Święty Grall amerykańskiego ciężkiego rocka, płyta wydana w nakładzie 79 egzemplarzy, (dziś przekraczają wartość 5000 dolców, co mimo inflacji jest niezłym wynikiem...). Płyta ukazała się w 1974 roku, jednak nagrana była dużo wcześniej. Jedne źródła podają rok 1969, inne 1970. Ale myślę, że data nie jest tak istotna jak zawartość owego krążka. A to po prostu wspaniały, lekko bluesujący kawał wczesnego hard rocka. Takiego spod znaku Led Zeppelin, Black Sabbath, Deep Purple czy też Leaf Hound. Świetne gitary, doskonała sekcja, hammondy i... harmonijka. Żywiołowa, znakomita płyta, porywające improwizacje z dużą dozą szaleństwa, dobry, męski wokal. Znów nie rozumiem zjawiska, dlaczego TAKA płyta ukazała się w nakładzie 79 sztuk, że przeszła kompletnie niezauważona i że jedyne jej wznowienie na cd też jest w mikroskopijnym nakładzie... Siedem utworów, jedynie 31 minut muzyki. Ale te 31 minut zachwyci wszystkich fanów ciężkiego, gitarowego grania z początków lat 70. ubiegłego wieku.