Mimo tego, że jest to pierwszy album tego heavy progresywnego zespołu wydany po 31 latach, nie należy spodziewać się po nim kokosów. Niestety, w porównaniu z dokonaniami Babe Ruth z drugiej połowy lat 70-tych wypada naprawdę blado. Nawet jeśli wziąć pod uwagę fakt, że jest nagrany w swoim najlepszym składzie z tamtego okresu. Jest to po prostu zbiór kilkunastu lekkich, rockowych przyśpiewek, które są tylko plamą na ogólnej dyskografii zespołu. Można ich sobie posłuchać jako ciekawostki i naprawdę nie liczyć na wiele. Płyta jest dostępna tylko na stronie internetowej zespołu ($12) i to tylko w formie elektronicznej, czyli płacimy i możemy ściągać. Jeśli dodać ten proceder do tego co napisałem wyżej, naprawdę odechciewa się wszystkiego. Moim zdaniem Babe Ruth powinni zagrać kilka koncertów w stanach (nowy materiał) i ich zapis wydać na takim właśnie CD, do kupienia w normalnej formie w zwykłym sklepie. Jako płyta studyjna jest totalnym niewypałem - tylko dla ortodoksów.
Marcin Wójcik wtorek, 14, październik 2008 21:54 Link do komentarza