Abigalis Ghost w drugiej odsłonie jest w zasadzie kontynuacją debiutu. „W zasadzie” , bo są małe zmiany. Zdecydowanie mniej Porcupine Tree, więcej rocka, co niekoniecznie wychodzi im na dobre… Ale ogólnie nadal bardzo dobrze. Doskonale skomponowany i świetnie zagrany album, jednak dla mnie gdzieś ulotnił się czar debiutu. Płyta ma porywające fragmenty, dobre kompozycje i zawodowe wykonawstwo, ale zniknęła magia… 11 utworów, 53 minuty muzyki. Muzyki nadal „z górnej półki”, z piękną melodyką i doskonale zagranej. Ta płyta również powinna przypaść do gustu fanom Porków, zwłaszcza tym, którzy cenią bardziej rockowe wcielenie grupy, co oczywiście nie oznacza , że zabrakło elektroniki i loopów. Są i to bardzo fajne… Po prostu chłopaki dojrzeli i chcąc unikać porównań z Porcupine Tree musieli coś zmienić. Druga część albumu jest bardziej stonowana, są świetne solówki i nieziemska gra basu, co akurat jest kontynuacją debiutu… I dobrze, bo mając takiego basistę, trzeba go światu pokazać… Jest w tej muzyce jakiś niepokój, którego nie są w stanie zagłuszyć potężne riffy gitar, czuć puls wielkiego miasta, czuć 21 wiek… Bardzo ciekawa gra obu gitarzystów jest niewątpliwą ozdobą tej płyty. Polecam ją wszystkim ceniącym nowoczesny prog na wysokim poziomie, a dla amatorów Porków, nadal MUS, oczywiście moim, jak zwykle cholernie subiektywnym zdaniem…..
Aleksander Król wtorek, 02, październik 2012 08:25 Link do komentarza