A+ A A-

Unortheta

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2016, studyjny)
Lista utworów:  
1. Utopian Warfare (07:21)
2. Spewing Gloom (05:15)
3. The Syringe Dance (06:13)
4. World (05:02)
5. Empire (05:57)
6. The Earth Inhaled (05:53)
7. Unortheta (03:55)
 


Czas całkowity: 39:36

Skład zespołu:
- Ævar Örn Sigurðsson - bas
- Stefán A. Stefánsson - perkusja
- Nökkvi G. Gylfason - gitara, wokale
- Þorbjörn Steingrímsson - gitara, wokale

Wydawca: Season of Mist

1 komentarz

  • Bartek Musielak

    Jeśli miałbym wskazać jakieś państwa na świecie, które otacza aura tajemniczości, to z pewnością w czołówce postawiłbym Islandię. To niewielkie przecież państewko, które ma mniej więcej tyle samo mieszkańców co Bydgoszcz, co rusz daje o sobie znać. A to wyczynami piłkarskimi, a to za sprawą wulkanu o nazwie trudnej do wymówienia, a jeszcze trudniejszej do zapamiętania itd. Islandia jednak ma też bardzo silną muzyczną reprezentację. Także tę stojącą po czarnej stronie sceny.

    Rzadko na portalu ProgRock.org.pl gościmy recenzje płyt black metalowych. Trudno też je zakwalifikować do stworzonego w naszej bazie drzewka gatunkowego, dlatego album Zhrine "Unortheta" znalazł się w różnorodnym worku pt. "varia". Islandia na scenie black metalu stoi współcześnie bardzo wysoko, wypluwając w świat takie zespoły jak Svartidau?i, Mis?yrming, Sinmara czy właśnie Zhrine. A nie zapominajmy, że u początków swojej kariery również wielce popularny w Polsce Sólstafir prezentował najczarniejszy z odcieni metalu (posłuchajcie ich pełnowymiarowego debiutu "Í Bló?i Og Anda"). Jaki jest ten islandzki black metal? Odpowiedź jest prosta: jedyny w swoim rodzaju. Wpływają na to zarówno położenie geograficzne, ale także mentalność wyspiarzy (poczucie odosobnienia?) i nordycka krew. Wszystko to sprawia, że islandzka scena bm bywa ostatnio uważana za jedną z najciekawszych na świecie (tu możemy się pochwalić, bo polska scena również). A Zhrine jest jedną z najjaśniejszych... tzn, najciemniejszych gwiazd tejże sceny.

    "Unortheta" to wydany w 2016 roku album, będący debiutem Zhrine i od razu bardzo udanym. Krążek został zauważony przez całą masę branżowych portali, do czego przyczyniła się też pewnie znakomita okładka - ale o tym za chwilę. Grupa ta nie jest jednak złożona z debiutantów. Muzycy sami wokół siebie rozłożyli parasol tajemnicy, ale w czeluściach Internetu nic się nie ukryje. Ta czteroosobowa formacja składa się głównie z członków death metalowego zespołu Gone Postal, który działał przeszło 7 lat wydając kilka bardziej i mniej ciekawych wydawnictw. Później przez krótki okres grupa zaczęła działalność pod szyldem Shrine... a stąd już niedaleko do Zhrine, które jest wyłącznie wariacją nt. nazwy (chyba miało brzmieć mroczniej?). W każdym razie nie mamy tutaj do czynienia z amatorami czy kompletnymi żółtodziobami. W ramach dziennikarskiego obowiązku napomknę jeszcze, że poszczególni muzycy mają następujące pseudonimy: Avar (gitara basowa), ?orbjörn i Nökkvi (obaj gitarzyści i wokaliści) oraz Tumi (perkusista, uff... w końcu bez dziwnych liter). Przejdźmy jednak do muzyki, bo ta jest najważniejsza.

    No własnie - pytanie: czy w przypadku Zhrine wypada wciąż mówić o black metalu? Ta łatka jest dość popularna ostatnio, a mianuje się nią nawet tak eksperymentalne twory jak Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi (chyba tylko dlatego, że odpowiada za niego basista Furii). Nie wiem czy to efekt hipsterstwa czy czego, ale nieważne. "Unortheta" to wypadkowa bardzo wielu gatunków, a także islandzkiego klimatu. Nieczęsto uraczymy tutaj kanonady blastów, choć są one wciąż obecne. Ale tak na przykład w tytułowym utworze rozpędzona do granic perkusja współgra z... niespiesznymi riffami, zupełnie jakby z innej bajki. Sprawdza się to natomiast znakomicie i to nie tylko w tym numerze. Zhrine bywa bliżej zespołów takich jak Isis czy Neurosis, aniżeli jakichś "mejchemów" czy "darkfronów". Dodatkowo na albumie sporo jest wstawek ambientowych, albo post rockowych - choćby długie intro do "Utopian Warfare". Podobnie jest w przypadku długiej części instrumentalnej stworzonej przez końcówkę "The Syringe Dance" i początek "World". Niepokojące dźwięki malują w głowie mrok, a w tej ciszy jakby czaiło się gdzieś monstrum, które powoli i niespiesznie z tego mroku wychodzi. Zhrine nie boi sie eksperymentować sięgając po niespotykaną w black metalu ilość środków wyrazu (czy dziwny szum na końcu "The Earth Inhaled" nie brzmi jak ścieżka dźwiękowa do horroru?), a wyraźnie wyżej stawia przytłaczający, nostalgiczny klimat niż black metalowe cwałowanie.

    Doskonale z muzycznym klimatem płyty współgra świetna okładka, mocno w klimacie Beksińskiego. A co ciekawe jej autorem jest Zbigniew M. Bielak, wcześniej współpracujący m.in. z Behemoth czy Ghost. Niepokojący i dziwaczny, czarno-biały obraz oddaje w pełni to co usłyszymy. Dawno nie widziałem tak spójnej oprawy graficznej i muzyki, a w przypadku tego albumu nawet gdybym wcześniej nie widział okładki - pewnie coś takiego próbowałbym sobie wyobrażać słuchając zawartej nań muzyki. I odwrotnie: widząc okładkę (a to było pierwsze w moim wypadku, bo okładkę widziałem na wystawie polskich grafik muzycznych w Poznaniu) w jakimś stopniu potrafiłbym zwizualizować sobie muzykę, jaką może ona ozdabiać. Muzykę pełną niepokoju, poczucia wyspiarskiej izolacji, nordyckiego chłodu i wyjątkowej melodyki. Mógłby to być mroczny ambient, ale mógłby to być również tak wyjątkowy metal, jaki zaproponowało Zhrine.

    Czy warto słuchaczowi progresywnej muzyki sięgnąć po "Unortheta"? Myślę, że tak. Jeśli ktoś ma otwarty umysł i nie rażą go takie rzeczy jak growl, blasty oraz gęsta atmosfera to powinien się nawet do tego albumu przekonać. Nie jest on specjalnie długi (niecałe 40 minut), nad czym ja osobiście ubolewam, ale dla kogoś jeszcze nie obeznanego z ekstremalną muzyką to odpowiednia dawka. Proponuję jednak posłuchać tego albumu w zaciemnionym pokoju, na słuchawkach i z zamkniętymi oczami - myślę, że poczujecie ten intrygujący klimat Islandii. Zhrine swoim debiutem pokazało nieco inne spojrzenie na muzykę metalową, wizjonerskie i odważne. Obok progresywnych black metalowych wojaży Ihsahn'a z Emperor stają się dla mnie drugim, przeciwległym biegunem w wędrówce black metalu ku progresywności. To świeże spojrzenie na ostatnio odżywający gatunek z pewnością niejeden inny zespół zainspiruje, a ja natomiast z niecierpliwością czekał będę na kolejny krążek Islandczyków. W końcu od wydania "Unortheta" miną niedługo równe 3 lata.

    Bartek Musielak czwartek, 22, listopad 2018 19:22 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.