A+ A A-

In Concert with the London Symphony Orchestra

Oceń ten artykuł
(542 głosów)
(1999, album koncertowy)
CD1
1. Pictured Within 8:38
2. Wait A While 6:44
3. Sitting In A Dream 4:01
4. Love Is All 4:40
5. Via Miami 4:51
6. That's Why God Is Singing The Blues 4:02
7. Take It Off The Top 4:43
8. Wring That Neck 4:38
9 Pictures Of Home 9:28

Czas całkowity: 51:47

CD2
1. Concerto For Group And Orchestra - Movement I 17:04
2. Concerto For Group And Orchestra - Movement II 19:43
3. Concerto For Group And Orchestra - Movement III 13:28
4. Ted The Mechanic 4:50
5. Watching The Sky 5:38
6. Sometimes I Feel Like Screaming 7:44
7. Smoke On The Water 6:44

Czas całkowity: 75:15
- Ian Gillan (vocals)
- Steve Morse (guitar)
- Roger Glover (bass)
- Jon Lord (keybords)
- Ian Paice (drums)

- Paul Mann (conductor)
- London Symphony Orchestra (orchestra)

gościnnie:
A.McRobbie, M.Buchanan, P. Brown, M. Argandona, S. Brown, M. Anderson, R.J. Dio, G. Preskett, S. Morris, E. Hardin, A. Whitehead, P. Spong, R. Lorimer, S.C. Clarke, T. Sanders, D. LaRue, V. Romaine;

1 komentarz

  • jacek chudzik

    Ta płyta ma trzech bohaterów.
    Pierwszym z nich jest kompozytor i dyrygent sir Malcolm Arnold. To on pomógł młodemu muzykowi, jakim był ongiś Jon Lord, w realizacji jego marzenia - utworu na orkiestrę i zespół rockowy. On doprowadził do realizacji projektu pierwszego Concerto, on zmusił (dosłownie) królewskich filharmoników do współpracy z jakimiś 'podrzędnymi beatlesami'. Drugim jest Marco de Goeij, duński kompozytor młodego pokolenia, który zaproponował J. Lordowi pomoc w odtworzeniu partytury Concerto, po tym jak zaginęła w 1970 roku. Trzecim bohaterem jest Paul Mann, dyrygujący na tej płycie London Symphony Orchestra, człowiek który również włożył wiele wysiłku w to, by przywrócić Concerto do życia. Im wszystkim Jon Lord zawdzięcza to, że jego niezwykła kompozycja, jaką jest Concerto, w ogóle zaistniała w świecie muzycznym.

    Concerto jest utworem-wydarzeniem i powracając na scenę po 30 latach uzyskało należną mu oprawę. Deep Purple zaprosili do udziału w koncercie wielu swych przyjaciół ze świata muzyki, a ze znakomitych rockowych gości wymienić można choćby R. J. Dio. Pierwszą część koncertu stanowią właśnie nagrania Purpli, którzy wraz z przyjaciółmi odświeżali utwory ze swych solowych dokonań. Po kolei usłyszymy zatem coś z samodzielnej twórczości Lorda, Glovera... Nagrania te są na ogół przyjemne, choć mogą też i nużyć - zwłaszcza, że nie dla nich słuchamy tej płyty. Jeden utwór muszę jednak tu wyróżnić - wspaniały, otwierający album 'Pictured Within'. Pierwszą płytę kończą już wykonania utworów Purpli zagranie 'z pomocą' orkiestry. Po nich otrzymujemy już to na co czekaliśmy...

    ...Drugą płytę kończą znowu piosenki Purpli wzbogacone o brzmienie orkiestry. Są to rzeczy miłe, cieszące uszy fanów, ale poniekąd i przewidywalne. Bo i co można dodać do klasyków rockowych? Partie smyków? Pogłos kotłów? Zresztą, wszyscy którzy słyszeli 'Symphony&Metallica', czy wyczyny Scorpionsów z orkiestrą mogą sobie wyobrazić z czym mamy tutaj do czynienia. W ramach bonusów do drugiej płyty zostało dołączone nagranie video 'Smoke On The Water' z koncertu.

    A samo Concerto?
    Po pierwsze: dobre. Po drugie: bardzo dobre. Po trzecie: wspaniałe!

    To co Lord, z de Goeijem i Mannem zmajstrowali nie jest wiernym odtworzeniem utworu, który mieliśmy okazję usłyszeć w 1969 roku, chociaż główny zarys dzieła pozostał ten sam. Trzyczęściowa forma muzyczna Concerto dalej posiada oparcie w barokowym concerto grosso, rozdzielając materiał muzyczny pomiędzy solistów i orkiestrę. Z tym rozwiązaniem wiąże się wymowa ideowa dzieła, o ile o takiej można mówić. Solistą jest zespół - Deep Purple. Jak zatem zespół rockowy podzieli się muzycznym terytorium z orkiestrą? Jak możliwa jest koegzystencja tych dwóch różnych światów? Część pierwsza Concerto wyraźnie artykułuje wątpliwości skrywane w tych pytaniach. Orkiestra rozbija się o zespół. Zespół spala się w konfrontacji z orkiestrą. Brzmienie orkiestry okazuje się blade na tle zespołu. Zespół na tle orkiestry bryluje muzycznym prymitywizmem, arogancją i agresją. Część druga - miedzy antagonistami następuje zbliżenie. Poznali się już, wiedzą na co ich stać i teraz zastanawiają się czy jest o co kruszyć kopie. W tej najdłuższej i najbardziej lirycznej części Concerto pojawia się pytanie: współzawodniczyć czy współpracować? Odpowiedź pada już w 'Movement III' Concerto. Niedawni przeciwnicy i muzyczni wrogowie decydują się na współpracę, której efekt jest...przerażający. Cała trzecia część jest jednym wspólnym galopem, pędem. Dokąd? ...Niesamowite tempo utrzymane jest przez całe 13 minut. Riffy, dokładnie te same, które w części pierwszej rozdzierały brzmienie orkiestry, teraz okazują się być tym, czego dziełu w warstwie brzmieniowej akurat potrzeba. Solówki stanowią integralną część muzyki granej przez orkiestrę, a swoistym kuriozum jest fakt, że nawet krótkie perkusyjne solo nie burzy kompozycji utworu. Efekt przechodzi najśmielsze oczekiwania...

    Concerto For Group And Orchestra w roku 1969 przecierało szlaki współpracy orkiestry i grupy rockowej, pokazując że coś takiego jest w ogóle możliwe. Concerto z 1999 roku doprowadza idee sprzed trzydziestu lat do perfekcji. Lord miał trzy dekady na przemyślenie swojego dzieła, w międzyczasie próbował też pisać inne podobne kompozycje. Teraz, odtwarzając Concerto wykorzystał wiedzę i doświadczenie nadając swojemu największemu dziełu ten szlif, którego mu niegdyś brakowało. Gdy idzie o zespół to przede wszystkim została ograniczona rola gitary, poprzez skrócenie przydługich solówek. Partie orkiestry zostały zaś przeorientowane, gdy idzie o muzycznych patronów. Od wpływów Mahlera, Brucknera, czy muzyki współczesnej, których to obecności można się było dosłuchiwać trzydzieści lat temu, do prostszych harmonii spod znaku Dvoraka, czy Wagnera. Zyskała na tym niewątpliwie przejrzystość Concerto, a ujmując jednym słowem ten nowy błysk Concerto, wyartykułować należałoby pięć sylab: MO-NU-MEN-TAL-NOŚĆ!!

    Na koniec przyznam się do tego, że stara wersja Concerto zupełnie nie przypadła mi do gustu. Z trudem mi się jej słuchało. Mniej niż bardziej ale zawsze przykry był to dla mnie obowiązek. Z kolei Deep Purple 'In Concert With The London Symphony Orchestra' nie jest płytą, która się na mojej półeczce kurzy...

    jacek chudzik wtorek, 19, luty 2008 01:59 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Heavy Prog

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.