Echos

Oceń ten artykuł
(21 głosów)
(2003, album studyjny)

01. Kyrie - 12:44
02. Durch Nacht und Flut - 6:05
03. Sacrifice - 9:30
04. Apart - 4:18
05. Ein Hauch von Menschlichkeit - 5:07
06. Eine Nacht in Ewigkeit - 5:54
07. Malina - 4:50
08. Die Schreie sind verstummt - 12:42

Czas całkowity - 1:1:10

- Tilo Wolff - wokal, instrumenty klawiszowe
- Anne Nurmi - wokal, instrumenty klawiszow
- Jay P. - gitara, gitara akustyczna, gitara basowa, mellotron )
- Manne Uhlig - perkusja
- Thomas Nack - perkusja

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Elodia Lichtgestalt »

1 komentarz

  • Dariusz Maciuga

    Kiedy po raz pierwszy usłyszłem "Echos", a było to zaraz po premierze w 2003 roku, uznałem, że jest to chyba najlepsza gotycka płyta, z jaką miałem do tej pory do czynienia. Był to też pierwszy album Lacrimosy, jaki w ogóle słyszałem. Mimo, że zespół Tillo Wolfa ma na koncie parę lepszych płyt od tej, to przez piętnaście lat właśnie "Echos" była dla mnie magnum opus Lacrimosy. Okazało się jednak, że kiedy po dłuższym czasie powróciłem do niej, musiałem zweryfikować swój pogląd. Obecnie nadal mam sentyment do "Echos", ale to już nie to samo co kiedyś. Mimo wszystko obiektywnie patrząc - nie jest źle.
    Stwierdzenie, że album przepełniony jest patosem i melancholią, mogłoby się wydawać przesadą, tudzież banałem tylko że... trudno o trafniejsze podsumowanie jego zawartości. Już pierwszy utwór, dwunastominutowa uwertura "Kyrie" wprowadza w ogólny nastrój płyty. Wymienione wyżej cechy są tu bardzo wyraźne. Co więcej - one dominują. Utwór ten jest klasyczną symfonią chóralnego śpiewu i religijnej treści, w związku z czym jego analizowanie jest raczej bezcelowe. Jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, że jest to idealne wprowadzenie do płyty i można nawet zaryzykować uznaniem"Kyrie" za osobliwe intro. Kolejnym utworem jest "Durch Nacht und Flut" - dość żywiołowy rockowy numer. Zważywszy na zastosowanie w nim bardzo klasycznego instrumentarium posiada specyficzną, jakby podskórną melancholię, równoważoną "weselej" brzmiącą partią... oboju. Właśnie ta posępna, przepełniona poczuciem samotności i wyobcowania atmosfera uwydatnia się w pełni w dwóch następnych utworach: "Sacrifice" i "Apart". Stanowią one w moim przekonaniu rdzeń całego albumu i to one nadają mu niepowtarzalnego charakteru. Nawet więcej - są punktem odniesienia w odbiorze całego krążka. Bez cienia przesady można uznać, że duża w tym zasługa Anne Nurmi, która swoim głosem nadaje tym utworom lekkości, a z drugiej jednak strony powoduje, że stają się mocno "gotyckie", a co za tym idzie, są podszyte bardzo ciemną i przygnębiającą atmosferą. Dodać trzeba też, że w "Apart" zastosowano instrument, który od zawsze kojarzy się z budowaniem mrocznego nastroju. Chodzi o mellotron. Szkoda tylko, że Tillo i Anne nie wprowadzili go na stałe,dzięki czemu ich muzyka stałaby się jeszcze bardziej niesztampowa, a czego "Apart" jest najlepszym dowodem. Kolejne utwory to: nieodbiegający klimatem od dwóch poprzedników "Ein Hauch von Menschlichkeit", następnie typowo fortepianowo - smyczkowa ballada z lirycznym głosem Tillo - "Eine Nacht in Ewigkeit" oraz "Malina" - drugi mocno rockowy utwór, jednak bardziej ekspresyjny niż "Durch Nacht und Flut". Charakterystycznym i w sumie dość zaskakującym manewrem jest użycie w nim klawesynu, który jest obecny od początku do końca utworu i słyszalny niemal bez przerwy. Pomimo tego, instrument ten doskonale podkreśla dynamikę utworu. Płytę zamyka "Die Schreie sind verstummt", drugi kolos, trwający, co ciekawe tyle samo czasu co "Kyrie". Po raz kolejny zespół prezentuje do wysłuchania symfonię i chór, jednak oparte na rockowym instrumentarium i bardzo emocjonalnym wokalu Wolfa. W jednym zdaniu można określić ten utwór jako orkiestralny, ciężki i gitarowy, momentami wręcz operowy, wolny, patetyczny i niepokojący.
    Czy więc "Echos" wyróżnia się w jakiś sposób spośród pozostałych płyt grupy? Tak i nie. Wszystko zależy od punktu widzenia. Muzycznie, to znaczy - instrumentalnie, wokalnie i tekstowo, większej zmiany nie ma. To nadal Lacrimosa, znana od przełomowego albumu "Inferno". Z tej perspektywy nie da się oznaczyć "Echos" mianem czołówki w dyskografii. Z drugiej strony jest to album okraszony dużo większą dawką gotyckiej melancholii oraz rzewnej i apatycznej atmosfery w porównaniu do pozostałych płyt (po "Inferno"). Tym samym jestem zdania, że ten album jest o krok
    bliżej do pierwszych trzech płyt i może stanowić swego rodzaju pomost pomiędzy starą, prostą Lacrimosą, gdy Tillo tworzył całkiem sam, a nową, rozbudowaną instrumentalnie i muzycznie, kiedy ma do dyspozycji cały zespół, chóry i orkiestrę symfoniczną. Jest to raczej kwestia analogii w kreowaniu opisywanej tu atmosfery i przekazywania emocji, niż realnych podobieństw instrumentalnych, aranżacyjnych i warsztatowych. Tych bowiem tak naprawdę nie ma, ponieważ Lacrimosa z czasów "Angst" - "Einsamkeit" - "Satura" to zupełnie inna historia. Zaś jej jedynym - choć, zaznaczam: niezbyt głośnym - echem pozostaje do dziś "Echos".

    Dariusz Maciuga piątek, 05, listopad 2021 17:45 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.