La Bibbia

Oceń ten artykuł
(14 głosów)
(1971, album studyjny)
1. Il Nulla (4:56)
2. La Creazione (5:17)
3. L'Ammonimento (5:19)
4. Sodoma E Gomorra (4:51)
5. Il Giudizio (10:15)
6. Il Diluvio (2:14)

Czas całkowity: 32:52
- Enzo Vita ( guitars )
- Pino Ballarini ( vocals, flute )
- Stefano Urso ( bass )
- Gino Campoli ( drums )
Więcej w tej kategorii: « Io come Io Contaminazione »

1 komentarz

  • aleksander król

    Tak się dziwnie złożyło, że olbrzymią większość mojego zbioru płyt z włoskim progiem zdobyłem... we Francji. Przed kilkunastoma laty poznałem tam sympatycznego właściciela maleńkiego sklepiku płytowego, rozkochanego w starych włoskich kapelach, a że choroba jest zaraźliwa - przeszło na mnie. Nie skutkowały ani antybiotyki, ani inne medykamenty, więc machnąłem na to ręką i tak mi zostało. Będąc pierwszy raz w owym sklepiku usłyszałem niesamowitą muzykę - kawał solidnego mięsistego wczesnego hard rocka z elementami progresu z najwyższej półki. Po chwili do mnie dotarło, że wokal (również doskonały) jest po włosku. Już wiedziałem, że bez tej płyty stąd nie wyjdę, zacząłem ostro maglować sprzedawcę chcąc dowiedzieć się jak najwięcej (wtedy jeszcze nie było internetu - ciekawe czasy, prawda?). Po chwili już wiedziałem, że to IL ROVESCIO DELLA MEDAGLIA i ich pierwsza płyta LA BIBBIA z 1971 roku. Kompletnie nic mi to nie mówiło, ale na wszelki wypadek poprosiłem o całą dyskografię. Popatrzył na mnie wzrokiem lekarza, który widzi ciężko chorego pacjenta, któremu już się nie da pomóc i cierpliwie zaczął wyjaśniać, że cuda we Francji zdarzają się rzadko, a nawet wcale, a zdobycie ich wszystkich płyt jest właśnie cudem. Widząc moje rozczarowanie spytał jak długo zostanę we Francji, a jak się dowiedział, że dwa tygodnie, ucieszył się i obiecał, że może coś załatwi. Nie traciłem więc nadziei, a póki co - wyczyściłem mu sklep z innych perełek. Widząc, że to nie przelewki, poprosił żebym przyszedł na następny dzień. Złapałem swoją zdobycz i pognałem do hotelu. Tu tradycyjnie - szkło w dłoń, słuchawki na uszy, kobiecie drobne z kieszeń (i na zakupy..) i odpaliłem discmana. To co usłyszałem, było naprawdę doskonałe. Sześć utworów, 33 minuty ostrej hard-rockowej jazdy bez trzymanki. Skład prosty - gitara, bas, perkusja, wokal i flet. I czterech ludzi. Częste zmiany rytmu, karkołomna gra na perkusji i kapitalne solówki, jednocześnie drapieżne i melodyjne, powodują, że każdy miłośnik wczesnego hard rocka będzie zachwycony. Uważam, że w tym gatunku to absolutna czołówka światowa. Płytę przesłuchałem tego wieczora jeszcze trzy razy. Za każdym razem podobała mi się bardziej, rozbudzając coraz większy apetyt na następne pozycje w dyskografii... Następnego dnia zgodnie z umową znów zjawiłem się w owym sklepiku. Czekały na mnie dwie kolejne płytki RDM!!! Okazało się, że gospodarz przyniósł mi swoje egzemplarze, bo co prawda zamówił, ale kiedy przyjdą, tego nie wiedział. To się nazywa gościnność! Wracając do debiutu - to bardzo surowa, miejscami nawet brutalna płyta. Ale jednocześnie piękna. Jest tu wszystko za co kochamy wczesny hard rock, są elementy progresu, ale na razie tylko elementy. Grupa dopiero ewoluowała w kierunku klasycznego włoskiego rocka symfonicznego. Tą płytę polecałbym wszystkim miłośnikom ostrego, ciężkiego hardu, progresom zostawiłbym ich następne płyty, zwłaszcza przepiękną 'trójkę'...

    aleksander król poniedziałek, 31, styczeń 2011 15:32 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Włoski Rock Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.