A+ A A-

Radio Voltaire

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2018, album studyjny)

01. Radio Voltaire - 7:06
02. The Dead Club - 4:12
03. Idlewild - 6:03
04. I Don't Know Why - 5:25
05. I Won't Break So Easily Any More - 5:30
06. Temple Tudor - 4:32
07. Out Of Time - 6:22
08. Warmth Of The Sun - 1:50
09. Grey Shapes On Concrete Fields - 4:42
10. Keep The Faith - 5:38
11. The Silent Fighter Pilot - 4:50


Czas całkowity - 56:10



- John Mitchell – wokal, gitara
- Pete Trewavas – gitara basowa, instrumenty klawiszowe
- Craig Blundell – perkusja
oraz:
- John Beck – instrumenty klawiszowe



Więcej w tej kategorii: « Picture

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Istnieją takie zespoły czy projekty muzyczne, które powstają z potrzeby serca, z wielkiej sympatii i szacunku poszczególnych muzyków względem siebie. W innych przypadkach mamy do czynienia z inicjatywami wytwórni, która podchodzi do tych spraw bardziej od strony marketingowej. Nowa płyta Kino, projektu Johna Mitchella (m.in. Arena, It Bites, Frost*, solowy Lonely Robot) i Pete’a Trewavasa (m.in. Marillion, Transatlantic) lokuje się gdzieś pośrodku. „Radio Voltaire” miało być w założeniu trzecią płytą Lonely Robot, ale ktoś podpowiedział Mitchellowi, być może słusznie, że to może być zbyt szybko, więc John zwrócił się do swojego dobrego kumpla Pete’a i dalej jakoś poszło. Na nowym albumie Kino, podobnie jak na debiutanckim „Picture” sprzed 13 lat, pojawia się klawiszowiec John Beck (kompan Mitchella z It Bites, więc wszystko zostaje w rodzinie), ale tym razem tylko gościnnie. Drogi Chrisa Maitlanda i kolegów już dawno się rozeszły, ale na jego miejsce bez problemu wskoczył, bardzo dobrze znany w tych kręgach, perkusista Craig Blundell. Zatem pomysł poddała faktycznie wytwórnia, ale rozwinęli go dobrzy znajomi. I dobrzy muzycy.
    Biorąc pod uwagę dorobek i przeszłość artystów biorących udział w powstaniu „Radio Voltaire”, album ma zaskakująco mało wspólnego z rockiem progresywnym, nawet jego odświeżoną wersją królującą w późnych latach 80-tych i 90-tych. Zawartość albumu to szlachetny, ambitny, ładnie zaaranżowany i doskonale wyprodukowany pop-rock. Utwory są dość proste, choć niektóre są nieco bardziej rozbudowane (a i tak tylko tytułowy nieznacznie przekracza 7 minut, reszta pozostaje w okolicach 5). Jednak, ich konstrukcja jest dość standardowa, zdarzają się wprawdzie przejścia i pauzy, ale większość jest przewidywalna i nie buduje napięcia, ani nie wpływa na atmosferę. Nie zabrakło oczywiście solówek gitarowych. W tej kwestii również nie ma zaskoczeń, John Mitchell postawił bardziej na emocje niż ekwilibrystykę, czyli tak jak ma w zwyczaju. Nie mniej, jego solówki w „Idlewild”, „I Don't Know Why”, „Keep The Faith” czy „The Silent Fighter Pilot” robią wrażenie. Warto wspomnieć, że Mitchell w ramach Kino pełni również funkcję wokalisty, może nie jest w tym wybitny, ale co najmniej poprawny i pasuje do muzyki.
    Jeśli chodzi o poszczególne kompozycje, najlepiej bronią się kawałki skrajne, rozpoczynające i kończące album – rozbudowany utwór tytułowy i utrzymany w niepokojącym nastroju „The Silent Fighter Pilot” oraz ballady. Te najspokojniejsze fragmenty albumu są zjawiskowo urocze i kojące, oczywiście trochę ckliwe, ale to jest w pewnym sensie elementem takiej nostalgicznej formuły: rozmiękczający serce „Idlewild”, w dużym stopniu akustyczny „Temple Tudor” i jakby wchodzący w walc „Keep The Faith”. Na płycie wyróżnia się również dynamiczny i przestrzenny „Out Of Time” z fajnym motywem przewodnim, niestety jest to zmarnowany potencjał, ponieważ ten motyw nie jest obudowany niczym ciekawym dookoła. Za to kompletnie nietrafione są próby ożenienia dość szlachetnych kompozycji z ultra melodyjnymi, niemal pop-punkowymi refrenami w „I Won't Break So Easily Any More” i „Grey Shapes On Concrete Fields”.
    Mimo, że mamy do czynienia z utworami bardzo melodyjnymi, chwytliwymi i przystępnymi, „Radio Voltaire” to dość dziwny album. Pomijam już fakt, że ta przebojowa i nowoczesna muzyka trochę gryzie się z nazwiskami muzyków kojarzonych z rockiem progresywnym. Przede wszystkim, uważam, że z tym albumem jest trochę jak ze słodyczami - na krótszą metę dostarczy dużo przyjemności, ale po pewnym czasie zbrzydnie i zacznie zalegać w kącie. Najnowszej propozycji Kino bardzo miło się słucha, ale to zdecydowanie za mało, by zawiesić ucho na tej płycie na dłużej. Można „Radio Voltaire” polecić fanom prostszych, choć niezupełnie banalnych form, jednak zwolennicy pełnokrwistego proga mogą połamać sobie swoje zaostrzone zęby na tym materiale.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński niedziela, 13, maj 2018 19:04 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.