Od momentu w którym pierwszy raz usłyszałem tę płytę, aż do tej pory nie mogę wyjść z podziwu dla geniuszu muzyków którzy ją stworzyli. Nie dość, że jest to najlepszy album New Wave Of British Heavy Metal, to jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jest to najlepszy heavy metalowy album w historii muzyki. Spontaniczność i energia które biją z tej muzyki są wprost powalające. Radość grania rozsadza ten album. Słychać to w kąsających solach z Sanctuary słychać to w glam rockowym beacie perkusyjnym Running Free. Do tego piękne Maidenowe ballady takie jak Remember Tomorrow i Strange World. Jakby było mało to dołóżmy skomplikowany aranżacyjny ale wpadający w ucho pomnik tej płyty czyli Phantom Of The Opera. Nie mogło się też obyć bez instrumentalnego kawałka więc mamy Transylvania, na który to podobno Steve Harris wpadł podczas wracania z pubu:) Co tu jeszcze mamy? Oczywiście hymn Iron Maiden czyli utwór tytułowy, zwiewny Charlotte The Harlot i zadziornego Prowlera. Wystarczy?? Na debiut to chyba nawet za dużo:)
Co prawda sam Maiden był niezadowolony z produkcji albumu, ale mi wcale jego brzmienie nie przeszkadza. Pewnie się przyzwyczaiłem:) Nie mamy tu jeszcze klasycznego składu i niestety nie usłyszymy na płycie ani Dickinsona ani Smitha. Nie jest to także era Nicko. Jednak nie wpływa to wcale na jakość tych nagrań, bo jak już wiadomo, są one genialne:)
Teksty nie trzymają poziomu późniejszych płyt, ale też traktują o czym innym. Są takie bardziej swojskie, uliczne. A to o prostytutce, a to o utarczkach z policją. Poważniejsze tematy i literackie naleciałości pojawiają się na tym albumie jedynie w Phantom Of The Oprea i Remember Tomorrow. Skorygowane zostanie to trochę na następnej płycie.
Niewątpliwie słychać, że główny kompozytor, czyli Steve nie słuchał w młodości popu, a interesowały go raczej Genesis, Jethro Tull, Yes i Wishbone Ash. Te zmiany tempa, i charakterystyczne ciepłe brzmienie dwóch gitar prowadzących tkwi głęboko w latach 70. Jedno wywodzi się z proga, drugie z hard rocka. Dziwi mnie cały czas, jak niektórzy z uporem maniaka powtarzają, że pierwszy album Maidenów jest 'punkujący'. A ja się pytam w którym momencie?? Maiden to była odpowiedź na punk, a nie jego hybryda!
Byłbym zapomniał... oczywiście z okładki wita nas Eddie:) Jakże by mogło być inaczej. Po raz pierwszy ukazał nam swoje szkaradne oblicze. Co zabawne, Eddie zaczynał jako punk:) Na prośbę Maidenów dorysowano mu dłuższe włosy:)
Genialny album. Pomnikowy przykład heavy metalu w jego najczystszej, niczym nie skażonej formie. Jaka może być inna ocena niż tylko 5/5?? Chyba tylko 6/5:)
Debiut Iron Maiden może wydawać się prostym rockowym albumem jakich wiele powstało we wczesnych latach 80. Pozory jednak mylą. Już na tej pierwszej płycie grupy słychać pewne charakterystyczne elementy, których u wielu zespołów z tamtego okresu brakowało. Brzmienie jest surowe, muzyka prosta, szybka i porywająca ale zarazem dobrze przemyślana. Od otwierającego utworu 'Prowler' poprzez 'Charlotte the Harlot' po tytułowe 'Iron maiden' i instrumentalną 'Transylwanie' słychać ciężki rock w czystej formie z chwytliwymi motywami gitarowymi i dźwiękowymi galopadami zbudowany na klasycznym fundamencie. Do tego jeszcze fenomenalny ciężki bluesowy 'Running free'. Absolutnie porywający i zagrany z polotem. Charakter tej płyty podkreślają jednak inne utwory. Pojawia się tutaj między innymi taki twór jak ponad siedmiominutowy 'Phantom of the opera' pełny zmian klimatów, z nastrojową solówką w środku. Dziś kompozycja nieomal legendarna będąca wzorem ciężkiego rozbudowanego grania. Poza tym są jeszcze dwie ballady. 'Remember tomorrow' początkowo bardzo tajemnicze i nastrojowe zamienia się z każdą chwilą w szybkie wymiatanie by później znów zaczarować tym niesamowitym nastrojem. Nieco mniej tajemniczy jest 'Strange world' będący typową rockową balladą z delikatną łkającą gitarą niemal jak u Scorpions.
Płyta to dziś już klasyk, pomimo surowego brzmienia nie pasującego do późniejszych dokonań zespołu są tutaj absolutnie genialne w swojej prostocie spontanicznie zagrane kompozycje. W przeciwieństwie do reszty działających wówczas młodych grup Iron maiden mieli oryginalną wizję swojej twórczości, która słusznie zaprowadziła ich na szczyt. Ten materiał nie tyle się nie zestarzał co stał się pomnikiem tamtych muzycznych hard rockowych czasów.