ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Elementary Loss

Oceń ten artykuł
(51 głosów)
(2010, album studyjny)
1. Elementary Loss
   - Ruined Reality (4:47)
   - Almost Fine (4.00)
   - Darkest Haven (8.48)
4. Personal Lie (5.10)
5. So Common (10.46)
6. Underground (7:58)
7. Corporeality (8:28)

czas całkowity: 49:57
Marcin Korzeniowski - wokal, syntezatory, organy Hammonda
Rafał Szulkowski - perkusja
Robert Zahn - gitara basowa
Marcin Zahn - gitary, eBow, aTapes
Więcej w tej kategorii: « Openspace

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Stany naszej duszy codziennie przybierają wiele różnych odcieni. Nasz umysł poddawany niezliczonym próbom, przeciwnościom losu, które wyzwalają jego pracę czasem wręcz na granicy ludzkiej możliwości, a także chwilom szczęścia i radości, które koją wszelkie gorsze chwile. Nasz umysł to od tysiącleci obiekt największych zagadek i nierozwiązanych teorii. Temat - rzeka, który ubrany w muzykę może stać się jeszcze bardziej ciekawy i zagadkowy.

    Do takiego wniosku doszli muzycy wołomińskiej formacji Openspace. Na swej internetowej stronie od kilku miesięcy informowali o pracach nad drugim albumem. Pisali o swym zadowoleniu z tworzonego materiału. Wszystko to sprawiło, że dla wielu słuchaczy rocka progresywnego, którzy znają Openspace, czy to z debiutanckiego krążka, czy też z koncertów, płyta 'Elementary Loss' była jednym z najbardziej oczekiwanych albumów AD 2010 w naszym kraju. I tak od razu na wstępie wypalę, że Ci którzy spodziewali się wyjątkowego materiału nie zawiodą się. Nowy album formacji z Mazowsza, to materiał w każdym calu znakomity, pełen art-rockowego smaku i raz to delikatnej, a za chwilę szalonej dozy psychodelii. Wszystko wyważone, złożone w bardzo ciekawą całość, okraszone ciekawym konceptem, o którym wspomniałem na wstępie, a także przemyślaną, doskonałą grą instrumentalną i znakomitym wokalem. Czegóż więcej chcieć?

    Słów kilka o grafice, zawartej w książeczce. To bardzo ważny, niezwykle zintegrowany z muzyką element całego dzieła 'Elementary Loss', znakomicie oddający smak i klimat płyty. Jego autorem jest grafik, fotograf i wizualista Robert Kudera. Przeważają, a w zasadzie niepodzielnie rządzą odcienie szarości. Nie oznacza to, że płyta jest w odbiorze wyłącznie pesymistyczna. Płyta jest delikatnie psychodeliczna, a ten stan znakomicie ilustruje szary, betonowy pomost skąpany w siwej toni delikatnie falujących traw. Dalej jest tylko przestrzeń jeziora zlana w jedną całość z linią horyzontu i szaroburą mgłą. Na pomoście stoi samotna postać, poszukująca gdzieś w oddali jakiegoś przyjaznego punktu zaczepienia. We wnętrzu płyty ową wodną taflę zobaczymy także przez maleńkie okienko. Tym razem blask bijący znad wody jest o wiele bardziej optymistyczny. Intensywny, ukazujący szansę na lepsze jutro, które być może nadejdzie...

    Muzycznie dzieje się bardzo dużo. Album 'Elementary Loss' czerpie soki witalne z dość odległej przeszłości. Wiem, że niekiedy artyści nie lubią porównań, ale te dzisiejsze są tak namacalne, wyraźne a z drugiej strony tak ważne dla tej płyty, że po prostu muszę je wymienić. Słychać tu przede wszystkim głęboką fascynację Pink Floyd. Z tym, że w tym przypadku echa te odbijają się w bardzo wyrafinowany sposób. Jest więc gilmourowska gitara (Marcin Zahn), która potrafi zrobić z umysłem słuchacza wszystko! Od stanu melancholii, przez delikatny stan zmysłowej psychodelii po emocje przepełnione niemal strachem! W strunach Marcina zatopiony jest także drapieżny pazur mistrza Frippa oraz soczyste brzmienie jakim czarował swego czasu Alex Lifeson. Są także wrightowsko brzmiące klawisze. Grający na nich Marcin Korzeniowski z całą pewnością jest pod ogromnym wpływem mistrza Ricka. Wykorzystuje pianino, którego delikatne motywy rozpoczynają kilka kompozycji. Obok pianina pojawiają się wszechmocne klasyczne organy i Hammondy, które potęgują tajemniczy temat płyty. Nie brakuje też syntezatorów, które sprawiają, że muzyka niesie ze sobą znamiona czasów bardziej współczesnych. Marcin także śpiewa, a jego głos to osobny temat. To prawdziwy majstersztyk na tym albumie. Za jego sprawą stany emocjonalne słuchacza przypominają piłeczkę żonglowaną przez mistrza tej sztuki. Marcin śpiewa raz ze spokojem, a za chwilę z dozą szaleństwa. Szepcze, a za chwilę krzyczy. Robi to w bardzo wyjątkowy sposób. Taki, że przez kręgosłup słuchacza raz po raz przechodzi ładunek energii. Sekcja rytmiczna Openspace, to kolejny majstersztyk. Rafał Szulkowski (perkusja) oraz Robert Zahn (bas) przypominają raz panów Masona i Watersa, a za chwilę panów Lee i Pearta za najlepszych czasów. Piszę to zupełnie serio, przy absolutnie zdrowym rozsądku.

    Najdłuższym utworem na płycie jest tytułowa suita, podzielona na trzy części. Środkowy jej segment jest jedynym czysto instrumentalną kompozycją. W dwóch pozostałych, jak i we wszystkich kolejnych utworach pojawia się niesamowity głos wokalisty. A ileż emocji niesie finał tej suity! Gdy te opadną, dozę spokoju zaszczepi najkrótsza na płycie kompozycja 'Personal Lie'. Uspokoiłeś się słuchaczu? Daj się ponieść utworowi 'So Common'. Gwarantuję, że ten utwór przygniecie Cię do fotela, a zarazem zabierze w kosmiczną podróż. Chcesz podróżować dalej? Przesiądź się do metra. Wraz z utworem 'Underground' przeżyjesz apogeum emocji wokalnych w refrenie tego nagrania. Dostaniesz także symfoniczny rozmach jakiego nie powstydziliby się mistrzowie sprzed lat. W finale uspokoi Cię nieco 'Corporeality', utwór bodaj najbardziej stonowany na płycie 'Elementary Loss'. Cóż z tego, że kawałek to ostatni, skoro i tak za chwilę wciśniesz ponownie play w odtwarzaczu...

    O nowej płycie Openspace można by w zasadzie pisać i pisać, i pisać... Chyba jednak lepiej będzie gdy każdy z Was się z 'Elementary Loss' zapozna sam. Zaręczam, że choć słuchałem płyty kilkanaście razy, wciąż dostrzegam w niej coś nowego. Jakiś element, jakiś obraz, który wcześniej do mnie nie dotarł. Nowy, drugi album zespołu z Wołomina to dzieło o niebo dojrzalsze od debiutanckiego krążka sprzed dwóch lat. Choć i tamta płyta była chwilami bardzo ciekawa. Muzycy ówczesny debiut potraktowali jako przetarcie, by teraz pokazać pełnię swoich nietuzinkowych możliwości. Możliwości i fascynacji, opartych na mistrzach sprzed lat: Pink Floyd, King Crimson, Rush czy ELP. Te fascynacje to nie plagiat! To wykorzystanie mądrości płynącej z ich geniuszu.

    Ocena: bez najmniejszego zawahania 5/5

    Krzysiek 'Jester' Baran

    Krzysztof Baran poniedziałek, 18, październik 2010 01:31 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version