March Or Die

Oceń ten artykuł
(16 głosów)
(1992, album studyjny)

1. Stand (3:31)
2. Cat Scratch Fever (3:52)
3. Bad Religion (5:01)
4. Jack The Ripper (4:39)
5. I Ain't No Nice Guy (4:16)
6. Hellraiser (4:37)
7. Asylum Choir (3:40)
8. Too Good To Be True (3:36)
9. You Better Run (4:50)
10. Name In Vain (3:06)
11. March Or Die (5:42)

Czas całkowity: 46:50

- Ian "Lemmy" Kilmister / bass, vocals
- Michael "Wurzel" Burston / guitars
- Phil Campbell / guitars
- Tommy Aldrich / drums

oraz:
- Phil "Philthy Animal" Taylor / drums (5)
- Mikkey Dee / drums (6)
- Peter Solley / keyboards
- Slash / guitar (5,9)
- Ozzy Osbourne / vocal (5)

Więcej w tej kategorii: « Motorizer Bastards »

1 komentarz

  • Przemek Kalinski

    Moja ulubiona płyta zespołu. Wydana w 1992 roku mogła i nawet powinna być bardziej popularna. Niestety, wyszła chyba w złym czasie, Gdyby została wydana z 10 lat wcześniej, pewnie spotkałaby się z lepszym odzewem publiki.

    Sama muzyka to jak na Motörhead przystało mocna rock'n'rollowa jazda. Tak właśnie jest przez pierwsze trzy kawałki, w których dostajemy to, za co tyle ludzi uwielbia ten zespół. Po nich następują trzy utwory, które wyróżniają tę płytę na tle innych dokonań zespołu.

    Pierwszym z nich jest 'Jack The Ripper'. Mocny kawałek z zapadającym w pamięć rytmem - mój osobisty numer 'dwa' na tej płycie. Jest numerem dwa, bo tuż po nim następuje numer jeden, czyli ballada 'I ain't no Nice Guy' z gościnnym udziałem niejakiego Ozzy'ego Osbourne'a oraz Slash'a. Ten kawałek moim zdaniem powinien być hitem. Dobre uzupełniające się wokale Lemmy'ego i Ozzy'ego, fajne gitary w tle, solówka Slash'a i dobry tekst (oraz całkiem fajny teledysk). Niewątpliwie jest to perełka z tej płyty. Potem jeszcze jeden mocny punkt - utwór 'Hellraiser', kawałek, który można usłyszeć także w wykonaniu Osbourne'a na jego płycie 'No More Tears'.

    Po tych utworach wracamy na dobrze już znane tory i w tym klimacie "dojeżdżamy" do ostatniego utworu, tutaj zwalniamy i w marszowym tempie kroczymy do końca albumu w rytmie tytułowego 'March or Die'.

    Cóż... świetna płyta, nie ma tu wirtuozerii i nie ma być, Lemmy wie, że nie warto zbytnio kombinować jeżeli jest to niepotrzebne. Dostajemy Motörhead w świetnej formie i na deser balladę z udziałem znanych gości, a co by nie mówić Ozzy rękę ( i głos ) do ballad ma i tym razem to się potwierdziło. Świetna płyta na odpoczynek szarych komórek od bardziej zawiłej i wymagającej muzyki. Prosta muzyka Motörhead i tak jest ok.

    Przemek Kalinski sobota, 08, styczeń 2011 21:53 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Heavy Prog

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.