Inferno

Oceń ten artykuł
(24 głosów)
(1995, album studyjny)

01. Intro - 2:13
02. Kabinett der Sinne - 9:19
03. Versiegelt Glanzumströmt - 7:28
04. No Blind Eyes Can See - 9:17
05. Schakal - 10:13
06. Vermächtnis der Sonne - 4:10
07. Copycat - 4:56
08. Der Kelch des Lebens - 13:58

Czas całkowity - 1:01:34

- Tilo Wolff - wokal, instrumenty klawiszowe, programowanie
- Anne Nurmi - wokal, instrumenty klawiszowe
- Jan Yrlund - gitara
- Jan P. Genkel - gitara basowa
- AC - perkusja
- Charlotte Kracht - wiolonczela
- Ulrich Chaon - wiolonczela

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Elodia Stille »

1 komentarz

  • Dariusz Maciuga

    Rok 1995 nie był szczególnie wyróżniający się spośród lat poprzedzających go i po nim następujących. Katastrofy samolotów w Kolumbii i Rumunii, wojna w Czeczenii, trzęsienie ziemi w Japonii, wojna w Bośni i Hercegowinie, masakra w Srebrenicy, zamachy bombowe w Indiach i USA, zabójstwo premiera Izraela. Celowo wymieniłem tylko te najgłośniejsze wydarzenia tego roku, bo dla ludzi, którzy mieli z nimi styczność lub bezpośredni w nich udział z całą pewnością było to piekło. I właśnie w tym typowym dla naszych czasów chaosie pojawił się krążek, który słuchającemu nie dość, że nie przynosi żadnej ulgi w tym, co na co dzień słyszy, to jeszcze prowokuje i straszy tytułem (inferno oznacza z łaciny „piekło”). Już sama okładka nasuwa dość dwuznaczne skojarzenia. Przedstawia kobietę – anioła ubraną w (delikatnie rzecz ujmując) skąpy czarny, skórzany kostium wyposażony dodatkowo w łańcuchy i ćwieki. Stoi ona na tle miasta. Nie zwykłego miasta, ale gigantycznej, mrocznej, futurystyczno – gotyckiej metropolii. Obraz intryguje do tego stopnia, że aż chciało by się zajrzeć, tak z czystej ciekawości do środka. Właściwie to nie ma niczego prostszego jak tylko uruchomić odtwarzacz i zagłębić się w dźwięki i słowa, które pochodzą stamtąd właśnie. No to wchodzimy. Do wędrówki wprowadza nas melancholijne orkiestralno – syntezatorowe intro. Po nim mocnym uderzeniem perkusji wolno wjeżdża mroczny, wielowątkowy, symfoniczno - metalowy walec - „Kabinnet der Sinne”. Tillo Wolff ponurym głosem śpiewa o powrocie do życia, odzyskanych uczuciach, ale jednocześnie o tym, że „bogini królewskiej żądzy” o zielonym spojrzeniu chce jego nadziei i życia. On zaczyna jej pożądać i w efekcie ona „układa go na piasku”. Po tym gitara klasyczna rozpoczyna kolejny etap wędrówki w postaci „Versiegelt glanzumstromt”. Przy akompaniamencie gitary akustycznej i oboju słyszymy słowa o uwiedzeniu i odczuwanym strachu. To zostaje nagle przerwane, bo nagłe wejście ciężkich gitar i orkiestry zmienia charakter utworu mocno podnosząc jego dramatyzm. Nastrój ten podnosi tekst, ponieważ Tilo zaczyna w tym momencie śpiewać o tym, że w odczuwanym pożądaniu z własnej woli oddaje się tej, która go uwodzi. Moment odpoczynku czeka nas w skomponowanym i zaśpiewanym przez Anne Nurmi „No blind eyes can see”. Anne w subtelny sposób śpiewa o tym, że człowiek walczy z czymś, ukrywa się, na coś czeka, odczuwa niepewność, ale nie dostrzega, że najpierw powinien ratować własną duszę „zanim będzie za późno”. Po dziewięciu minutach względnego spokoju pojawia się przed nami kolejne monstrualne uderzenie pod tytułem „Schakal”. Kolejny mroczny, przejmujący metalowo – symfoniczny kolos. Jednakże w treści tak mrocznie już nie jest. Mało tego, słowa niosą nieco nadziei. Oto człowiek ulega demonowi pod postacią anioła. Jednak ostatecznie uznaje swój upadek i wyciąga błagalnie dłonie, modląc się w ciemnościach nocy nie tylko za siebie, ale i za „nią”, gdyż uległa ona demonowi i to ją zniszczyło. Póki co pożądanie go nie opuszcza, o czym śpiewa w „Vermachtnis der Sonne”. Namiętności doprowadzają go do upadku, kieruje się instynktami i pragnieniami, które go spalają i roztrzaskują. Zawieszony pomiędzy niebem a ziemią odkupuje swoje grzechy oczekując pomocy „niemej istoty”. Wie, że wróci do normalnego życia, choć pożądanie jest w nim tak silnie zakorzenione, że nigdy nie da się go całkowicie zgasić. Wszystko to prowadzi do kolejnego przystanku w piekielnym mieście – agresywnego i ekspresyjnego „Copycat”. Tutaj z niebywałą wściekłością „on” wyrzuca „jej”, że naprawdę ją kochał, a ona okazała się zakłamaną psychopatką wykorzystującą wszystkich przyjaciół. Jednak on też skrywa coś mrocznego, o czym ona wie... Ot nieszczerość dwojga ludzi i jej opłakane skutki... Werówkę po mieście kończy „Kelch der Lebens”. Tilo wyśpiewuje tu wersy o poczuciu przytłoczenia, odrzuceniu, zranieniu, przeminięciu czegoś dobrego. Zostało mu tylko jakieś marzenie i jedynie ono może go gdzieś zaprowadzić. Za nim chce podążać. Taki akcentem kończy się „Inferno”. Akcentem, który zarówno tekstowo, jak i muzycznie wskazuje nieco jaśniejszy kierunek dalszej podróży...
    Czym zatem jest tytułowe „Inferno”? Biorąc pod uwagę treść i oprawę graficzną, może to być miasto pełne pożądliwości i kłamstwa, które prowadzą do destrukcji człowieka. On z kolei musi włożyć sporo wysiłku, żeby się temu nie poddać, co i tak nie zawsze się to udaje. Po prostu – życie.

    Dariusz Maciuga czwartek, 16, styczeń 2025 17:46 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.