1. Anon.i’m
2. Neophyte
3. 0100Horsemen
4. Disasterpiece
5. Everyone’s a Scandal
6. Selfie
7. Stalker
8. #HatersGonnaHate
9. Forever20
10. Analog Afterlife in a Digital World (Coda)
Rafał Żak: all instruments
1. Anon.i’m
2. Neophyte
3. 0100Horsemen
4. Disasterpiece
5. Everyone’s a Scandal
6. Selfie
7. Stalker
8. #HatersGonnaHate
9. Forever20
10. Analog Afterlife in a Digital World (Coda)
Rafał Żak: all instruments
Generalnie staram się na nie recenzować bezpłatnych dałnlołdów, ale zrobię wyjątek, bo płyta ciekawa, artysta całkiem utytułowany i jeszcze połączył nagranie albumu ze swoistą kontestacją.Rafał Żak jest muzykiem samowystarczalnym – sam śpiewa i nagrywa wszystkie partie instrumentów na albumach swojego projektu Ordinary Brainwash, który doczekał się już trzech wciąż dostępnych w sklepach krążków. Ordinary Brainwash porusza się, powiedzmy z grubsza, w stylistyce wyznaczonej przez maestro Stevena Wilsona. Czyli rock progresywny ożeniony z dużą dawką elektroniki i szczyptą psychodelii. Nie jest to inspiracja szczególnie oryginalna (czytaj: progresiarze czerpią garściami z dorobku Wilsona od jakichś dwóch dekad), ale Żak w tej wyeksploatowanej już niszy porusza się z gracją.
Czemu facet z wyrobioną już w światku polskiego progresu marką (a to całkiem rozległy światek) zdecydował się zafundować słuchaczom za darmo album dystrybuowany dzięki torrentom – nie mam pojęcia. Chętnie się dowiem. Wiem natomiast, że w tym wypadku nazwa jego projektu świetnie koresponduje z treścią. Bo jego najnowsze dziecko, „I’m Not Addicted”, to koncept album. Gorzki ten koncept, psiakrew, wyjątkowo gorzki… Na czwartym albumie formacji Zwyczajne Pranie Mózgu opisano chyba największą pralnię mózgów naszego stulecia. Domyślacie się jaką. Wystarczy zerknąć na okładkę. Sam Żak na poświęconej albumowi stronie parę razy się „myli” zanim znajduje właściwą nazwę. Jak się to draństwo nazywa? Famebook? Nieee, Failbook? Też nie, Fuckbook? Fakebook? A właśnie, Facebook.
Czy nie macie wrażenia, ze jesteście uzależnieni? Żak w lirykach dotyka kolejnych zjawisk, jakimi obrosło przeniesienie życia towarzyskiego do netu: hejtingu, fotek selfie, tabloidyzacji mediów informacyjnych, lansu. Ręka w górę kto jest od tych kwestii tak w stu procentach wolny. No właśnie… Ale wszystko to są odpryski najważniejszej rzeczy, jaką niesie z sobą nałóg fejsa: alienacji, zaniku prawdziwych międzyludzkich więzi. Takich namacalnych. Oko w oko, ręka w rękę, z uściskami, pocałunkami, uśmiechami…
Muzycznie – hołd wiernopoddańczy dla późnego Porcupine Tree. Eteryczne pejzaże a’la Pink Floyd (tu i tam stylowo podbarwione saksofonem, co tylko potwierdza skojarzenia) kontrastowane są ostrymi, przycinanymi riffami. Mnóstwo dzieje się na drugim i trzecim planie. Jakieś elektroniczne zgrzyty, szumy i pulsy ,a przede wszystkim głosy – główną linię wokalną uzupełniają ciekawe harmonie albo recytacje w tle (tu akurat kłania się „ankieta” z „Ciemnej Strony Księżyca” Floydów). Składa się to wszystko na naprawdę gęsta muzyczną tkankę. Słucha się tego bardzo przyjemnie, choć raczej jako długiego słuchowiska – nie da się z tej płyty (wróć! Pliku!) wykroić singlowych hitów. Zresztą wątpię, by było to intencją autora. Trudno mi określić ten album jako nowatorski, ale w czasach, gdy Steven Wilson, prekursor takiego stylu, podryfował w inne rejony i raczy nas retro brzmieniami a’la lata 70te – dobrze, że do głosu dochodzą zdolni kontynuatorzy (oprócz Żaka – choćby Amerykanie z Abigail’s Ghost). Nie każdy artysta musi wywoływać rewolucję.
Solidny album. I potrzebny. Bolesny, ale potrzebny. Tu jest link do strony tej niezależnej produkcji: http://www.getaddicted.blue/
A teraz najlepsze. Stronę Facebook Ordinary Brainwash znajdziecie pod tym adresem: https://www.facebook.com/ordinarybrainwash
Ocena punktowa: 3,5/5