A+ A A-

Silent Forest

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2014, album studyjny)

 

1. Frozen Forest
2. Beauty of Nature
3. Cold Wind
4. Forest Silence
5. Land of our Fathers
6. Winter Night
7. Dreamworld

 

Media

1 komentarz

  • Paweł Caniboł

    Niezwykłe to doświadczenie odpłynąć przy muzyce, po której się tego zupełnie nie spodziewałem. Mimo, iż również takie jej zamierzenie, jednak traktowałem ten krążek jako przedsmak czegoś, co ma w przyszłości pokazać swoje prawdziwe piękno. Chyba jednak przekonuje do siebie już teraz.

    Zwykle mam przyjemność recenzować płyty będące debiutem danej formacji czy artysty. Tym razem jest podobnie. W ręce wpadł mi krążek Adama Tarczewskiego tworzącego pod nazwą Forgotten Deity – Silent Forest. OK., dostajemy mieszankę post rocka z elementami black metalu, a wszystko brzmi jakby posiadało charakter ambientu z prawdziwego zdarzenia. I chyba to ostatnie określenie, to właśnie najmocniejsza strona całego projektu.

    Szczerze przyznam się, że sceptycznie podszedłem do tego albumu. Jednoosobowy projekt, o którym nie słychać za wiele, do tego starający się wprowadzić w jakiś klimat? Dodatkowo wręcz ośmielający się twierdzić, że prezentuje ww. gatunki? Tworzony przez Polaka? To nie może się udać, a tym bardziej być dobre! Adam Tarczewski, którego nie znam osobiście, okazał się jednak niezłym zdolniachą! No i doskonale wie, czego chce, a w rezultacie świetnie wprowadza zamierzony klimat. Mrok wręcz bije z głośników, a w pokoju robi się od razu jakby ciemniej i chłodniej, kiedy to dopadają nas pierwsze dźwięki utworu otwierającego płytę – Frozen Forest. Jest to jednak preludium i początek możliwości, prezentowanych w następnych kompozycjach.

    Słuchając kolejnych utworów, otrzymujemy porządną dawkę mroku, który zdecydowanie jest w przewadze. Z czasem jednak tajemny nastrój i mroczny wydźwięk przerywają łagodne, wręcz pozytywne i niezwykle melodyjne wstawki. Przykładem tego jest utwór Forest Silence. Zupełnie nieświadomie można to uśmiechać się, to marszczyć powieki utożsamiając się z muzyką. Niewątpliwie króluje jednak melancholia. Zdaje się nierzadko czujemy potrzebę obecności takiej muzyki, czyż nie? Osobiście uważam ją za jedno z lepszych lekarstw na ponury nastrój oraz za świetne tło np. podczas lektury dobrego horroru.

    Płyta zawiera siedem utworów, większość instrumentalnych, za co jestem wdzięczny. Z przykrością bowiem muszę stwierdzić, że strona wokalna, to słabsze ogniwo w ewolucji Forgotten Deity. Wokalista nie wypada tragicznie, tym bardziej, że każde słowo jest zrozumiałe (wierzcie, to rzadkość w tego typu twórczości), a prezentowana treść jest na niezłym poziomie. Chodzi mi głównie o utwór Land of our Fathers – ambitna treść oparta o patriotyzm, umiłowanie historii i miejsca, w którym żyje podmiot. Mamy tu do czynienia z krzykliwą melorecytacją, a co najlepsze po polsku. Jednocześnie trochę dziwi fakt, że sam tytuł utworu jest w języku angielskim.

    Przyznaję jednak, że najwięcej uznania nabrałem dla twórcy kiedy dowiedziałem się, że wszystkie instrumenty nagrywał on sam. Nie jestem do końca pewien jakich właściwie instrumentów użył, ale jako muzyk wiem, że niezwykłą sztuką jest umiejętność posługiwania się czymś więcej, niż syntezatorem i samplami.

    Jeśli miałbym ocenić album, Silent Forest otrzymałoby ode mnie ocenę dobrą z ambicjami na bardzo dobrą. Porównuję go bowiem z podobną twórczością starych wyjadaczy tego gatunku. Niech ambicja Twórcy nie gaśnie, a grono słuchaczy powiększa się! Osobiście gwarantuję, że niezależnie od sytuacji, w jakiej włączymy Forgotten Deity, poczujemy moc tej muzyki, a w rezultacie zagłębimy się w nurt niezliczonej ilości dźwięków, które interferując ze sobą tworzą monumentalną statuę. Nic, tylko podziwiać!

    Mimo, że Forgotten Deity to odskocznia od rocka/metalu progresywnego, naszym odbiorcom serdecznie polecam zapoznanie się z owym projektem. Może zostanie w naszych głowach jako ciekawostka, a może wprowadzi kogoś w nowy nurt muzyczny, który mnie do siebie przekonuje. A na koniec powiem zdanie, które kiedyś wypowiedział mój przyjaciel – „black metalowcy bywają śmieszni i niepoważni, ale tworzą najlepszy ambient na świecie”. Jeśli kogoś przekonałem do sięgnięcia po owo wydawnictwo, albo po prostu lekko zaciekawiłem, to wiedzcie, że miałem taki zamiar!

    A podsumowanie słabszych stron? OK., do perfekcji jeszcze zostało parę kroków; ale o słabszych stronach lepiej nie mówić, bo okaże się, że prostu się czepiam.

    Paweł Caniboł środa, 09, kwiecień 2014 20:43 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.