Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych 'zdobywałem' Szwecję, nie podejrzewałem, że poza żeglarstwem i towarzyskim seksem uprawiają oni jeszcze jakiekolwiek inne sporty. Przypadkowe wizyty w dużych sklepach muzycznych potwierdziły moje przypuszczenia - szwedzka muzyka nie istniała. Żyłem radośnie w tym przekonaniu przez jakieś dwa tygodnie, dopóki dwa dni wcześniej nie trafiłem na mikroskopijny sklepik 'Hard Rock House' na Gamlastanie. Wielki Wiking - właściciel tego cuda uświadomił mi moją ignorancję, więc pokornie kupiłem wszystko, co zaproponował. Ale dwa dni to kawał czasu. Zgłodniałem... Wyraźnie się ucieszył jak znów zobaczył mnie w drzwiach. Po krótkim 'hey' położył mi na ladzie coś co nazywało się Lanberk. Oczywiście poprosiłem o 'włączenie'. Podejrzewałem, że po tej pierwszej wizycie łotr mnie rozgryzł i dokładnie wiedział czego słucham, więc wcale mnie nie zdziwiły pierwsze dźwięki - melotron i flet. Ale zdziwiło mnie wszystko, co było potem... Od drugiej minuty kochałem tę płytę, a od trzeciej byłem zdolny walczyć o nią na śmierć i życie z każdym, a choćby i z tym Wikingiem, gdyby się okazało, że ma tylko jeden egzemplarz nie na sprzedaż... Dobrze, że nie było takiej potrzeby, mały nie jestem, ale to bydlę było większe ode mnie chyba ze trzy razy... Dziś z perspektywy prawie dwudziestu lat mogę śmiało stwierdzić, że był to jeden z najważniejszych zespołów progresywnych lat dziewięćdziesiątych na świecie. A ta płyta chyba jest ich najlepszą. Piszę 'chyba', bo grupa nagrała 5 płyt, bez jakiegokolwiek 'wypadku przy pracy'. W przypadku debiutu - 6 utworów, 43 minuty MUZYKI. Muzyki niesamowicie klimatycznej, ale z rockowym pazurem i progresywnym zacięciem. I niepodobnej do niczego. Po prostu fenomenalnej, absolutnie oryginalnej i ponadczasowej. Wciągającej od pierwszych sekund... Wyjątkowo 'skandynawskiej' w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dziś już mam potężny zbiór muzyki z tamtych rejonów, ale nadal uważam, że Landberk to jedna z najlepszych rzeczy jaka przytrafiła się Szwedom... Polecam absolutnie wszystkim.
Aleksander Król sobota, 31, grudzień 2011 14:49 Link do komentarza