01. Whole Lotta Love (5:34)
02. What Is And What Should Never Be (4:46)
03. The Lemon Song (6:18)
04. Thank You (4:47)
05. Heartbreaker (4:14)
06. Living Loving Maid (She's Just A Woman) (2:38)
07. Ramble On (4:24)
08. Moby Dick (4:21)
09. Bring It On Home (4:21)
Czas całkowity: 41:29
Robert Plant (vocals, harmonica )
- Jimmy Page (guitar, acoustic guitar, pedal steel guitar)
- John Paul Jones (bass guitar, organ, keyboards)
- John Bonham (drums
1 komentarz
-
Bohaterów mojej dzisiejszej recenzji określa się jako pionierów hard rocka. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Dwa albumy wydane w 1969 roku były czymś zupełnie nowym i przełomowym. Nikt wcześniej nie połączył w tak ostry i udany sposób bluesa z rockiem. Choć próbowali dokonać tego np. The Rolling Stones, jednakże ich dokonania na tym polu wypadają blado w porównaniu do Led Zeppelin. Co prawda już w 1967 swoje płyty wydały takie legendy jak Jimi Hendrix czy The Doors, lecz na ich wydawnictwach wpływ bluesa został wymieszany z popularnym wtedy rockiem psychodelicznym. Warto polecić przy tej okazji znakomity debiut Captain Beefheart – Safe as Milk, choć tam również nie ma tej mocy, którą usłyszymy na krążkach Zeppelinów. Grupa w tamtym czasie dużo koncertowała i druga ich płyta zatytułowana po prostu „II” była nagrywana w wielu studiach w USA oraz Londynie. Basista zespołu tak wspomina tamten czas: „Byliśmy cały czas w tournee. Riffy Jimmy’ego pojawiały się szybko i spontanicznie. Wiele z nich rodziło się na scenie, zwłaszcza podczas długich improwizacji przy okazji „Dazed and Confused”. Musieliśmy je zapamiętać po to aby mieć z czym wpaść do studia gdzieś po drodze.” Wtóruje mu Robert Plant: "To było czyste szaleństwo. Pisaliśmy nowe numery w pokojach hotelowych potem nagrywaliśmy sekcję rytmiczną w Londynie, w Nowym Jorku dodawaliśmy wokal a dogrywki na harmonijce w Vancouver po to aby ostateczny miks dokończyć znowu w Nowym Jorku." Album przebił popularnością swojego poprzednika i podbił wszystkie listy przebojów. Wyprzedził nawet The Beatles! Na koncertach Panowie wykonywali dwudziestominutowe solówki, co było w tamtych czasach nowością. Można się domyśleć, że robili to pewnie po to, by zapoznawać w międzyczasie nowe fanki oraz popijać „soczek pomarańczowy” na backstage’u. Przejdźmy teraz do opisu zawartości. Większość utworów to standardy bluesowe, które grupa po prostu ukradła, podpisując się pod nimi swoimi nazwiskami. W późniejszym czasie przez taką politykę zespołu do sądów trafiło kilkanaście pozwów o naruszanie praw autorskich. „Whole Lotta Love” ze świetnym riffem to “You Need Loving” Williego Dixona, a prawdziwym autorem “The Lemon Song” jest Howlin' Wolf. Kolejnym kawałkiem, o którym warto wspomnieć to “Thank You”, gdzie Page rezygnuje z mocnych, elektrycznych riffów na rzecz gitary akustycznej. Jest to chwytająca za serce ballada, ze znakomitym udziałem John Paula Jonesa grającego tutaj na organach Hammonda. Generalnie sekcja rytmiczna to najmocniejszy punkt tej płyty, natomiast najbardziej może irytować skrzeczący, czasami aż do przesady, wokal Planta. Po chwili spokoju najbardziej żywiołowa piosenka na krążku – Heartbreaker, oszałamiająca zarówno w studiu jak i podczas wykonań na żywo. „Moby Dick” to energicznie zagrane solo perkusyjne, które na koncertach rozrastało się do monumentalnych rozmiarów, a w tekście „Ramble On” doszukamy się wzmianki o Gollumie, co pokazuje jak bardzo aktualna jest to muzyka, bo przecież niedawno w kinach swą premierę miał „Hobbit”. Przyznam się, że do twórczości LZ wracam już bardzo rzadko. Jest to idealny zespół na początek swojej przygody z ostrzejszą muzyką, a ja ten okres mam już dawno za sobą. Zarzutem kierowanym wobec wydawnictwa może być, fakt, iż Anglicy użyli już gotowych kompozycji wywracając je do góry nogami i podpisując jako własne. Dla mnie istotniejsza jest jednak treść, a ich aranżacje wyszły cholernie dobrze. Można próbować walczyć z legendą, ale chyba nie wypada. W końcu Plantowi i spółce można, i przede wszystkim warto, wybaczyć wiele.
Piotr Karasiński wtorek, 15, styczeń 2013 19:23 Link do komentarza
Piotr Karasiński
Albumy wg lat
Recenzje Heavy Prog
- Bardzo nie lubię wszelakiego rodzaju porównań. Nie lubię porównywać jakiegoś… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Far From The Sun (Siena Root)
- Wreszcie nadszedł moment, kiedy biorę oddech od „dark-independetowo-prog-folkowo-hardcore'owo-gothic-ambientowo-metalowo-jakiś-tam jeszcze” klimatów… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Different Realities (Siena Root)
- Keep Rockin’ kojarzy mi się falą polskich zespołów progresywnych, które… Skomentowane przez Gabriel Koleński Seismic Shift (Keep Rockin')
- Wstaje nowy dzień, a właściwie wstał 15 lat temu. Taka… Skomentowane przez Gabriel Koleński A New Day Dawning (Siena Root)
- PHI. Znowu zespół z kraju niemieckojęzycznego, choć tym razem nie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Cycles (PHI)
- Po udanym debiucie sprzed czterech lat w postaci „Into the… Skomentowane przez Łukasz 'Geralt' Jakubiak Screaming Out Your Name (Keep Rockin')
- Jakoś nie miałem okazji zetknąć się do tej pory z… Skomentowane przez Konrad Niemiec Bartók in Rock (Dialeto)
- Perpetual Escape pochodzi z Francji, istnieje od kilku lat, ma… Skomentowane przez Gabriel Koleński Into My Dreams (Perpetual Escape)
- Przyznaję bez bicia, że sam już nie wiem czy lubię,… Skomentowane przez Bartek Musielak Little Something For You To Choke (Killsorrow)
- Dawno nic mnie tak nie ucieszyło jak wiadomość o tym,… Skomentowane przez Michał Jurek Until All Ghosts Are Gone (Anekdoten)
- Flying Colors możemy zaliczyć do tzw. „supergrup”, jako że w… Skomentowane przez Marcin Szojda Second Nature (Flying Colors)
- Po nagraniu udanego i ostatecznie docenionego przez publiczność 'Death Walks… Skomentowane przez Michał Jurek In Hearing Of Atomic Rooster (Atomic Rooster)
- Atomic Rooster to zespół nieco już zapomniany. Miłośnicy brzmień lat… Skomentowane przez Michał Jurek Atomic Roooster (Atomic Rooster)
- Czy zastanawialiście się kiedyś jakby zabrzmiał Symphony X urozmaicony organami… Skomentowane przez Łukasz 'Geralt' Jakubiak Aftereality (SpectAmentia)
- Wydaje się, że Black Ball Suzi nieźle wystartowali ze swoim… Skomentowane przez Paweł Caniboł Jestem (Black Ball Suzi)
- Do tej współpracy po prostu musiało dojść. Jeff Beck już… Skomentowane przez Michał Jurek Beck, Bogert & Appice (Beck, Bogert & Appice)
- Potrzebowałem paru dni żeby dobrze wsłuchać się w materiał i… Skomentowane przez Paweł Caniboł Aftereality (SpectAmentia)
- To była jedna z moich najbardziej oczekiwanych płyt ostatnich miesięcy.… Skomentowane przez Konrad Niemiec Into The Maelstrom (Bigelf)
- Karmamoi - Odd Trip Świeża, wręcz z pod igły płyta… Skomentowane przez Mateusz Tomanek Odd Trip (Karmamoi)
- Kolejny singiel promocyjny przygotowany z myślą o stacjach radiowych. Choć… Skomentowane przez Konrad Niemiec (Another) Nervous Breakdown (Bigelf)