A+ A A-

Over Mountain, Under Hill

Oceń ten artykuł
(1 Głos)
(2009, album studyjny)
1.Over Mountain   (6:01)   
2.Under Hill   (6:26)   
3.Black Riders   (4:15)   
4.The King and his Steed   (3:19)   
5.Lost at Sea   (8:24)   
6.Erik   (3:38)   
7.Blue Planet   (3:56)   
8.The Mountain King   (9:05)   
9.Revelations   (6:55)
   
Czas całowity: 51:59
- Jeff Lane  (vocals, guitar, keyboards, bass)
- Jim Nahikian  (drums)
Więcej w tej kategorii: « Utopia

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Bywają takie dni, że mam ochotę posłuchać klasycznego heavy metalu. Staję wtedy przed ciężkim wyborem - nie można w kółko słuchać Iron Maiden, Mercyful Fate, Saxon, Angel Witch czy Judas Priest. Staram się więc szukać młodych zespołów grających w ten sam, stary dobry sposób. Często jednak rezygnuję z tych poszukiwań, gdyż raz po raz natykam się na kolejny power metalowy klon Helloween czy Gamma Ray. Hammerfall, Zonata, Startovarius, Dragonforce, Pegazus i tak dalej... i mam dość. Wracam do Iron Maiden.

    Zespól Heart of Cygnus odkrył mój redakcyjny kolega Yano i muszę przyznać, że sięgnięcie po płytę tego zespołu to był strzał w dziesiątkę. Prawdziwy metal (przy takim stwierdzeniu trudno nie być posądzonym o patos jakim emanuje Manowar:)) i to w dodatku progresywnie pokomplikowany.

    Debiut tego amerykańskiego duetu prezentował ciekawą antyutopię. Tym razem, wraz z albumem 'Over Mountain Under Hill' przenosimy się w charakterystyczne dla metalu, quasi średniowieczne klimaty.

    Na płycie znajdziemy osiem autorskich kompozycji Heart Of Cygnus, oraz cover Iron Maiden - 'Revelations'.

    Okazuje się, że pomysłowość twórców nie ogranicza się tylko do samej muzyki. Jej przejawy widać także w nazewnictwie utworów. Zazwyczaj jest tak, że album nosi swój tytuł od nazwy utworu. Tym razem mamy jakby dwa utwory tytułowe. Pierwszy z nich to 'Over Mountain', drugi natomiast to 'Under Hill'.

    Muzycznie od czasów debiutu nie zmieniło się wiele. Dalej mamy do czynienia z klasycznymi heavy metalowymi riffami, wysokimi wokalami, szybkimi tempami oraz wielowątkowymi kompozycjami, które zdradzają fascynacje rockiem progresywnym.

    Pierwszy numer jest klasycznym przykładem takiego grania, im dalej jednak, tym muzycy kombinują coraz bardziej.
    'Under Hill' jest w bardzo nietypowym, jak na ten rodzaj muzyki, wolnym tempie. Bardzo charakterystyczne riffowanie przywodzi na myśl zarówno płytę 'Horror Show' zespołu Iced Earth jak i solowe nagrania Bruce'a Diciknsona.
    Trzeci z kolei 'Black Riders' jest bardzo przebojowy, ale niestety, nie jest to takie granie jakiego się spodziewałem po Heart Of Cygnus. Niby jest tu miejsce na Maidenowskie zagrywki, charakterystyczne 'patataj' i kąśliwe solo, jednak wokalista śpiewa w nim tak wysoko, że odnoszę wrażenie, iż słucham jakiegoś amerykańskiego pudel metalu.
    O wiele lepsze wrażenie sprawiają natomiast dwa następne numery. Pierwszy z nich 'The King And His Steed' to klasyczny przykład grania pod Helloween czy Gamma Ray. Świetnie, że zespołowi udało się uniknąć przesłodzenia muzyki, co często ma miejsce w przypadku innych zespołów tego gatunku.
    Drugi numer nazywa się 'Lost At Sea' i jest jakby połączeniem Helloween, Iron Maiden oraz Queen. Świetnie zaaranżowany kawałek - motywy gitarowe zmieniają się co chwile, zmienia się także tempo. Znalazło się nawet miejsce na gitary akustyczne i klawisze. Brakuje natomiast naprawdę mocnego wokalu - chciałbym w tym numerze usłyszeć Dickinsona, Tim 'Ripper' Owensa czy Paula Di' Anno. Nie można jednak mieć wszystkiego.
    Gdy usłyszałem początek kolejnej kompozycji przestraszyłem się, że chłopaki nagle zapragnęli grać jak Manowar. Potem jednak zmienili zdanie i zaczęli grać jak zwykła, przeciętna amerykańska kapela rockowa. Aż dziw bierze - z jednej strony mamy klasyczny metal, z drugiej pop, a środkiem płyną progresywne zagrywki i aranżacyjne zawiłości.
    Podobna popową inklinację Heart Of Cygnus prezentuje także w 'Blue Planet'. No cóż, każdemu zdarza się pogubić.
    Na szczęście ostatni numer zespołu 'The Mountain King' jest świetny. Akustyczna gitara, bardzo fajne, przypominające Eloy klawisze... Całość nabiera bardzo podniosłego charakteru a zespół gra tu coś w rodzaj mariażu symfonicznego folku i heavy metalu. Brawo.
    A na zakończenie płyty cover mojego ulubionego utworu Iron Maiden. Nie jest to zły cover. Ba, nawet jest całkiem niezły. Oczywiście brakuje tego charakterystycznego głosu jakim dysponuje Bruce, ale poza tym - bez zarzutu. Tym bardziej, że Iron Maiden nagrało ten numer w pięcioosobowym składzie, a Heart Of Cygnus potrzebowało tylko dwóch muzyków aby go zarejestrować.

    Album ten ma kilka niewątpliwych plusów. Kompozycje są świetnie zaaranżowane i zapadają w pamięć pomimo poziomu ich skomplikowania. Są dobre linie melodyczne, świetne partie gitar (zarówno solowych jak i rytmicznych). Są też niestety i minusy. Do nich należy zaliczyć przeciętny wokal oraz trzy średnie numery. Niestety nie będzie czwórki jak poprzednio. Tym razem muszę dać troszkę niższą ocenę, wierzę jednak, że wraz z kolejnymi płytami poziom zespołu będzie rósł.

    3,5/5

    Rafał Ziemba wtorek, 13, kwiecień 2010 16:04 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Heavy Prog

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.