A+ A A-

Black Butterflies

Oceń ten artykuł
(8 głosów)
(2016, album studyjny)

01. I'm adrift - 5:33
02. into dreamland - 6:19
03. where black butterflies live - 4:18
04. and time goes on - 3:56
05. I close my eyes - 5:16
06. wake up in the land where shadows do not reach - 5:07
07. the sky's so inky black there - 4:39
08. and in that very vastness of oblivion - 3:40
09. I'm Wanderer - 4:12


 

Czas całkowity - 43:00



 

- Marek Metus Juza - wokal
- Dagmara Ćwik - wokal
- Piotr Bylica - wiolonczela
- Agnieszka Reiner – skrzypce
- Krzysztof Lepiarczyk - instrumenty klawiszowe
- Marcin Kruczek - gitara
- Krzysztof Wyrwa - gitara basowa
- Grzegorz Bauer - perkusja


 


 

Media

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiłem zrozumieć pojęcia jesiennych wieczorów oraz płyt i książek na jesienne wieczory. A czym te wieczory różnią się od innych, które również mogą być klimatyczne? Nie raz słuchałem Katatonii w porze letniej, rzeczywiście zazwyczaj wieczorem i pora roku zupełnie nie przeszkadzała mi by zanurzyć się w tej, dość ponurej atmosferze. Jednak po tym jak ostatnio zapoznałem się z „Black butterflies”, zeszłoroczną płytą Metus, chyba zrozumiałem wreszcie pojęcie długich, jesiennych wieczorów i ich uroku. Album ten jest też kolejnym, niezbitym dowodem na to, że w tym roku jak echo powracają do mnie świetne płyty wydane w zeszłym roku, które gdzieś się zapodziały.
    Twórczość Metus to w dużym uproszczeniu gotycka atmosfera zbudowana na progresywnej wrażliwości. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to oczywiście Fields Of The Nephilim, ale w odniesieniu do projektu Marka Juzy pojawiają się również skojarzenia z Dead Can Dance czy sceną niemiecką i zespołami typu Deine Lakaien. Jednak przez te wszystkie lata Metus wypracował własny, oryginalny styl, czego zasługą są przede wszystkim wrażliwość i osobowość lidera.
    Pierwszy kontakt z „Black butterflies” wywołał u mnie niepokojące skojarzenia z…Blindead. Choć może brzmi to absurdalnie, to mroczna atmosfera i motoryka „I’m adrift” oraz przede wszystkim tytuły utworów łączące się w jedną całość skierowały moje myśli w kierunku albumu „Affliction XXIX II MXMVI” trójmiejskiej formacji. Na tym jednak podobieństwa się kończą, a mogą one wynikać bardziej ze wspólnych inspiracji obu grup niż kopiowania siebie nawzajem. W muzyce Marka Juzy nie ma takiej dawki ciężaru, jest dużo większy nacisk na przestrzeń i budowanie klimatu. Nie brakuje cięższych gitarowych riffów („I close my eyes”, „and in that very vastness of oblivion”), ale raczej stanowią one sporadyczne ozdobniki niż podstawę kompozycji. Tą zdaje się być znacznie częściej transowość uzyskiwana poprzez sekcję rytmiczną, ale też dużo częściej obecne niż gitary klawisze oraz instrumenty smyczkowe, które nadają całości szlachetnego sznytu. Druga połowa „and time goes on” to wyłącznie klimatyczne, pełne dramaturgii smyki. Wracając do gitar, w kompozycje zostały wplecione również partie akustyczne, solówki (oszczędna, melodyjna w „where black butterflies live”, długa, powolna, emocjonalna w bluesowy sposób w „into dreamland”), czy dźwięki mogące kojarzyć się ze stylistyką flamenco („the sky’s so inky black there”).
    Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że „Black butterflies” to album konceptualny, ale nie opowiadający spójnej historii, tylko raczej przedstawiający wędrówkę po własnej psychice, przeżyciach. Teksty Marka Juzy to zresztą temat na osobną, długą dyskusję. Ostatni album Metus ukazał się w dwóch wersjach językowych, po polsku i angielsku, zresztą z różnymi aranżacjami. Ja mam przyjemność akurat z wersją anglojęzyczną, ale w książeczce znajdują się teksty polskie z tłumaczeniem, które zostało odśpiewane. Oryginalne słowa to, o dziwo w tej stylistyce, pozbawione pretensjonalności, bardzo poetyckie teksty, całkiem zgrabnie i na szczęście nie zawsze dosłownie przełożone na język angielski. W warstwie lirycznej Marek Juza często maluje mroczne, niepokojące pejzaże, złamane od czasu do czasu motywem podróży („I’m the rover”), nieśmiertelności („wake up in the land where shadows do not reach”) czy wzruszającą historią o tytułowych czarnych motylach („where black butterflies live”).
    Osobowość lidera, o której już wspomniałem, to zdecydowanie najmocniejszy atut projektu, którym jest Metus, ale dla niektórych może też stanowić jego największą wadę. Przejawia się to przede wszystkim w sposobie śpiewania Marka, czy właściwie w niektórych sposobach śpiewania, ponieważ Juza potrafi posługiwać się różnymi barwami i tonacjami. Od głębokiego, niemal doom metalowego dudnienia („I’m adrift”, czy tubalnie zaśpiewany refren w „wake up in the land where shadows do not reach”), przez melodeklamacje („wake up in the land where shadows do not reach”, „the sky’s so inky black there”), po standardowy, nawet lekko wyluzowany śpiew (ponownie „wake up in the land where shadows do not reach”, tym razem w zwrotkach). Niekiedy jednak lider śpiewa z tak pretensjonalną emfazą, która może przeszkadzać (zwrotki „where black butterflies live” czy „and time goes on”). Mi osobiście nie, ponieważ jest to w pewnym sensie wpisane w tego typu stylistykę i pasuje do całości, ale dla kogoś nieobeznanego z takim brzmieniem lub po prostu niegustującego w gotyckim klimacie, wokale na tej płycie mogą być trudne do zaakceptowania.
    Marek Juza nagrał bardzo dojrzałą, dopracowaną i spójną płytę. „Black butterflies” to album przemyślany pod każdym względem, angażujący emocjonalnie. Pieczołowicie zaaranżowane kompozycje pozwalają, by spokojnie wsiąknąć w tą smolistą atmosferę i zadumać się. Dla fanów klimatycznego grania jest to pozycja obowiązkowa, pozostali mogą posłuchać z ciekawości. Ja zdecydowanie polecam.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński środa, 01, listopad 2017 21:43 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.