Art Rock

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2013, Album Studyjny)

1 . 81 - 5’10”
2. Dziś wybaczam - 5’35”
3. Chandra - 4’40”
4. Bez miłości - 4’55”
5. Znaki zapytania - 3’50”
6 . Jestem łotrem - 5’07”
7 . Ogień - 6’30”
8. Strachu nie zgubisz - 6’08”
9 . Pierwszy raz - 3’30”
10.Blady świt - 5’55”
11. Jeszcze jeden riff – 5’00”

Krzysztof Zawistowski – gitara
Mirosław Dublan – wokal
Andrzej Dondalski – bas
Adam Grzelak – perkusja
gościnnie:

Krzysztof "Dżawor" Jaworski - gitara

Więcej w tej kategorii: « Upiorne Tango

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Czekałem na tę płytę ładny kawałek czasu. Poważnie! To kwestia lokalnego patriotyzmu. Obserwowałem z bliska kolejne etapy odradzania się olsztyńskiej rockowej legendy. Patrzyłem jak reanimowana się umacnia, daje kolejne koncerty i przygotowuje do nagrania swojej drugiej, a pierwszej z prawdziwego zdarzenia płyty. Ale powściągnijmy entuzjazm, przywołajmy choć pozór recenzenckiego obiektywizmu i naświetlmy rzecz od początku.

    Art Rock powstał w Olsztynie w 1980tym roku i wpisał się w nurt Muzyki Młodej Generacji. Wpisał, co nie znaczy, że nie wyróżniał, bo o ile wszystkie te Kwadraty, Exodusy czy Ogrody Wyobraźni parały się raczej rozbudowanymi, progresywnymi formami, Art Rock postawił raczej na mocarne brzmienie, stając się, wspólnie z TSA, jednym z prekursorów hard rocka w Polsce. No dobrze, skąd więc nazwa Art Rock – słusznie zapyta skołowany Czytelnik. Nie chodzi o hołd składany muzycznemu nurtowi, tylko o nazwę uczelni, na której kształcili się członkowie kapeli – ówczesnej Akademii Rolniczo-Technicznej w obecnym kształcie już nie ma, gdyby grupa startowała dziś, musiałaby się nazwać UWM Rock, co już tak odjazdowo nie brzmi. Czasy supremacji zespołu przypadły na pierwszą połowę lat 80tych, panowie byli sporą atrakcją koncertową. Zespół zaliczył kilka zmian składu i stał się dla olsztyńskiego rocka czymś w rodzaju ojca-założyciela. W tej kuźni kadr szlifował warsztat m.in. Andrzej Dondalski, dziś członek Czerwonego Tulipana (tu akurat o rocku trudno mówić). W późniejszych latach gitarę dzierżył Krzysztof „Dżawor” Jaworski – teraz lider Harlemu. No i dodać trzeba dla kronikarskiego obowiązku, że po bytności na koncercie Art Rock za gitarę chwycił Piotr „Peter” Wiwczarek, szef Vadera (czy to zasługa, mam spore wątpliwości natury estetycznej i ideologicznej, ale to inna sprawa…). Kapela nie wybrała drogi kariery, stawiając na edukację – rozwiązała się w 1984tym roku. Popularność koncertowa nie przełożyła się niestety na nagranie przez zespół longplaya. Niedopatrzenie to naprawili (o tyle, o ile) ś.p. Tomasz Dziubiński i Marcin Jacobson, którzy swego czasu pieczołowicie ocalali od zapomnienia kolejne kapele Muzyki Młode Generacji. Także Art Rock doczekał się wydanej w 2008 roku przez Metal Mind kompilacji rozproszonych nagrań pt. „Upiorne tango”. Okazało się jednak, że krążek nie był puentą dokonań Art Rock, a jego nowym początkiem. Mirosław Dublan (wokal), Krzysztof Zawistowski (gitara) i Andrzej Dondalski (bas) dzięki „Tangu” stwierdzili, że jeszcze im się chce – i że chętnie nagrają swoje stare utwory porządnie, po bożemu, w jednym studio w czasie jednej sesji, żeby wreszcie wydać pełnoprawny album. Dokooptowali młodego perkusistę Adama Grzelaka (który skądinąd spełnił tym samym marzenie ojca, który chciał kiedyś w Art Rock grać, ale się nie złożyło), zagrali kilka koncertów i zarejestrowali w 2011tym roku materiał, który niedawno ukazał się nakładem Lynx Music

    Czy mamy do czynienia z powrotem czysto sentymentalnym czy jeszcze tli się w weteranach hard rockowy ogień? Koncerty sugerowały tę drugą odpowiedź. Uspokajam – płyta również. Dobrze, że zespół nagrywał na swoich śmieciach, w studio nagraniowym Radia Olsztyn. Słychać na „81” duży luz, ale też głód. Głód pokazania się, udowodnienia że miało się i nadal ma coś do powiedzenia. Teraz my! TKM!!! Najbardziej rozbrykał się na swojej gitarze Zawistowski. Poza serwowaniem mocarnych riffów ze szkoły Ritchie Blackmore’a i malarskich solówek w balladach, „Zawias” potrafi też uderzyć w okolice zbliżone do fusion (tak przedstawia się słuchaczowi już na samym początku krążka, we wstępie do „81”). Świetnie zgrana jest sekcja rytmiczna, co dziwić nie powinno – „Dondal” i Grzelak występują razem także w jazz rockowym trio Kierat. Wokal natomiast… tu już nie zawsze jest różowo. Mirosław Dublan nie zawsze potrafi wyciągać górki jak trzydzieści lat temu, ratuje się więc modyfikacją dawnych linii wokalnych (co nie zawsze wychodzi kawałkom na dobre, patrz: nowa wersja „Chandry”, nie aż tak przebojowa jak ongiś) i innymi środkami ekspresji – chwilami nadużywa chrypy. Pretensji nie mam – Ian Gillan też już od prawie dwudziestu lat nie śpiewa na koncertach „Child In Time”. Pomijając bowiem rejestry ekstremalnie wysokie, pan Dublan radzi sobie dobrze. Jest szczery – a to najważniejsze. Ciekawie kontrastuje drapieżną muzykę jakąś refleksyjną, soulową nutką w swoim głosie. Tak jak robili to najwięksi krzykacze w latach 70tych. Jak jeszcze i dziś potrafi Hughes, a Plant to już niekoniecznie…

    Choć wszystkie kompozycje pochodzą z dawnych czasów, to panowie nie powtarzają materiału z „Upiornego tanga”, w większości prezentują utwory, które nie doczekały się jeszcze publikacji. Na wcześniejszym, „oszukanym” krążku z prezentowanych tu piosenek pojawiły się tylko „Chandra”, „Jestem łotrem” i „Dziś wybaczam”. Ma to swoje zady i walety. Słuchacz, który kupił już „Tango” nie ma wrażenia deja vu, ale z drugiej strony – tamte, zarejestrowane w latach 80tych utwory wydają się bardziej nośne. Najbardziej brak mi na trackliście kapitalnej ballady „Szklany płacz”. Nie, żeby na „81” utwory były na jedno kopyto, w żadnym razie! Zróżnicowanie materiału jest duże. Mamy wściekłą „Chandrę”, rozpędzony „Pierwszy raz”, ale też „Bez miłości” – plastyczną balladę z linii Purpurowego „When a Blind Man Cries” czy „51” TSA. Art Rock w ogóle ma dobrą rękę do ballad – „Ogień” i „Strachu nie zgubisz” prezentują się równie przekonująco. „Jestem łotrem” jest odpowiednio udramatyzowane – tak jak dramatyczny powinien być wyrzut wobec społeczeństwa. W wieńczącym całość „Jeszcze jednym riffie” pojawia się ze swoją gitarą wspomniany „Dżawor”, dodając blues rockowego kolorytu. W sumie wyszedł Art Rockowi przyjemny krążek z „momentami”. Sęk w tym, że na „Tangu”, mimo kiepskiej jakości nagrań, tych momentów było więcej i trochę mocniej elektryzowały.

    Mam mieszane uczucia. „81” to solidna hard rockowa pozycja w starym stylu. Bez odkrywania prochu, bez udziwnień, za to z czadem i z uczuciem. Niby więcej mi nie trzeba. A i katalog Lynx Music, wypełniony delikatnym, pluszowym neoprogresem, odświeżył się trochę dzięki niej. Ale niestety Art Rock do krajowej czołówki tym albumem nie wróci. Są dobrzy, ale nie aż tak, by zagrozić pozycji takich hard rockowych machin jak Kruk, Złe Psy czy Leash Eye. A może gdyby zespół postawił na nowy repertuar byłoby ciekawiej? Płyta z premierowym materiałem dałaby pojęcie o faktycznej kondycji zasłużonej kapeli – już bez taryfy ulgowej, bez podpierania się własną legendą. Szczerze zespołowi życzę, żeby nie składał jeszcze broni. Możliwości wciąż w nim drzemią – to słychać. A poza tym - może odwojuje skrawek olsztyńskiej sceny z rąk koszmarków rodzaju Eneja czy Afromental…

    Paweł Tryba wtorek, 25, luty 2014 22:10 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.