A+ A A-

From the Fridge

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2002, album studyjny)
 
1. Chosen One - 5:49
2. Time To Fly - 4:00
3. Z Wielkich Walk - 5:25
4. Boozies - 2:29
5. So Hard - 4:48
6. Doesn't Matter - 3:11
7. I Want Your Love So Bad (SLY) - 3:45
8. Drop - 1:50
9. From the Fridge: - 13:39
I: In the Fridge
II: The Escape
III: The Battle
IV: Out of the Fridge
 
Radosław Kopeć: gitara, organy, fortepian, śpiew, gitara basowa ; Adam Romaniszyn: perkusja, instrumenty perkusyjne ; Artur Malinowski: gitara basowa ; Gościnnie - Joanna Jaworz-Dutka: flet;

1 komentarz

  • Aleksander Król

    W 'starociach' siedzę od dawna, to muzyka mojej młodości i muzyczna miłość mojego życia. Naprawdę dużo już słyszałem. Ciężko mnie czymś zaskoczyć, zwłaszcza z Europy, choć oczywiście ciągle trafiam na coś nowego. Generalnie jednak wiem co i gdzie się ukazało i czego warto szukać. Gorzej jest z moją znajomością płyt z Ameryki Południowej, tu poruszam się trochę 'po omacku', choć powoli mój zbiorek 'cudów' z tamtego rejonu rośnie... Jednak nie tak dawno dostałem potężnego 'strzała miedzy oczy' z najmniej spodziewanego kierunku. Trzy lata temu odwiedziłem mojego przyjaciela z Włoch, równie wielkiego maniaka jak ja, czyli podobnie 'ciężko chorego' kolekcjonera 'antyków muzycznych'. Zbiory mamy podobne, choć oczywiście w kategorii 'rock progresivo italiano' nieco mnie wyprzedza... Ale tylko o 'pół ciuta' jak to pięknie określa.

    Dario (tak się wabi) jest przy okazji absolutnym mistrzem kuchni bazującej na owocach morza i zawsze, gdy go odwiedzam, przygotowuje ucztę. Tak było i tym razem. Sprzęt muzyczny ma nawet w kuchni, więc jak tylko przyjechałem, zainstalowaliśmy się w jego królestwie. Z zachwytem przyglądałem się co wyczynia z krewetkami, ośmiorniczkami, krabami i innym robactwem, sącząc pysznego rieslinga i słuchając... no właśnie! Czego mu słuchamy?! Nie mogłem zapytać, bo wyszedłbym na ignoranta (i tak wyszedłem...), więc z mądrą miną słuchałem grzecznie... Dźwięki były fantastyczne, staroć jaką kocham, stawiałem na wczesny początek lat siedemdziesiątych i gorączkowo starałem się umiejscowić zespół. W głowie miałem coraz większą 'czarną dziurę', a w oczach niemal panikę. Co to u diabła jest?! Świetna gitara, okazjonalny, ale równie doskonały flet, od czasu do czasu organy i cudownie 'rozbujana' sekcja... Wokal lekko sugerował, że to może nie być kraj anglojęzyczny. Jednak na mojej liście nie miałem niczego, co by tak grało. Kapela musiała być zatem albo z tzw trzeciej ligi (a temu w oczywisty sposób przeczył ich poziom), albo było to 'coś' niewydanego w tamtej epoce, coś, co teraz wygrzebano w zakurzonych archiwach i wydano. Po drugim utworze byłem już prawie pewien tej drugiej opcji. A potem przyszedł trzeci utwór i mój dotychczasowy świat legł w gruzach... Ten kawałek był PO POLSKU!!! Jak zza światów dobiegł mnie głos Daria - 'nie wiedziałem, że mieliście takie zespoły?'. Ja kur... też!!! Drżącą ręką dopiłem rieslinga i bezczelnie spytałem, które ma wydanie. Po chwili miałem płytę w rękach. Przedtem był strzał między oczy, teraz była poprawka - to był rocznik 2002!!! Przez resztę dnia wiłem się jak węgorz, unikając pytań Daria o kapelę, bo przecież nie mogłem się przyznać, że pierwszy raz słyszę... Po powrocie do kraju długo szukałem... Wreszcie trafiłem na naszą cudowną perełkę wydawniczą czyli legionowskie Wydawnictwo 21 - na samym początku oferty dumny napis COLT. No tak, tego mogłem się spodziewać...

    A muzyka? Fantastyczny kawał mięsistego, surowego hard rocka z elementami progresu. Dla miłośników takich brzmień - rewelacja! Dziesiątki tematów, zmiany tempa, powalające riffy gitarowe, doskonałe kompozycje. Absolutny diament na naszym rynku. I szlag mnie trafia jak sobie uświadomię, że nasze media kompletnie przegapiły sprawę i non stop faszerują nas sieczką (pojedyncze 'progresywne' audycje niestety niczego tu nie zmienią, młodzież odzwyczajono od słuchania...). Nie jestem PiSowcem, nie interesuję się polityką, ale coraz częściej mam wrażenie, że przynajmniej w jednym Kaczor ma rację - że mamy do czynienia z tajnym planem konsekwentnego odmóżdżenia narodu. I to nie tylko w muzyce. Rozglądnijcie się wokół...

    Uff... Poniosło mnie trochę. Wracając do Colta, gdyby ta płyta ukazała się czterdzieści lat temu, byłaby absolutnym hitem, kanonem, znanym i cenionym na całym świecie. Dziś pozostaje nieznana nawet we własnym kraju. Smutna rzeczywistość... Polecam absolutnie wszystkim fanom staroci, miłośnikom klasycznego hard rocka i... redaktorom radiowych audycji progresywnych. Pora nadrobić zaległości (oczywiście moim, cholernie subiektywnym zdaniem...).

    Aleksander Król poniedziałek, 20, luty 2012 00:52 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Heavy Prog

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.