To był pierwszy album Supertramp, jaki usłyszałem. Miałem wtedy ile? Może 9-10 lat... Ojciec zgrał ten album z płyty winylowej na kasetę, kupioną za twarde dewizy w Peweksie (były kiedyś takie sklepy...). Album od razu wpadł mi w ucho i został tam do dziś ;-)
To, co wyróżnia ten album to niesamowita melodyjność i wspaniała produkcja. W zasadzie w ogóle nie słychać, że album nagrano w 1979 roku. Ale co się dziwić, skoro sesja nagraniowa trwała ładnych kilka miesięcy - Roger Hodgson się uparł i szlifował nagrania dopóki, dopóty uznał, że są perfekcyjne.
W zasadzie każde nagranie z tej płyty to hit, zresztą cztery otwierające nagrania stały się olbrzymimi przebojami. Ale pozostałe w niczym im nie ustępują. W każdym nagraniu dominują instrumenty klawiszowe, czasem dostajemy na okrasę partię saksofonu lub solo gitary, a i harmonijka ustna się trafi. Ale jest to przede wszystkim płyta klawiszowa, że tak powiem. Nie znaczy to jednak, że jest jednostajnie. Panowie grają a to na fortepianie, a to na syntezatorach, niekiedy i organy da się usłyszeć. No i te wspaniałe linie wokalne. Roger Hodgson był wówczas naprawdę u szczytu swoich możliwości. Co ciekawe, również perkusja jest wybita na pierwszy plan i bardzo blisko nagrana. Odróżnia to tę płytę od poprzednich dokonań Supertramp, na których sekcja rytmiczna aż tak słyszalna nie była.
Osobna rzecz to warstwa tekstowa, również warta poznania. Przeczytałem, że Roger Hodgson chciał nagrać płytę radosną, o pozytywnym przesłaniu. Hm... No to średnio się udało. Mamy na płycie krytykę amerykańskiego konsumpcyjnego stylu życia i wyścigu szczurów, wyznania nomada, wiecznego koczownika, który musi ruszyć w drogę, a w miejscu, z którego wyrusza, nikt nie zdążył go poznać, tęsknotę za swobodą i beztroską lat dzieciństwa, tęsknotę za uczuciem i głębszym niż tylko powierzchowne porozumieniem... Tematy ciągle aktualne, ale czy radosne?
Supertramp nie był zespołem stricte progresywnym, tworzyli raczej mieszankę progrocka i popu na najwyższym poziomie. 'Breakfast in America' to potwierdza, piosenki są raczej krótkie, tak by dopasować je do radiowego trzyminutowego formatu. Ale jest jeden wyjątek: ostatnie 'Child of Vision', rozpoczynające się delikatnym syntezatorowym intro, rozwiniętym potem w nerwową fortepianową pulsację, wspartą nieco histerycznym śpiewem Hodgsona. Wielki, ponad 7 minutowy apel o otrząśnięcie się z konsumpcyjnego podejścia do życia, wspaniale zaśpiewany wspólnie w refrenie przez Rogera Hodgsona i Ricka Daviesa, a później okraszony piękną partią fortepianu z barwami syntezatora na drugim tle. Niewątpliwie jedna z najlepszych ich wspólnych piosenek.
'Breakfast in America' nie jest najwyżej oceniania przez fanów Supertramp, najczęściej pada argument, że jest właśnie taka piosenkowata. Ale uważam, że nagranie zestawu niebanalnych i wyrafinowanych piosenek też jest sztuką, zwłaszcza gdy towarzyszą im inteligentne teksty. W krótkich słowach: świetna płyta!
5/5