O'Malley's Bar

Oceń ten artykuł
(12 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Circles
2. Cul-De-Sac
3. Waterproof
4. Summers, Springs and Winters
5. Hangover Tune
6. Over
7. Clumsy Dance
8. Messages From a Drunken Broom

   Czas całkowity: 50:13
Magda Powalisz: vocal
TMWWTH: guitar, vocals
Radek Maciejewski: guitar, synthetizers, Rhodes piano 
Wojtek Trempala: bass
Tomek Popowski: drums 

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Dawno mi się to nie zdarzyło. Płyta, która z początku mnie nie zachwyciła, w miarę kolejnych odsłuchów zyskiwała coraz bardziej w moich uszach. Po półtora tygodnia katowania mogę jasno stwierdzić: 'O'Malley's Bar' to kapitalny album.

    Przegapiłem poprzedni krążek George Dorn Screams, słyszałem tylko utwory udostępnione przez zespół w sieci. Jeśli są one reprezentatywne dla całości, to 'Snow Lovers Are Dancing', to debiut Dornów był dziełem delikatnym i ulotnym. Na O'Malley's Bar' subtelne fragmenty owszem, też zdarzają się często. Ale kontrapunktują je wybuchy kakofonii. Już pierwsze sekundy otwierającego płytę 'Circles' zwiastują huśtawkę nastrojów - chropawe, nieobrobione riffy niespodziewanie przechodzą w gustowną gitarową plecionkę. 'Summers, Springs And Winters', jedna z najpiękniejszych kompozycji, jakie dane mi było w tym roku słyszeć, cudownie zadumana i rzewna, pod koniec zamienia się w noise'owy atak. Podobnie 'Fire'. Jakby w połowie drogi spotkały się dwie szkoły post rocka - zadumanie charakterystyczne choćby dla Sigur Ros i metalowe ciągotki Cult Of Luna. Przy czym nie możemy w żadnym razie mówić o powielaniu patentów, które ktoś już kiedyś zastosował. Byłoby to dla zespołu głęboko krzywdzące. George Dorn Screams udało się stworzyć własną niszę.

    Co odróżnia bydgoszczan spośród zatłoczonej ostatnio postrockowej sceny? Po pierwsze - nie boją się piosenek. Przywykliśmy, że w tym gatunku wyraziste melodie priorytetem nie są, że rola wokalu jest ograniczona, a jeśli już takowy występuje w większej ilości, to raczej buduje nastrój niż prowadzi utwór (patrz - wspomniani Islandczycy). Dornowie mają pomysły na linie wokalne i przede wszystkim - mają kompetentną wokalistkę. Niski, beznamiętny wokal Magdy Powalisz jest skarbem zespołu, winduje ich i tak już intrygującą twórczość o klasę wyżej. Magda szturmem wdarła się do mojego prywatnego rankingu najlepszych kobiecych głosów i zajmuje tam wysoką pozycję. Kolejnym atutem są pomysłowe partie gitarowe. Panowie potrafią przyciąć riff, zaczarować ciekawym tematem i zaraz potem kompletnie zdeformować brzmienie instrumentu. Co najważniejsze - George Dorn Screams unika brzmieniowego przeładowania, nadmiaru ornamentów, które mnie drażnią w wielu postrockowych produkcjach. Potrafią zdziałać cuda tylko z pomocą zdrowego rockowego rdzenia, przepuszczając go przez swoją niecodzienną wrażliwość.

    Muzyka zdecydowanie na wieczór, ale nie piątkowy. Jest w niej wyciszenie, ale i swoista desperacja. Dobrze jest puścić ją sobie wróciwszy do domu w czwartek, kiedy człowiek już jest zmęczony, a do upragnionego odpoczynku została ostatnia prosta do pokonania. 4/5

    Paweł Tryba poniedziałek, 26, październik 2009 19:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Post Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.