Ostatnio za każdym razem kiedy spotkam jakiegoś znajomego melomana w naszej rozmowie przewija się ten album. Przewija się jako niby nie ten najlepszy w dyskografii Purpuratów, ale jako taki, którego chce się nam słuchać kiedy już 'In Rock' i 'Fireball' mamy po dziurki w uszach. Z czysto subiektywnej perspektywy człowieka, który to co niby najlepsze od Deep Purple zna na pamięć 'Come Taste The Band' jawi się jako absolutny faworyt. I właśnie nad tym fenomenem od jakiegoś czasu się zastanawiam.
Ta płyta jest rodzynkiem w dyskografii Fioletowych. Historię każdy mniej więcej zna, ale pokrótce przypomnę. W trakcie nagrywania 'Stormbringera' Rysiek nie mógł dojść do ładu ze swoimi kolegami i wkrótce odszedł z zespołu zakładając Rainbow. Jednak reszta jego dawnych kolegów nie chciała tak łatwo rozstać się z marką Deep Purple, ściągnęła więc ze Stanów młodego zdolnego gitarzystę Tommy'ego Bolina. I naprawdę nie umiem sobie wyobrazić lepszego wyboru. Zespół za sprawą nowego wioślarza zmienił kurs. Płyniemy na Amerykę! - zakrzyknął Bolin. I świetnie, że to zrobił, bo dopłynęli dalej, a przede wszystkim kompletnie gdzie indziej - niż kiedykolwiek wcześniej czy później.
Wpływy muzyki amerykańskiej bardzo odświeżyły Purpli. Tommy potrafił zagrać chyba wszytko, ale mnie zawsze kojarzył się trochę z Duanem Allmanem i tym jego wyluzowanym południowym feelingiem. Bolin miał coś bardzo podobnego, nie tylko tutaj, u Mouzona na płycie 'Mind Transplant', również z '75, grał podobnie. Tylko że w jego grze southern rockowy element zlany był z funkiem, bluesem i fusion. Czyli w samej tylko grze Bolina mamy już znaczną część sceny amerykańskiej. A jeżeli dodamy do tego soulowe zacięcie Hughesa ('This Time Around') to naprawdę widać, że panowie Wyspy Brytyjskie zostawili za sobą tak daleko, jak tylko mogło się to przydarzyć kapeli złożonej z Amerykanina i czterech Angoli.
Jak na tym wyszli? Fantastycznie! Piosenki są znakomite, Bolin jako kompozytor wypadł równie genialnie co jako gitarzysta. Duet wokalny Coverdale / Hughes osiągnął tu absolutne mistrzostwo, Jon Lord gra cudownie, czasem jest naprawdę blisko fusion, czasem generuje takie dźwięki, że ci wszyscy goście od "kosmische musik" mogli czuć się zagrożeni. Z piosenek aż ciężko wybrać te najlepsze. Bezwzględnie końcówka płyty urywa człowiekowi wszystko! Trzy ostatnie numery to najpierw świetna piosenka 'This Time Around' z niezwykle ekspresyjnym wokalem Hughesa, następnie ponury sabbathowski riff i wspaniałe pasaże gitarowe Bolina 'w Owed to 'G', a na koniec niesamowite, niemal jazzrockowe 'You Keep on Moving'. No ale przecież otwierający album 'Comin' Home' z wpadającym w ucho refrenem też uwielbiam, tak samo jak 'Dealer' (jak widać w przedwczesnej śmierci Tommy'ego nie było przypadku) ze ślicznym, arcy-purplowskim zwolnieniem w środku, no naprawdę każdy utwór z tej płyty jest wspaniały.
Dlaczego ten album tak bardzo podoba się tym, którzy już trochę muzyki (nie tylko Purpurowej) mieli okazją w życiu usłyszeć? Zaryzykuje twierdzenie, że amerykańska muzyka, którą 'Come Taste The Band' jest nasiąknięte jest dojrzalsza od brytyjskiej. Brak jej tego nadęcia, tej wydumanej refleksyjności - przeciwnie, jest szczera, prawdziwa i naturalna. Im więcej słucham muzyki, tym bardziej przedkładam USA nad Anglię, a zaznaczam że wyszedłem z pozycji całkowicie odwrotnej. Jeżeli więc macie już serdecznie dosyć klasycznych dzieł Deep Purple, a myśl o tysięcznym posiedzeniu z albumem 'Machine Head' napawa Was zgrozą sięgnijcie po 'Come Taste The Band'. Nie będziecie żałować, zaręczam.