Trzecia odsłona Wielkiej Trylogii grupy Banco Dell Mutuo Soccorso. Płyta została wydana siedem miesięcy po Darwinie i jest kontynuacją stylu, który grupa stworzyła na dwóch pierwszych albumach. Już pierwszy utwór, Canto Nomade Per Un Prigioniero Politico (15:46), nie pozostawia złudzeń - to nadal Banco w wielkiej formie z mnóstwem pomysłów, nieprawdopodobną wirtuozerią i pasją gry. Do dziś jest tajemnicą jak oni to zrobili - trzy absolutnie genialne albumy, zaliczane do ścisłej czołówki światowego proga nagrali w dwa lata!!! Nieprawdopodobne... A jednak! Znów w roli głównej świetni klawiszowcy - bracia Vittorio i Gianni Nocenzi - wpędzający w kompleksy całe rzesze muzyków z całej Europy. Coś się jednak zmieniło w brzmieniu zespołu. Był rok 1973, nastała era syntezatorów i większość zespołów na świecie przesiadła się na nowe instrumenty - znacznie wygodniejsze choćby w transporcie (każdy kto widział hammonda wie o czym mówię - dwa takie klawisze i pół tira zajęte...) i dające nieporównywalnie większe możliwości brzmieniowe. Banco na całe szczęście nie oszalało do końca i jedynie wzbogaciło swoje instrumentarium o trzy syntezatory, pozostawiając głównymi instrumentami hammondy i fortepian. A muzyka? Niemal bez zmian - genialna! Pięć utworów, 41 minut Muzyki. Znów WIELKIEJ MUZYKI. Pisanie o tym, że genialna, rewelacyjnie zagrana, zaaranżowana itp nie ma sensu - to napisałem przy pierwszych dwóch płytach - ta jest w prostej linii kontynuacją, uzupełnioną brzmieniem syntezatorów. To rock progresywny z absolutnych szczytów, górna półka, extraklasa itp. Mógłbym tak jeszcze przez pół strony popisywać się elokwencją, ale po co? Czyż nie lepiej po prostu posłuchać? Dla wszystkich rozkochanych w starym progu - to niemal Biblia, nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek poważnej kolekcji płyt bez całej Trylogii, ani poważnego fana, który twierdzi, że stary progres to tylko Genesis, Yes i ELP. POLECAM wszystkim! Jazda obowiązkowa.
Aleksander Król wtorek, 22, luty 2011 08:42 Link do komentarza