A+ A A-

The Eternal Idol

Oceń ten artykuł
(54 głosów)
(1987, album studyjny)
1. The Shining (5:58)
2. Ancient Warrior (5:34)
3. Hard Life to Love (5:00)
4. Glory Ride (4:48)
5. Born to Lose (3:43)
6. Nightmare (5:17)
7. Scarlet Pimpernel (2:07)
8. Lost Forever (4:00)
9. Eternal Idol (6:35)


Całkowity czas: 43:02
- Tony Iommi    (Lead Guitar)
- Tony Martin    (Vocals)
- Dave Spitz    (Bass)
- Bob Daisley    (Bass)
- Eric Singer    (Drums)
- Bev Bevan    (Percussion)
- Geoff Nicholls    (Keyboards)

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Stwierdziłem, że muszę posłuchać tej płyty. Czy naprawdę jest on aż tak tragiczna jak większość twierdzi. Bo przecież już tyle razy słyszałem płytę która miała koszmarne oceny a mi się podobała. I odwrotnie. Dobre noty a moim zdaniem płyta do kitu. Jak jest w przypadku tego szeroko znienawidzonego albumu??
    Nastała era Tonyego Martina za mikrofonem. Niestety, nastała tez era pudel metalu, co niewątpliwie na tej płycie słychać. Czy jednak jest aż tak źle jak wszyscy mówią??
    Po pierwszym numerze mam mieszane odczucia. Nie jest to w żadnym razie Black Sabbath który znam i kocham. Taki ugrzeczniony metal, ale kompozycja sama w sobie nie jest taka zła. W konwencji popularnego metalu lat 80 jest całkiem niezła. Nawet klawiszy tak bardzo nie słychać. W następnym numerze słychać ich jakby więcej, i choć zwrotka jest ciekawa, to refren jest już wybitnie schrzaniony. No i wokal zaczyna faktycznie drażnić. Hard Life to Love - no taki numer to mógłby w tym samym czasie Whitesnake nagrać. I niby nie są to złe numery, ale gdy się spojrzy na okładkę... No jak byk widnieje tam nazwa Black Sabbath. Bardzo monotonna jest perkusja na tym albumie. Wszystkie kawałki są praktycznie w tym samym rytmie. No i zaczyna się robić źle gdy dominują klawisze. Glory Ride brzmi dzięki nim jak jakiś gorszy power metal i myślę, że to nim momentami inspirowały się niektóre kapele z tego gatunku. Solówkami Iommi raczej nigdy nie zachwycał i tu też nie zachwyca. Najgorzej, że riffy kiedyś kruszące mury straciły swoją moc. Born To Lose choć brzmi jak tytuł z obszernego katalogu Motorhead niestety też nie zachwyca. Wieje nudą. Nightmare zaczyna się od klawiszy, które miały chyba być niepokojące, ale są niestety słodziutkie. Po przejściu perkusji wita nas nie najgorszy riff - ale znów - nijak ma się on do muzyki Black Sabbath. Nadzieja wraca, choć na krótko wraz z miniaturka instrumentalną Scarlet Pimpernel. Choć nie jest to dzieło na miarę Orchid, to jednak mozna tego słuchać bez grymasu zniechęcenia na twarzy. Ale dwie minuty to trochę za mało jak na uratowanie albumu. Bo po nim nastaje Lost Forever. Choć szybki i motoryczny to jakiś taki nijaki jest ten utwór. Kompletnie bez pomysłu. Zawsze pozostaje nadzieja, że tytułowy utwór powinien być dobry. I w tym przypadku to się sprawdza. Atmosferą nawiązuje on do pierwszych dokonań ekipy Iommiego. Jest mroczny i niepokojący. Choć wokal już znowu psuje lekko efekt. Co warto zauważyć - kiedyś Black Sabbtah osiągał taki klimat kompozycji bez użycia klawiszy.
    Podsumujmy - brzmienie lat 80, drażniący wokal, kiepskie riffy i nudne kompozycje. Dwa dobre utwory. Może dałoby radę na większą ocenę gdyby nie nazwa kapeli na okładce. Jednak 2/5
    Black Sabbath nagrało album dla fanów pudel metalowego wcielenia Whitesnake. Dla mnie jest to nie do przełknięcia jednak.

    Rafał Ziemba piątek, 04, lipiec 2008 02:07 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Heavy Prog

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.