, bardzo mechaniczny rytm, oraz nowocześnie brzmiące klawiszy. No tak, w zasadzie mogłoby to być najbardziej progresywne nagranie Ery. Tyle, że (na całe szczęście) pozbawione wokalu.

    Ciężko sprawiedliwie ocenić ten album. Przez cały czas, świadomie bądź nie, porównuję Antonius Rex do Jacula. W dodatku znam ostatnie dokonania Antonius Rex, które także są z całkiem innej bajki. Ale 'Zora' podoba mi się i nie zamierzam tej płyty krzywdzić. I choć nie boję się słuchać tego albumu w nocy (choć wolę jednak tego nie robić, czort wie o czym oni tam śpiewają), to stawiam mu uczciwą ocenę:

    4/5

    Ps. Oba zespoły dowodzone przez Antonio Bartoccettiego to klasyczne przykłady 'kochaj albo rzuć'. Ich oceny to zazwyczaj albo jedna, dwie gwiazdki albo cztery pięć. Tych kapel nie da się trochę lubić, a trochę nie. Więc nie przejmujcie się, jeśli według was ta płyta jest dziesięć razy bardziej koszmarna, albo tyleż samo cudowniejsza, niż to wynika z mojego tekstu. W tym przypadku, jak w mało którym innym, jedynym nieomylnym kryterium oceny jest własny gust.

    Rafał Ziemba wtorek, 04, maj 2010 23:07 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Włoski Rock Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.