ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Litourgiya

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2015, album studyjny)
Lista utworów:  
1. Yekteniya 1 (Litany I: Cleansing) (05:45)
2. Yekteniya 2 (Litany II: Blessing) (04:22)
3. Yekteniya 3 (Litany III: Wisdom) (04:51)
4. Yekteniya 4 (Litany IV: Grace) (05:19)
5. Yekteniya 5 (Litany V: Holy Gateway) (06:00)
6. Yekteniya 6 (Litany VI: Hope) (04:13)
7. Yekteniya 7 (Litany VII: Truth) (05:34)
8. Yekteniya 8 (Litany VIII: Salvation) (05:09)
 


Czas całkowity: 41:17

Wydawca: Witching Hour Productions

1 komentarz

  • Bartek Musielak

    Chciałem rozpocząć podniosłym „Polak potrafi!”, ale w sumie to nie wiem nawet czy Batushka to polski zespół. Owszem, grupa wydaje w białostockim Witching Hour Productions, ale informacji na temat członków zespołu, daty jego powstania, a nawet kraju z jakiego pochodzą – na próżno szukać. Muszę przyznać, że póki co tajemnica ta jest doskonale skrywana, ciekawi mnie jak o swoją „tajemniczość” zespół zadba w czasie jesiennej trasy z Behemoth. Do rzeczy jednak…

    Album „Litourgiya” to jeden z najlepszych black metalowych krążków jakie słyszałem od lat. Nie ustępuje w niczym największym tuzom tego gatunku, ani najważniejszym dla black metalu wydawnictwom. Nie odstaje też od dzieł młodych formacji, których siarczysty oddech nieśmiało zaczyna być wyczuwalny po ciemnej stronie. Moja największa fascynacja black metalem już dawno minęła (wyrosłem z niej tak samo jak z licealnych glanów, hehe), ale gdyby okazało się, że Batushka to polska grupa, to moja „święta” trójca polskiego black metalu wyglądałaby aktualnie tak: Furia, Mgła i właśnie Batushka. I z podium zepchnięta zostaje Odraza.

    Tajemnica dotycząca tożsamości muzyków to tylko jeden z elementów sprawiających, że Batushka to projekt wyjątkowy. Doskonale z muzyką, nazwą i konceptem albumu koresponduje oprawa graficzna. Oto na okładce mamy niby prawosławną ikonę, która jednak po głębszym przyjrzeniu staje się raczej bluźniercza, aniżeli wychwalająca postaci święte. Matka Boska i Jezus bez twarzy, całość popękana, podniszczona – jest klimat. Podobnie sytuacja ma się wewnątrz dość skromnego, acz całkiem ładnego digipacka: obrazki przypominające ikonografię prawosławną, oczywiście dostatecznie zbeszczeszczone różnymi modyfikacjami. Do tego teksty pisane cyrylicą, których znaczenia jeszcze nie znam (ale poznam, mam nadzieję). Jedyny „łaciński” tekst w całej oprawie to podpis wydawcy.

    Sednem jest jednak oczywiście muzyka. I to jest też najważniejszy element „tożsamości” Batushki – bo muzyka jaką przedstawili to coś dotychczas niespotykanego. Nigdy jeszcze nie słyszałem tak świetnie połączonych black i doom metalu z chóralnym śpiewem. Jasne, z chórami kombinowali już różni z lepszym lub gorszych skutkiem, ale jeszcze nikt nie zrobił tego w sposób równie mroczny, wciągający i klimatyczny, nadając muzyce charakteru pewnego rodzaju misterium. Brzmiące jak cerkiewne modły śpiewy sprawiają, że batushkowy black metal staje się czymś zupełnie nowym. Ten ciekawy zabieg nadał muzyce świeżości, spotęgował i uczynił bardzo podniosłym brzmienie, a w ostateczności przyspożył całości dodatkowej tajemniczości. Chór dodatkowo doskonale uzupełnia się z opętańczym, typowo black metalowym wokalem. Mamy jednak też troszkę śpiewu czystego czy niskiego, wręcz death metalowego growlu.

    Różnorodność obecna jest także w warstwie instrumentalnej. Tak jak często w black metalu odnoszę wrażenie, że utwór za utworem to jakiś dziwny wyścig z czasem, tak w przypadku „Litourgiya” szybkość idzie w parze z klimatem. Potężne blasty z początku „Yekteníya 2 – Blagosloveniye” wgniatają w podłogę. Nie brakuje też mrocznych, czasem nawet ambientowych i powolnych fragmentów choćby w początku „Yekteníya 4 – Milost”, która z czasem przekształca się w chyba najlepszy numer albumu. Z całego albumu wyróżniłbym też przynajmniej kilka świetnych i chwytliwych riffów gitarowych, choćby ten we wspomnianym „Yekteníya 4…”, ale także końcowy riff w „Yekteníya 8 – Spasenie” albo ten z otwierającego album „Yekteníya 1 – Ochishcheniye”.

    „Litourgiya” to najbardziej odkrywczy powiew świeżości w black metalowej muzyce, na jaki trafiłem od lat. Jest to album, którego słuchanie każdorazowo sprawia mi wielką frajdę, a kiedy odpalę go wieczorem, przy nikłym świetle i dostatecznie głośno to wprawia mnie w wyjątkowy nastrój. Krążek dostatecznie mroczny i przebojowy (tak btw: czy typowym recenzentom black metalu takie słowo w ogóle pojawia się w tekstach?!) by uznany został za najlepsze black metalowe wydawnictwo 2015 roku. Dostatecznie też progresywny by na wiele lat zagościł w moich głośnikach. Hail Batushka!

    *recenzja z 2015 roku

    Ta i inne recenzje dostępna również na http://www.pandino.pl - zapraszam!

    Bartek Musielak niedziela, 11, marzec 2018 21:00 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version