Po bezbłędnych płytach z lat 80., skomplikowanym i wielowątkowym 'Seventh son of a seventh son' grupa Iron Maiden dość radykalnie zmieniła styl. Czy powodem była chęć odświeżenia formuły, powrotu do korzeni, czy było to uwarunkowane zmianą gitarzysty - trudno powiedzieć.
Na 'No prayer for dying' nie ma podniosłych utworów, progresywnych odjazdów i żadnych konceptów. Otwieraczem jest tutaj prosty i całkiem niezły 'Tail gunner', który jest jednym z jaśniejszych momentów na tym albumie. Takich prostych utworów jest więcej, bo i numer dwa czyli 'Holy smoke' pomimo nieciekawego początku dość szybko wpada do głowy, od razu wchodzi też 'Bring your dauther' użyty w filmie 'Koszmar z ulicy wiązów'. Uczciwie jednak należy przyznać że żadna z tych kompozycji nie porywa. Utwór tytułowy rozpoczyna się motywem niemal identycznym jak ten z 'Afraid to shoot strangers' a miejscami przypomina trochę 'Fear of the dark' (tyle tylko, że te utwory zostały wydane na następnej płycie zespołu). Tutaj mamy natomiast całkiem niezłą balladę ze spokojnym początkiem i całkiem żwawymi popisami w środku.
Pozytywnym zaskoczeniem jest klimatyczny utwór 'The assassin' od początku porywający chłodną gitarową partią. Narastający tajemniczy klimat psują tylko trochę zbędne i chwilami nietrafione popisy gitarowe. Klimatyczny wydaje się też 'Fates warning', początek jest delikatny i wyciszony, ale trwa tylko nie całą minutę by przeobrazić się w dosyć sztampową kompozycję. Ciekawostką albumu jest 'Mother Russia'. Utwór trochę patetyczny, nawiązujący do kultury rosyjskiej. Chwilami pojawiają się tu dobre pomysły ale jako całość pozostaje raczej ciekawostką. Z pozostałych utworów na uwagę zasługuje ruszający z impetem 'Public enema numer one', niestety później bywa już różnie. Dość typowe maidenowe przygrywanie na przyzwoitym poziomie pojawia się przy okazji 'Run silent run deep', dla odmiany 'Hooks In you' brakuje trochę nawet do przyzwoitego poziomu.
Dziwna to płyta rozpoczynająca jednak dość ciekawy okres w historii grupy. Wolta stylistyczna w stronę prostej muzyki dokonana po 'Seventh son...' jest dość nagła, ale niestety w tej sytuacji wypada na niekorzyść zespołu. Jest tutaj kilka dobrych pomysłów, ale jako całość trudno wyróżnić cokolwiek, przyznać trzeba zarazem że nie ma tutaj żadnych kompozycji przynoszących grupie wstyd. Mam nieodparte wrażenie że Iron Maiden z nowym gitarzystą i w nieco innej stylistyce czuje się tutaj jeszcze niepewnie. Dużo lepszym wariantem tego albumu jest podobny 'Fear of the dark', na którym te pomysły zostały wykorzystane w sposób dużo ciekawszy. Fanom Ironów polecać nie muszę, innych odsyłam do 'Fear of the dark'.
Moja ocena: 3.