A+ A A-

The City That Disappears

Oceń ten artykuł
(1 Głos)
(2014, album studyjny)
Lista utworów:  
1. HTRZ (03:17)
2. Rhythm.Hope.Answers (04:09)
3. Keepers (03:13)
4. Dédale (02:12)
5. Blank Street (05:15)
6. Negative Buildings (05:23)
7. Traces (05:49)
8. Citizen Pain (07:36)
 


Czas całkowity: 36:54

Skład zespołu:
- Grégoire Fray
- Gil de Chevigné (perkusja)
- Hugues Peeters (pianino)
- Arielle Moens (dodatkowe wokale)
- Enki Witerez, Szymon Danis, Mikhail Savotikov, Cléo Collomb, Sarah-Marie Frerichmann (tekst mówiony)

Miks: Magnus Lindberg (Cult of Luna)
Mastering: Frédéric Alstadt

Wydawca: White Leaves Music

Media

Więcej w tej kategorii: « Obscured By The Wind

1 komentarz

  • Bartek Musielak

    Thot to jedno z moich największych odkryć, a zarazem jeden z moich ulubionych zespołów. I to bezdyskusyjnie. Po prostu łykam wszystko co wypuści ta formacja. Remiksy, EP-ki, albumy itd. Kiedy w 2012 roku dowiedziałem się o pierwszych koncertach zespołu w Polsce natychmiast zaplanowałem, że będę na obu. Może właśnie to, że zacząłem swoją przygodę z tym zespołem od strony koncertowej wpłynęło na moją sympatię do nich? Być może. Ale "Obscured by the Wind" do dziś pozostaje dla mnie jednym z najlepszych albumów o industrialnym zabarwieniu.

    I to właśnie ten album przekonał mnie w stu procentach do twórczości Grégoire Fray'a, który jest mózgiem i utożsamieniem całego projektu, oraz jego współtowarzyszy. Ale przekonały mnie też te dwa koncerty, na których byłem i świetnie się bawiłem. Dziś moja sympatia do Thot jest jeszcze większa, a to za sprawą ambientowego "The Fall of the Water Towers", które pokazało mi zupełnie inne oblicze grupy - stonowane, klimatyczne, melodyjne i psychodeliczne. Ale równie mocno, lub nawet jeszcze bardziej, na moją małą thotomanię wpłynęło najnowsze wydawnictwo zespołu, które nosi tytuł "The City That Disappears", i które ukazało się w kwietniu tego roku. To właśnie o tym drugim krążku słów kilka, ale zanim to zrobię muszę jeszcze wspomnieć jedną rzecz - Thot charakteryzuje się od zawsze świetną oprawą graficzną albumów, teledyskami, stronami internetowymi i wszelkiego rodzaju innymi graficznymi aspektami muzyki. W związku z tym w czasie czytania mojej krótkiej recenzji zapraszam wyjątkowo mocno (zawsze staram się teledyski "dorzucić" do recenzji) do obejrzenia teledysków zawartych w artykuje, a w wolnej chwili również do przejrzenia starszych klipów zespołu.

    Wracam jednak do "The City That Disappears". Album ukazał się 14 kwietnia 2014 roku nakładem własnym zespołu oraz pod szyldem Black Basset Records (wydanie winylowe). Za brzmienie zespołu, co jest dosyć istotne, odpowiada Grégoire Fray oraz Magnus Lindberg (znany z zespołu Cult of Luna). Masteringiem zajął się niejaki Frédéric Alstadt. Dlaczego wspominam o tym, mimo, że zazwyczaj takie rzeczy w recenzjach się pomija? Otóż album brzmi po prostu znakomicie. Zna-ko-mi-cie! Każdy pojedynczy nawet dźwięk jest tutaj dopracowany z chirurgiczną prezycją. Dbałość o szczegóły powala, a to nadal dosyć undergroundowa produkcja, jednak jakościowo na najwyższym światowym poziomie. Nawałnica elektronicznych efektów, gitarowych przesterów, przeszkadzajek i mnóstwa dodatkowych dźwięków w muzyce Thot zawsze była konkretna. Tym bardziej całej trójce wspomnianej wyżej należą się pokłony do samej ziemi, właśnie za to jak fantastycznie ten album brzmi.

    Za kompozycje same w sobie odpowiada już wyłącznie Fray. Z zespołowego profilu na Bandcampie dowiadujemy się, że krążek powstawał pomiędzy 2011 i 2013 rokiem, w różnych krajach Europy, m.in. w Belgii (co dość oczywiste dla belgijskiego zespołu), Czechach, Francji czy Szwajcarii. Czyli prawdpodobnie w czasie trasy koncertowej. Tak czy inaczej długo dosyć to trwało i pewnie wpłynęło na spore urozmaicenie poszczególnych kompozycji. Niestety album jest stosunkowo krótki, co dla miłośnika rocka progresywnego jest sporym minusem, ale - z kolei na szczęście - jest też bardzo treściwy. Trudno też jednoznacznie opisać całość i wpisać ją w jakieś ramy gatunkowe. Mamy tutaj mnóstwo industrialnych i elektronicznych dźwięków, którymi Thot pobrzmiewa od swoich początków. Ale znajdzie się też kilka ciekawych smaczków, o których teraz słów kilka.

    Jednym z takich szczegółów charakterystycznych dla Thot jest nieco indie-rockowy wokal Fray'a. Wokalista jest bardzo ekspresyjny, a dodatkowo zakres możliwości ma naprawdę ciekawy. Od rytmicznej melorecytacji w "HTRZ", przez krzykliwe "Citizen Pain", aż po pięknie wyśpiewane "Traces". Kolejną bardzo charakterystyczną cechą muzyki Thot jest tworzona przez nią przestrzeń. Posłuchajcie tylko jakie smaczki ma w sobie chociażby "Keepers" - to wspaniałe pianino, wzbogacone o narastające noise'owe dźwięki i szumy. Albo miniaturowy elektroniczny "Dédale", który szumem, przesterem i pulsującą elektroniką buduje niesamowity, post-industrialny klimat. Jeśli chodzi o dynamikę to w przekroju całego albumu "The City That Disappears" oferuje praktycznie wszystko. Energetyczne "Rhythm.Hope.Answers", przebojowe "Citizen Pain" czy hipnotyzujące "Blank Street". Do tego mamy troszkę smaczków post-rockowych (finał "Traces"), troszkę klasyki - solo pianina w końcowej części "Blank Street", a nawet powiew punk rocka, chociażby w refrenie wspomnianego "Rhythm.Hope.Answers".

    Po prostu dla każdego coś dobrego. Jeśli oczywiście lubicie i nie zamykacie się na eksperymenty. Dzięki temu Thot stworzył - po raz kolejny zresztą - album wybitnie charakterystyczny, oryginalny, niepotwarzalny i... jedyny w swoim rodzaju. Oczywiście można się tutaj doszukiwać pewnych wzorców, których jednak trudno już dzisiaj uniknąć. Usłyszymy bowiem nawiązania do Nine Inch Nails czy solowych dokonań Reznora (szczególnie HTDA). A takich podobieństw można by się pewnie doszukiwać więcej. Tak czy inaczej Thot dzięki charakterystycznemu brzmieniu, ciekawemu wokalowi i nieprzeciętnej budowie kompozycji stworzył po raz kolejny świetny album. Czy lepszy od "Obscured By The Wind"? Cóż... dłużej zajęło mi przekonanie się do "The City That Disappears", ale odpowiem dyplomatycznie - równie dobry! Przyszłościowa formacja i przyszłościowa muzyka - jeśli tak ma brzmieć rock czy industrial w przyszłości, to ja w to wchodzę!

    Ta i inne recenzje dostępne również na http://www.pandino.pl - zapraszam!

    Bartek Musielak poniedziałek, 01, grudzień 2014 20:33 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.