A+ A A-

Leidenschaft

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2021, album studyjny)

01. Liebe Über Leben - 6:10
02. Führ Mich Nochmal in den Sturm - 5:58
03. Kulturasche - 4:22
04. The Daughter of Coldness - 4:30
05. Raubtier - 4:46
06. Die Antwort Ist Schweigen - 6:22
07. Celebrate the Darkness - 5:20
08. Augenschein - 4:48
09. Die Liebenden - 4:11
10. Exodus - 8:21

Czas całkowity - 54:48

- Tilo Wolff - wokal, gitara, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe
- Anne Nurmi - wokal, instrumenty klawiszowe
- JP Genkel - gitara
- Michael Mohr - perkusja
- Roman Scholz - gitara basowa
- Sandrina Vorunzova - dodatkowy wokal
- Andrea Gronau - dodatkowy wokal
- The Lacrimosa Session Orchestra

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Testimonium

1 komentarz

  • Dariusz Maciuga

    Zanim przejdę do sedna, muszę szczerze przyznać, że ogarnęło mnie prawdziwe przerażenie, kiedy długo po premierze (czyli po 24.12.2021) nadal był spory problem z dostępnością tej płyty w Polsce, a potencjalna możliwość nabycia wiązała się z wydatkiem ponad stu złotych. Jednak wskutek tzw. „spisku urodzinowego” nowy album Lacrimosy wpadł w moje ręce i dziś sukcesywnie zaspokaja moją nienasyconą żądzę pochłaniania dźwięków.

    Dość często myślałem na temat możliwego kierunku, w jakim mógłby potencjalnie podążyć duet spod znaku płaczącego arlekina na następcy „Testimonium”. I przyznam, że miałem spore obawy z tym związane. Otóż ostatnie pięć albumów miało, z grubsza rzecz ujmując pewną cechę wspólną: stereotypowość. Oczywiście jest to stereotypowość w ściśle określonych przez Tilo i Anne ramach, więc tak do końca nie jest to zarzut. Pomimo tego, że są to płyty dobre i zawierają sporo utworów wyjątkowo interesujące, to zabrakło im jakiegoś powiewu świeżości. Brakło czegoś, co wprowadzałoby, chociażby małymi krokami nową jakość w muzykę. Po wydaniu „Testimonium” problem polegał na tym, że kolejna płyta, która zachowywałaby to status quo mogłaby być w istocie wyrazem stagnacji lub bezpiecznego bazowania na tym, co sprawdziło się przez lata. Ale do rzeczy. „Leidenschaft” wprowadził niemałą konsternację i zamieszanie do mojego dotychczasowego myślenia o muzyce Lacrimosy. Zwłaszcza w kontekście tego, co napisałem o moich obawach. Niespodzianka polega bowiem na tym, że tym razem dostajemy młodszą o 23 lata siostrę płyty „Stille”. Zaskoczenie jest tym większe, że tamta płyta nie była niczym wyjątkowym. Tilo i Anne zrobili nagły zwrot w kierunku brzmienia i klimatu z tej właśnie płyty. Tym, co rzuca się w uszy jako pierwsze, jest surowe brzmienie. Gitary nie prezentują szerokiego spektrum efektów, właściwie są ograniczone do jednego przesteru (fuzza). Perkusja brzmi nieco głucho, chociaż bardzo przestrzennie. Nie ma też obecnej dotychczas ekspresyjności, opartej na brzmieniach symfonicznych połączonych z typowo rockową dynamiką. Ostatecznie całość jest bardziej stonowana. Z kolei atmosfera jest zimniejsza i posępniejsza, przez co płycie jest dużo bliżej do gotyckiego rocka i metalu. Czyli właściwie do tego, z czym Lacrimosa była (niekoniecznie słusznie) zawsze kojarzona.

    Dźwięki to jednak tylko część zawartości płyty. Drugą jest przekaz słowny. W przypadku „Leidenschaft” nie można przejść obojętnie obok tekstów, bo rzucają one światło na cały kontekst albumu. Jak zwykle dotyczą one standardów takich jak miłość, śmierć, mrok, pożądanie, więc ogólnie mówiąc – rewolucji nie ma. Jednak pewna „grupa” liryków może wprawić w niemałe zakłopotanie tych, którzy zdecydują się w nie wsłuchać lub / i poczytać. Nie będę wchodził w szczegóły, a tylko rzucę hasłami, które zawierają niektóre utwory: upadek naszej cywilizacji, niszczenie kultury, strach, panika, maski na twarzach... Mało? To na dobitkę mamy: rozporządzenia, jeden tok myślenia itp. Pozostawię to bez komentarza. Zwieńczeniem i niejako ukoronowaniem przesłaniania albumu jest „Exodus”, w którym Tilo bez ogródek śpiewa o tym, że każdy chce mieć swoją prawdę, ale nikt nie ma odwagi przyznać, że istnieje prawda wyższa, obiektywna. Wypowiada też jasną deklarację: „Ja opuszczam ten świat i zamykam za sobą jego bramy. Jestem daleko poza nim i nigdy do niego nie wrócę”. Nie będę ukrywał, że te teksty to mocna strona tego albumu, ponieważ muzyka rockowa i metalowa zawsze były synonimami buntu i sprzeciwu wobec systemu, który próbuje na różne sposoby regulować życie jednostki. Dlatego w przypadku Lacrimosy wszystko jest na swoim miejscu. Rozwijając krótko to, co zasygnalizowałem na początku tego akapitu - dopiero w kontekście tekstów staje się jasne, skąd taki zwrot w muzyce. Po prostu ponura, ocierająca się o absurd rzeczywistość, z którą wszyscy mamy do czynienia od dwóch lat musiała doczekać się odpowiedniej ilustracji i komentarza ze strony przedstawicieli niezależnej, rockowej sztuki.

    Ja tymczasem czekam dalej na płytę, na której duet, choćby częściowo wyjdzie poza własne schematy i pokaże nowe, nietuzinkowe spojrzenie na muzykę.

    Dariusz Maciuga środa, 23, marzec 2022 17:37 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.