A+ A A-

41 Potencjometrów Pana Jana

Oceń ten artykuł
(35 głosów)
(2007, album koncertowy)
1. 41 Potencjometrów Pana Jana (41:57)
- Czesław Niemen ( vocals, keyboards )
- Jan Błędowski ( electric violin )
- Sławomir Piwowar ( guitars )
- Jacek Gazda ( bass guitar )
- Piotr Dziemski ( drums and percussion )
Więcej w tej kategorii: « Enigmatic Marionetki »

1 komentarz

  • Edwin Sieredziński

    Czesław Niemen jest jednym z najbardziej znanych i najlepszych polskich twórców muzyki rockowej. Szerokiej publice znanych jest kilka jego utworów - takich jak "Sen o Warszawie" czy "Dziwny jest ten świat" - sprzed okresu, zanim zaczął on się interesować rockiem psychodelicznym i progresywnym. Wtedy występował również w krajach zachodnich. Mam znajomego w Finlandii i byłem wielce zaskoczony, że kojarzył on "Bema pamięci żałobny rapsod"! i płytę Enigmatic... o czymś to świadczy. O ile big beatowe nagrania Niemena są szeroko znane, o tyle w świadomości współczesnego słuchacza nie istnieje okres o wiele ciekawszy, kiedy to Niemen nagrywał rock progresywny. I to na poziomie dorównującym zachodniemu!

    41 potencjometrów pana Jana to zapis koncertowego nagrania ze studenckiego klubu Riviera z 9 maja 1974 roku. Dostajemy tutaj jedną długą kilkuczęściową prog rockową suitę. Muzycznie jest to rzecz na pograniczu rocka symfonicznego i jazz-rocka, kombinacja element obydwu, z dużą ilością analogowych klawiatur (organy, melotron, syntezatory Mooga), partiami na elektrycznych skrzypcach (trzeba przyznać, że dosyć mocno jazzującymi - czasem jakby się słyszało Leroya Jenkinsa, a czasem do Michała Urbaniaka). Standard słuchania jest zbliżony nieco do King Crimson z czasów Wettona. Czasem zbliża się to do mniej ognistego jazz-rocka typu elektryczny zespół Davisa. W pewnych momentach nabiera dynamiki, jak się pojawiają wokalne partie Niemena, choć prędzej to przypomina scat. Mimo, że wszystko jest to pozbawione wbijającego w fotel monumentalizmu typu Yes czy ELP - a na takich klawiaturach można by tego typu efekt osiągnąć - słucha się tego dobrze. Tak samo buduje raczej stonowany, przyjemny nastrój, bliżej końcówki nabiera nieco dynamizmu, a bywają i momenty bardziej dowcipne. Twórcom w każdym razie nie chodziło nie o epicki monumentalizm chodziło... 41 potencjometrów pana Jana widziałbym raczej w okolicy niektórych kontynentalnych prób symfonicznego rocka, np. późniejszych francuskich grup Crearlight i Oniris, również łączących elementy typowe dlatego gatunku z jazz-rockiem. Więcej tego typu nagranie pojawia się mniej więcej w tym czasie co "Sound Chaser" Yes - również będącym syntezą rocka symfonicznego i jazz-rocka. Można twierdzić, że dzięki niektórym partiom skrzypiec i syntezatorów nawet idzie dalej, patrząc na epokę, jest bardziej nowatorski. Zatem nasi - mimo zastoju cywilizacyjnego związanego z PRL - naprawdę trzymali poziom. Mamy tutaj do czynienia -naprawdę - z górną światową półką rockowego grania tamtych czasów!

    Wielka szkoda, że taki album ukazał się po śmierci jego twórcy. Można się zastanawiać zatem, na ile to jest inwencja Niemena i występujących z nim artystów, a na ile mastering i produkcja. Album w każdym razie godny polecenia miłośnikom starego rocka oraz rodzimej sceny. Z mojej strony solidne pięć gwiazdek.

    Edwin Sieredziński poniedziałek, 30, marzec 2015 18:46 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.