2. Inní Mér Syngur Vitle ysingur (4:05)
3. Góðan Daginn (5:15)
4. Við Spilum Endalaust (3:33)
5. Festival (9:24)
6. Suð í' (4:56)
7. Ára Bátur (8:57)
8. Illgresi (4:13)
9. Fljótavík (3:49)
10. Straumnes (2:01)
11. All Alright Eyrum (6:21)
Czas całkowity: 49:39
- Kjartan Sveinsson ( keyboards, electric piano, guitar )
- Georg Hólm ( bass )
- Orri Páll Dýrason ( drums )
1 komentarz
-
'Međ suđ í eyrum viđ spilum endalaust' (ponoć po polsku to znaczy 'Z brzęczeniem w uszach gramy bez końca') to piąty album studyjny Sigur Rós. Album, który nie odkrywa jakiejś muzycznej Ameryki, ponieważ zespół eksploatuje na nim patenty dobrze znane z poprzednich płyt. A jednak pod pewnymi względami jest to płyta szczególna. Warto sobie o niej przypomnieć przed premierą najnowszego dzieła Islandczyków, które ma się ukazać pod koniec maja (choć rzecz jasna piracka wersja krąży już po sieci - takie niestety mamy czasy).
Michał Jurek piątek, 27, kwiecień 2012 15:35 Link do komentarza
Jako się rzekło, album 'Međ suđ...' jakichś rewolucyjnych zmian w muzyce zespołu nie przynosi. Mimo to, dokonała się na nim pewna ewolucja. Zupełnie jakby Sigur Rós chcieli trochę wyjść z cienia alternatywnego grania i przesunąć się bliżej muzycznego mainstreamu. Piosenki zawarte na omawianej płycie są bowiem - jak na ten zespół - dość krótkie (na 11 jedynie 3 łamią barierę sześciu minut), przynoszą też znacznie mniej niezwykłych dźwięków, niż na poprzednich albumach zespołu. Nie da się ukryć, że 'Međ suđ...' jest znacznie bardziej przystępna w porównaniu ze swoimi poprzedniczkami, takimi na przykład 'Takk...' czy '()', o 'Von' już w ogóle nie wspominając. Zespół uczynił też pewien ukłon w stronę słuchaczy anglojęzycznych, po raz pierwszy umieszczając na płycie utwór w języku Szekspira (chodzi o finałowy 'All Alright'). Kto wie, może wytwórnia na to naciskała? Również oprawa graficzna znacznie różni się od okładek poprzednich albumów grupy. Do tej pory na obwolutach widniały grafiki tworzone przez członków zespołu, a na okładce 'Međ suđ...' sadzą radosne susy jakieś golasy.
Czy ten zwrot w stronę grania bardziej przyjaznego uszom się opłacił? Komercyjnie na pewno, bo płyta bardzo dobrze poradziła sobie na listach przebojów, i to nie tylko w krajach skandynawskich, ale też w USA i Wielkiej Brytanii. A muzycznie - chyba nie do końca.
'Međ suđ...' rozpoczyna się radośnie i melydyjnie. Czasem wypada to zachęcająco, acz dość przewidywalnie, jak w 'Inní mér syngur vitleysingur' lub 'Viđ spilum endalaust', ale czasem ta przebojowa skoczność jest wręcz natrętna, jak w otwierającym płytę 'Gobbledigook'. Druga część albumu robi się bardziej nastrojowa i melancholijna, a cztery ostatnie nagrania 'Illgresi', 'Fljótavík', 'Straumnes' i 'All alright' wręcz każą przyłożyć głowę do poduszki.
Jednak nie w prostych, kilkuminutowych kompozycjach tkwi niezwykłość muzyki Sigur Rós, ale w umiejętności kreowania muzycznego napięcia i budowania za pomocą nieziemskich dźwięków nastroju z pogranicza jawy i snu. 'Međ suđ...' takich nagrań prawie nie przynosi, z wyjątkiem najdłuższych na płycie utworów 'Festival' i 'Ára bátur'. 'Festival' się pięknie i dość leniwie rozwija, by w drugiej części przyspieszyć i zaskoczyć ognistym zakończeniem, trochę przypominającym przejmujący finał 'Glósóli' z płyty 'Takk...'. Natomiast 'Ára bátur' zapada w pamięć dzięki niebiańskiemu śpiewowi Jonsiego i nutkom wygrywanym na towarzyszącym mu fortepianie, z których w drugiej części utworu wysnuwa się melodia wprost łapiąca za serce (choć drzemiący we mnie cynik powie, że konstrukcja tego utworu powiela budowę wcześniejszego 'Festival'). No, dorzućmy do tej puli jeszcze 'Međ suđ í eyrum' ze względu na charakterystyczne linie wokalne i pulsujący fortepian (mimo że nagranie to znowu dość jednokopytne rytmicznie jest, ale niech tam). Reszta to miłe, czasem leniwie się sączące, czasem wartko płynące, ale w gruncie rzeczy dość niezobowiązujące piosenki, których można posłuchać, jednak na dłużej w pamięci nie zostają.
Wiele wskazuje na to, że album 'Međ suđ...' był jednorazowym eksperymentem. Anonsowany właśnie album 'Valtari' ma być - zgodnie z zapowiedziami członków Sigur Rós - bardziej eksperymentalny i elektroniczny, a mniej gitarowy. W pewnym stopniu sygnalizuje to już odrealniona okładka nowej płyty (statek sunący ponad taflą wody). Wydaje mi się, że to słuszny krok. Na 'Međ suđ...' można wprawdzie znaleźć kilka nagrań, które przysporzą wzruszeń, ale mam wrażenie, że Sigur Rós zgubili na tej płycie to, co wyróżniało ich spośród licznego grona post-rockowych zespołów. Oby na 'Valtari' udało im się to 'coś' ponownie odnaleźć.
Albumy wg lat
Recenzje Post Rock
- Pochodzący ze Śląska November Might Be Fine istnieje już prawie… Skomentowane przez Gabriel Koleński ALL (November Might Be Fine)
- Czasem zastanawiam się, czy takie zespoły jak Cult Of Luna… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Long Road North (Cult Of Luna)
- Epidemicznego recenzowania ciąg dalszy. Tym razem mamy prawdziwą świeżynkę, jeszcze… Skomentowane przez Gabriel Koleński Leaving The 3rd Dimension (Beyond The Event Horizon)
- Jest takie, trochę głupie i podobno nieprawdziwe powiedzenie, że starego… Skomentowane przez Gabriel Koleński From Voodoo To Zen (Tides From Nebula)
- Naprawdę nie bardzo wiedziałem czego spodziewać się po tym albumie… Skomentowane przez Bartek Musielak Niewiosna (Blindead)
- Większość tak zwanych „normalnych” ludzi, gdy ma gorszy nastrój, słucha… Skomentowane przez Gabriel Koleński Kres (Thesis)
- Muszę przyznać, że mam słabość do albumów konceptualnych. Jeśli wiem,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Dystonia (Cereus)
- Dostałem do przesłuchania nową płytę. Nie byłoby w tym może… Skomentowane przez Konrad Niemiec The Deconstruction of Light (Electric Mud)
- Na stołeczny Obscure Sphinx trafiłem dopiero przy okazji albumu „Void… Skomentowane przez Bartek Musielak Epitaphs (Obscure Sphinx)
- Jim Matheos to taki facet, który dla muzyki progresywnej, czy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Drift (Tuesday the Sky)
- Thesis zdecydowanie nie lubi się spieszyć. Poprzednia pełna płyta, „Z… Skomentowane przez Gabriel Koleński Płoń EP 3 (Thesis)
- Przyznaję się zupełnie szczerze, że na jazzie znam się jak… Skomentowane przez Gabriel Koleński Mars Zero (Sekta Denta)
- W moim osobistym rankingu zespołów grających muzykę instrumentalną niemiecki Long… Skomentowane przez Michał Majewski TRIPS (Long Distance Calling)
- Niby wszystko się zgadza. Muzycy tworzący zespół Long Distance Calling… Skomentowane przez Krzysztof Pabis TRIPS (Long Distance Calling)
- Radiohead długo uważałem za zespół wybitnie komercyjny. Taki rock dla… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Kid A (Radiohead)
- Tym razem tekst będzie nieco krótszy niż zwykle. Nie będzie… Skomentowane przez Łukasz 'Geralt' Jakubiak Back To The Beginning (Traces To Nowhere)
- Underfate proponuje nam ciekawą mieszankę różnych gatunków rockowych w instrumentalnym… Skomentowane przez Bartek Musielak Seven (Underfate)
- Earth jest bardzo ciekawą, choć słabo rozpropagowaną grupą. Zwrócić uwagę… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Bees Made Honey In The Lion's Skull (Earth)
- Jak czasem można się przyjemnie zaskoczyć. Swoją przygodę z Crippled… Skomentowane przez Gabriel Koleński White Light Generator (Crippled Black Phoenix)
- Często się pojawiają głosy, iż współczesny rock stał się dźwiękowym… Skomentowane przez Edwin Sieredziński F# A# (Godspeed You Black Emperor!)