Felona e Sorona

Oceń ten artykuł
(58 głosów)
(1973, album studyjny)
1. Sopesi Nell 'Incredible (8:43)
2. Felona (1:58)
3. La Solitudine Di Chi Protegge Il Mondo (1:57)
4. L' Equilibrio (3:47)
5. Sorona (2:28)
6. Attesa Inerte (3:25)
7. Ritratto un Mattino (3:29)
8. All 'Infuori del Tempo (4:08)
9. Ritorno Al Nulla (3:34)

Czas całkowity: 33:33
- Tony Pagliuca (keyboards)
- Aldo Tagliapetra (vocals, bass, guitar)
- Michi di Rossi (drums, percussion)
Więcej w tej kategorii: « Uomo di pezza Live Orme »

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Rok 1973 był dobrym rokiem dla muzyki. Powstało wtedy wiele płyt, które z biegiem czasu przeszły do historii jako kanon rocka i wszelkich jego odmian z progiem włącznie. To właśnie wtedy Emerson nagrał 'BRIAN SALAD SURGERY' , King Crimson - 'LARKS' TONGUES IN ASPIC', Mike Oldfield - 'TABULAR BELLS', Pink Floyd - 'DARK SIDE...', a Yes - 'TALES FROM TOPOGRAPHIC OCEANS'. Genesis błysnęło genialnym 'SELLING ENGLAND BY THE POUND', a swoje doskonałe, wielkie płyty wydali również artyści reprezentujący inne gatunki muzyki (np Dylan, L.Cohen itp..).Do tego szacownego grona dołączyły oczywiście i wielkie włoskie grupy -(np fenomenalne Museo Rosenbach) i... jakże by inaczej - LeOrme. To ich czwarta płyta, a trzecia progresywna. Trzecia z cyklu Wielkiej Trylogii Le Orme. Absolutnie fenomenalna pod każdym względem. Aż 9 utworów i jedynie 33 i pół minuty WIELKIEJ MUZYKI. Muzyki, będącej kwintesencją włoskiego rocka progresywnego. Muzyki, która dosłownie powala, nie pozostawiając słuchaczowi żadnych złudzeń - to jedna z największych płyt w historii światowego rocka symfonicznego. Momentami wzrusza, momentami daje kopa. Są chwile, że wręcz namacalnie odczuwamy smutek, są też momenty wielkiej radości - bo właśnie o tym jest ta płyta. Gdzieś daleko, za siódmą galaktyką... są dwie bliźniacze planety - radosna Felona i ponura Sorona. Teoria przeciwieństw... A muzycznie - to głęboko przemyślane kompozycje, jak zwykle w wypadku Le Orme, wielowarstwowe, zbudowane z dziesiątków dźwięków i brzmień wyrastających jeden z drugiego.. Wszystko to jest połączone kapitalnymi solówkami syntezatorowymi i naprawdę doskonałym wokalem... Ogrom pomysłów muzycznych, wielowątkowość, zmiany tempa i dziesiątki linii melodycznych przyprawiają o zawrót głowy. Nawet przy dwudziestym przesłuchaniu znajdujemy coś nowego. Tą płytę można odkrywać przez kilka, a nawet kilkanaście lat. Ale już po pierwszym przesłuchaniu stwierdzamy jedno - oto mamy przed sobą ARCYDZIEŁO, płytę niemal doskonałą... Jednocześnie z włoską edycją płyty, była przygotowywana wersja anglojęzyczna a za teksty odpowiedzialny był....sam Peter Hammill. Niestety nigdy nie ukazała się w wersji winylowej. Może i dobrze, bo Le Orme trzeba słuchać w wersji oryginalnej - podobnie jak węgierska Omega - w opcji anglojęzycznej jest niestrawna...

    Podsumowując - jest to jedna z trzech (moim zdaniem, oczywiście...) najlepszych płyt włoskiej sceny progresywnej, płyta z pierwszej dziesiątki gatunku na świecie. Polecam absolutnie każdemu, wstyd nie znać, a dla kolekcjonerów - wstyd nie mieć...

    Aleksander Król wtorek, 19, kwiecień 2011 00:07 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Włoski Rock Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.