01. Requiem (radio edit) - 3:51
02. Abyss - 6:54
03. Kraken King - 7:05
04. Requiem - 6:07
Czas całkowity - 23:57
- Michał Dąbrowski - wokal
- Paweł Sikora – gitara, ambient
- Konrad Pawłowski - gitara basowa
- Łukasz Gańko – perkusja
01. Requiem (radio edit) - 3:51
02. Abyss - 6:54
03. Kraken King - 7:05
04. Requiem - 6:07
Czas całkowity - 23:57
- Michał Dąbrowski - wokal
- Paweł Sikora – gitara, ambient
- Konrad Pawłowski - gitara basowa
- Łukasz Gańko – perkusja
Ten rok można nazwać Mekką dla wielu, lokalnych zespołów, które - jak głosi nazwa jednego z działów na naszym portalu – godnie reprezentują nową falę polskiego rocka progresywnego. Do tej zasłużonej elity dołączyła jakiś czas temu warszawska formacja Cereus ze swoim „Light Under The Blue Wave”.
Muzyka zawarta na debiutanckim krążku to bardzo oryginalny, gatunkowy miszmasz, w którym dominuje klasyczne, post-metalowe brzmienie uzupełnione ciekawymi, prog rockowymi melodiami. Trzeba przyznać, że to dosyć odważne posunięcie, ale panowie z Cereus bardzo sprawnie z tego wybrnęli. Pierwszym numerem jaki usłyszymy na EP’ce jest „Requiem” w odsłonie „radio przyjaznej” i tutaj z miejsca odsyłam do wersji rozszerzonej utworu, która jest o niebo lepsza (i nie dlatego, że jest dwa razy dłuższa). Kompletny „Requiem” uraczony hipnotycznym wstępem (fantastyczna sekcja rytmiczna duetu Łukasz Gańko– Konrad Pawłowski) zaskakuje nie tylko ciekawą melodyką, ale też bardzo agresywnymi, psychodelicznymi wariacjami w punkcie kulminacyjnym. W posępne klimaty wprowadza nas mroczny „Abyss”, który już na samym początku wgniata potężnym riffem (ogromne brawa dla Pawła Sikory) oraz narkotyczną, wokalną interpretacją Michała Dąbrowskiego (nieco w klimacie Maynarda Jamesa Keenana z Tool) – to zdecydowanie mój ulubiony numer z EP’ki. Jazzujący wstęp „Kraken King” przypomina mi nieco twórczość Camel (szczególnie płytę „Moonmadness”), natomiast w późniejszych fragmentach panowie zabierają nas w podróż po hipnotycznych melodiach. Agresywny finał zostaje podtrzymany przez mocne, gitarowe riffy i świetnie poprowadzoną dramaturgię.
Jak to bywa w przypadku debiutów, produkcja nie jest najmocniejszym punktem „Light Under The Blue Wave”. Czasami coś jest za głośno, czasami za cicho – to bolączka premierowych EP’ek, więc nie ma czym się przejmować. Jeśli chodzi o muzykę, to pod tym kątem jest naprawdę ciekawie – monumentalna prezencja, melodyczna różnorodność oraz bardzo osobliwe brzmienie to największe atuty wydawnictwa. Jeśli ktoś lubi mroczne, chwilami depresyjne, post-metalowe klimaty to „Light Under The Blue Wave” może okazać się doskonałym wyborem. Panowie z Cereus z ogromną klasą zapraszają nas do wykreowanego przez siebie świata – posępnego i odizolowanego od codziennych konwenansów. To 25 minut niezwykle wartościowej i wciągającej muzyki. Polecam!