ProgRock.org.pl

Switch to desktop

NoName (white album)

Oceń ten artykuł
(41 głosów)
(2013, EP)

01. Runaway - 5:47
02. Mgła - 4:30
03. Mellow Love - 4:00
04. Blue T-shirt - 5:57
05. Kolorowanka - 4:37
06. Little Angel - 6:03
07. UTB - 4:35

Czas całkowity - 35:29

- Miłek 'Polop' Piątek - wokal
- Sebastian 'Katchor' Kacza - gitara
- Tomek 'ZBuK' Prażuch - gitara
- Sławek 'Wesoły' Wesołowski - gitara basowa
- Krzysiek 'Micek' Mickiewicz - perkusja

Media

1 komentarz

  • Ryszard Lis

    NoName to jak sami o sobie napisali: testosteronowy kwintet z Krakowa grający mocnego, gitarowego rocka z melodyjnym męskim wokalem na froncie. Własne kompozycje, własne teksty zarówno po polsku, jak i po angielsku oraz mocne brzmienie to wizytówka zespołu. Muzyka NoName jest pełna różnorodności – od lirycznych rockowych ballad, przez bluesowe smaki po ostre gitarowe riffy.

    Historia NoName sięga lat 90tych, kiedy dwójka serdecznych przyjaciół – Sebastian ‚Katchor’ Kacza oraz Tomek ‚ZBuK’ Prażuch – stworzyli nieformalny band o charakterze muzyczno-imprezowym (z naciskiem na „imprezowy”). Prawdziwa muzyczna przygoda zespołu rozpoczęła się jednak po „reaktywacji” NoName w 2010 roku, kiedy do składu dołączył wokalista – Miłek ‚Polop’ Piątek. Dwa pierwsze lata działalności sprowadzały się do mozolnych ćwiczeń i prób, poszukiwania brzmień, kompozycji, tekstów, aranżacji, a także poszukiwań sekcji rytmicznej, którą zasilili perkusista Krzysiek ‚Micek’ Mickiewicz oraz Carlos ‚Carlos’ Barroso. Pierwszy koncert w historii NoName miał miejsce w czerwcu 2012 roku. Od tego momentu zespół wystąpił na większości krakowskich scen (Lizard King, Rotunda, Żaczek, Zaścianek, KotKarola i wiele innych). Zespół zwyciężył w bitwie tygodnia w konkursie Megafon w Radio Kraków, zdobył wyróżnienie na przeglądzie Rockrebel, a także wygrał możliwość grania supportu przed zespołem OCN w Krakowie. Rok 2013 przyniósł pewne zawirowania w składzie i lekki przestój koncertowy. Ostatecznie miejsce basisty Carlosa zajął Sławek ‚Wesoły’ Wesołowski. W maju 2013 zespół wydał debiutancki minialbum NoName, na który składa się 6 autorskich kompozycji w języku polskim i angielskim oraz jeden ‚cover’ z autorskim przekładem tekstu.

    Tyle on nich ich językiem. Do rąk moich jakiś czas temu trafił biały, ładnie wykonany digipack z wlepionym kontrastującym z bielą okładki czarnym gitarowym piórkiem i czarnym krążkiem CD w środku. Sześć własnych kompozycji i jeden bardzo udany cover o tajemniczej nazwie „UTB”, który fanom RHCP od pierwszych dźwięków akustycznej gitary i znanego basowego sposobu grania skojarzy się z kawałkiem „Under The Bridge”. Zacznę od tyłu, ponieważ ten utwór wpadł mi w ucho najmocniej, dzięki świetnej aranżacji. Przesłuchałem go kilkanaście jak nie kilkadziesiąt razy i musze przyznać, że zrobił na mnie duże i niesamowite wrażenie. Świetne polskie tłumaczenie, idealne dopasowanie śpiewanych fraz, czyste dźwięki i można uwierzyć, że to nie kawałek RedHotów, ale niemal autorski kawałek NoName. I o ile nie specjalnie na tej płycie pasuje mi mieszanie anglo- i polskojęzycznych utworów o tyle UTB broni się sam. Dobra robota i dobre wykonanie!

    Długo mi zeszło z tą recenzją, ponieważ nie do końca wyczuwałem, jakiego rodzaju muzykę dostałem do przesłuchania. Pierwszy kawałek (a zarazem drugi pod względem doskonałości po „UTB”) „Runaway” skierował moje odczucia w kierunku mocnego metalowego grania z emocjonalnym, niemal nadekspresyjnym wokalem, porwał mnie w całości. Słuchając tego utworu w samochodzie, co chwilę patrzyłem w lusterko, szukając karetek pogotowia, czy jadącej za mną Policji. Posłuchajcie to zrozumiecie. Utwór „Runaway”, tak jak teledysk zmajstrowany przez zespół porywa słuchacza i daje mu niezłego kopa!

    Warsztat muzyczny panowie z NoName mają bardzo dobry, nie mniej jednak kompozycje w stylu „Mgła” trochę zalatują komercyjnym popem w stylu … (dobra, bez takich wycieczek). Ta właśnie „wycieczka” trochę spowodowała, że nie byłem w stanie odnieść się do całości proponowanej muzyki. Na szczęście to tylko jeden taki utwór i nie zepsuł smaku całości tego mini albumu.

    „Kolorowanka” mimo, że po polsku zaskakuje zwłaszcza na końcu, gdzie gitarowa galopada zmierza stylistycznie w kierunku znanego riffu jakby zaczerpniętego z „Breadfan” (raczej w wersji Metallicy niż oryginału Budgie) a jednocześnie stylistyką śpiewu Miłka 'Polopa' Piątka podobną nieco do wokali Ryszarda Riedla z Dżemu.

    „Mellow Love” czy „Blue T-shirt” oraz „Little Angel” i od razu wracamy w klimaty RHC, trochę funk, trochę folk, kilka bluesowych akcentów, przestrzenne, wibrujące solówki, mocniejsza gitara („Little Angel”), być może naturalny język rock’n’rolla i od razu zmiana na korzyść.

    Polecam! Dobra, solidnie skomponowana i zagrana muza, a jednocześnie krakowscy krajanie, więc trzeba promować!

    Ryszard Lis niedziela, 01, wrzesień 2013 14:49 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version