1. 309 (8:49)
2. Mladek (7:40)
3. Schipol (6:16)
4. Atackla (7:27)
5. Batu (10:06)
6. Praise Be Man (4:27)
Czas całkowity: 44:45
Dave Turncrantz: drums
Brian Cook: bass
1 komentarz
-
Muzyka instrumentalna, przynajmniej moim zdaniem, zawsze stanowi jakąś ścieżkę dźwiękową, zabiera nas w swego rodzaju podróż. Dźwięki są niczym środek lokomocji, który umożliwia nam przedostanie się do miejsc o których wcześniej mogliśmy tylko marzyć. W muzyce jest ta przewaga, że nawet po dokładnym jej poznaniu, ona pozwala marzyć dalej i przenosić się do różnych barwnych krain. Dokąd wiodą nas muzycy Russian Circles na swoim najnowszym, ubiegłorocznym krążku Empros? Na pewno jest to ciekawa kraina, ale myślę że nie każdy chciałby się tam zapuścić, bo i nie dla każdego jest ta muzyka. Określenia post-rock czy post-metal są bardzo wygodne bo można nimi opisać wiele zespołów nie mających ze sobą niczego wspólnego, ale te łatki też tak naprawdę niewiele mówią o artyście, dlatego postaram się nie posługiwać nimi. Pewne jest to że muzyka Russian Circles jest instrumentalna i pozbawiona klasycznego podziału na zwrotki i refreny, więc grupa może pozwolić sobie na nieco więcej niż zespoły grające bardziej tradycyjnie. Pewne jest również to że w twórczości amerykańskiego tria istotny są rytm oraz nastrój. Panowie zaznaczają to już w otwierającym ich najnowszy krążek 309. Utwór zaczyna się bez ogródek, powala dość szybkim rytmem i zdecydowanymi riffami. Ale gdzie ten nastrój? Pojawia się jak tylko muzycy trochę nacieszą się sprawną pracą gitar, co nie zmienia faktu że szybka partia jeszcze powróci. Po neurosiso-podobnych riffach. W dalszej części tej kompozycji powraca sławetny nastrój. I trzeba od razu powiedzieć że nie należy on do lekkich. Budzi lekkie skojarzenia z muzyką industrialną, choć nie ma tu elektroniki. Klimat tworzą przesterowane dźwięki gitary. Generalnie mam wrażenie że w muzyce Russian Circles wszelkie przystawki i efekty odgrywają znaczną rolę. W 309 zwraca uwagę jeszcze ciekawa partia mocno przesterowanego basu, która może przypominać to co działo się na At action park Shellac, aczkolwiek tu brzmi to bardziej monumentalnie. Ładnie jak na pierwszy kawałek na płycie, prawda? W następującym po nim Mládek mamy zmianę nastroju o 180o. Z początku pomyślałem że coś takiego mogłoby nagrać Mogwai, ale później okazało się że dość poważnie się pomyliłem. Następne partie tego utworu są ciężkie, smoliste i przejmujące (z tymi pajęczynkami tkanymi przez gitary w tle, ach). Pewnie i to mógłby zagrać szkocki zespół, choć nie wiem na ile by to im pasowało. Wracając do Mládek, kończy się natarczywą, narastającą kawalkadą riffów. Następny kawałek na płycie, Schipol zaczyna się kojącą, delikatną partią gitary akustycznej, która dociera do nas powoli, jakby z odległości, co świadczy tylko o doskonałym ułożeniu utworów na płycie. Introdukcja ta stanowi wspaniałe wytchnienie na tym zawierającym niełatwą muzykę krążku. Schipol rozwija się powoli, przygotowuje nas na chyba jeden z najbardziej emocjonujących momentów na Empros pełne pasji gitarowe solo, choć zbudowane z raczej prostych dźwięków, na tle intensywnie budowanym przez pozostałe instrumenty. Atacklę, łatwiej niż wcześniejsze utwory, można porównać do dokonań innych zespołów zaliczanych razem z Russian Circles do kręgu post-rock/post-metal (jednak użyłem tych łatek, a mówiąc o innych kapelach miałem na myśli Pelican czy rodzime Tides From Nebula, ale raczej z pierwszej płyty). Niezaprzeczalnym plusem tego kawałka jest jego chwytliwość i przystępność (choć zważywszy na klimat nie jest to chyba najlepsze słowo). Chwytliwych partii nie brakuje zresztą na całym albumie, chociażby w następnym na płycie Batu, choć ten rozwija się powoli, a cięższe partie przeplatają się z wyciszeniami. Nie brakuje tu też dłuższych, hipnotycznych ścian dźwięków, z których ta stylistyka słynie a w których muzycy Russian Circles również zdają się dobrze czuć. Zamykający płytę Praise be Man to już jedynie (a może aż) chwila na złapanie oddechu i wyjątek od instrumentalnej reguły słychać cichy, oddalony, męski śpiew. Ale amerykanie nie byliby sobą gdyby nie dołożyli do tego przesterowanego wiatru którym raczą nas pod koniec utworu. Jaka jest ta płyta? Na pewno złożona i zróżnicowana pod różnymi względami: klimatu (ciężki w 309 i Schipol, niemal radosny i pełen nadziei na początku Mládek), środków wyrazu (eksperymenty w 309, Mládek i Praise be man, ściany dźwięków w Atackla i Batu, kojący, akustyczny wstęp do Schipol) oraz tempa, które dynamicznie zmienia się właściwie w każdym utworze, z wyjątkiem ostatniego. Ciężko narzekać tu na monotonię, w muzyce tej dużo się dzieje, każdy kawałek złożony jest z różnych partii, które przeplatają się ze sobą, znikają i powracają. Na początku wspomniałem, że nie jest to muzyka dla wszystkich, to nie radosna twórczość Mogwai (żeby nie było, Szkotów bardzo sobie cenię, a ich ostatnia płyta jest dla mnie rewelacją), Russian Circles bardzo wyraźnie zahacza o cięższą odmianę instrumentalnego rockowego rzemiosła, w stylu np. wspomnianego już Pelican czy wczesnego Isis. A sam początek albumu kojarzy mi się osobiście z dokonaniami Nachtmystium. Nieobce im są również eksperymenty z nietypowymi dźwiękami (napomknąłem wcześniej o ewidentnej sympatii zespołu do różnej maści sprzętu, co widać też na koncertach grupy), które tylko potęgują w większości posępny nastrój płyty (w większości bo i od tego są odstępstwa), wzmocniony przez brudną produkcję krążka. Brzmienie nie jest czyste i wypolerowane, wręcz przeciwnie, to dobrze, bo nawet nie chce wyobrażać sobie jak zabrzmiałyby te przestery i eksperymenty przy wypucowanej produkcji. To co napisałem może odstraszać, ale na szczęście na krążku nie brakuje chwytliwych, zapadających w pamięć momentów, które bronią muzykę amerykanów przed niestrawnością. Generalnie jednak twórczość Russian Circles należy do takiej, którą najlepiej jest poznać osobiście a wszelkie opisy i tak nie oddadzą w pełni umiejętności i wyobraźni muzyków. Dlatego też każdemu proponuje zapoznać się z tą muzyką i samemu ją ocenić.
Gabriel Koleński piątek, 27, kwiecień 2012 01:47 Link do komentarza
Gabriel Koleński
Albumy wg lat
Recenzje Post Rock
- Pochodzący ze Śląska November Might Be Fine istnieje już prawie… Skomentowane przez Gabriel Koleński ALL (November Might Be Fine)
- Czasem zastanawiam się, czy takie zespoły jak Cult Of Luna… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Long Road North (Cult Of Luna)
- Epidemicznego recenzowania ciąg dalszy. Tym razem mamy prawdziwą świeżynkę, jeszcze… Skomentowane przez Gabriel Koleński Leaving The 3rd Dimension (Beyond The Event Horizon)
- Jest takie, trochę głupie i podobno nieprawdziwe powiedzenie, że starego… Skomentowane przez Gabriel Koleński From Voodoo To Zen (Tides From Nebula)
- Naprawdę nie bardzo wiedziałem czego spodziewać się po tym albumie… Skomentowane przez Bartek Musielak Niewiosna (Blindead)
- Większość tak zwanych „normalnych” ludzi, gdy ma gorszy nastrój, słucha… Skomentowane przez Gabriel Koleński Kres (Thesis)
- Muszę przyznać, że mam słabość do albumów konceptualnych. Jeśli wiem,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Dystonia (Cereus)
- Dostałem do przesłuchania nową płytę. Nie byłoby w tym może… Skomentowane przez Konrad Niemiec The Deconstruction of Light (Electric Mud)
- Na stołeczny Obscure Sphinx trafiłem dopiero przy okazji albumu „Void… Skomentowane przez Bartek Musielak Epitaphs (Obscure Sphinx)
- Jim Matheos to taki facet, który dla muzyki progresywnej, czy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Drift (Tuesday the Sky)
- Thesis zdecydowanie nie lubi się spieszyć. Poprzednia pełna płyta, „Z… Skomentowane przez Gabriel Koleński Płoń EP 3 (Thesis)
- Przyznaję się zupełnie szczerze, że na jazzie znam się jak… Skomentowane przez Gabriel Koleński Mars Zero (Sekta Denta)
- W moim osobistym rankingu zespołów grających muzykę instrumentalną niemiecki Long… Skomentowane przez Michał Majewski TRIPS (Long Distance Calling)
- Niby wszystko się zgadza. Muzycy tworzący zespół Long Distance Calling… Skomentowane przez Krzysztof Pabis TRIPS (Long Distance Calling)
- Radiohead długo uważałem za zespół wybitnie komercyjny. Taki rock dla… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Kid A (Radiohead)
- Tym razem tekst będzie nieco krótszy niż zwykle. Nie będzie… Skomentowane przez Łukasz 'Geralt' Jakubiak Back To The Beginning (Traces To Nowhere)
- Underfate proponuje nam ciekawą mieszankę różnych gatunków rockowych w instrumentalnym… Skomentowane przez Bartek Musielak Seven (Underfate)
- Earth jest bardzo ciekawą, choć słabo rozpropagowaną grupą. Zwrócić uwagę… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Bees Made Honey In The Lion's Skull (Earth)
- Jak czasem można się przyjemnie zaskoczyć. Swoją przygodę z Crippled… Skomentowane przez Gabriel Koleński White Light Generator (Crippled Black Phoenix)
- Często się pojawiają głosy, iż współczesny rock stał się dźwiękowym… Skomentowane przez Edwin Sieredziński F# A# (Godspeed You Black Emperor!)