Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 172
A+ A A-

Elect the Dead

Oceń ten artykuł
(19 głosów)
(2007, album studyjny)
1. Empty Walls    (3:49)
2. The Unthinking Majority (3:46)
3. Money (3:53)
4. Feed Us    (4:31)
5. Saving Us (4:41)
6. Sky is Over (2:57)
7. Baby (3:31)
8. Honking Antelope (3:50)
9. Lie Lie Lie (3:33)
10. Praise the Lord and Pass the Ammunition (4:23)
11. Beethoven's Cunt (3:13)
12. Elect the Dead (2:54)
- Serj Tankian ( piano, keyboards, drums, guitars, bass, vocals )
- Ani Maldjian ( vocals)
- Antonio Pontarelli ( violin )
- Bryan "Brain" Mantia ( drums )
- Dan Monti ( guitars, bass )
- Larry "Ler" LaLonde ( guitars )
- John Dolmayan ( drums )
- Cameron Stone ( cello )

2 komentarzy

  • Agnieszka "Lothien" Lenczewska

    Nie do końca jest jasny status System Of A Down. Nie wiadomo, czy grupa definitywnie przeszła do historii, czy też zawiesiła funkcjonowanie na czas bliżej nieokreślony. Spiritus Movens SOAD  Serj Tankian od wielu lat realizuje swoje polityczno-muzyczne projekty. Wydany w 2003 roku album projektu Serart spotkał się z przychylnym odbiorem. Zderzenie dwóch silnych osobowości (Tankian i awangardowy multiinstrumentalista folkowy Arto Tuncboyaciyan) oraz muzycznych konwencji przyniosło frapujący efekt (może kiedyś o tym projekcie kilka słów napiszę). Ponadto (jak wszyscy doskonale wiemy) Tankian zaangażował się w politykę. Na sercu leżą mu sprawy Armenii, jej historii, bolesnych ran tkwiących w sercach Ormian (np.: uświadomienie światu skali tureckiego ludobójstwa na ludności ormiańskiej). W dodatku próbuje zmienić świat na lepsze (działalność w organizacji non-profit Axis of Justice). IDEALISTA z tego Serja. Coraz mniej takich ludzi na świecie. Dodatkowo Tankian pisze poezje, felietony, sprawuje nadzór nad stroną internetową. Jednym słowem: człowiek-orkiestra.

    -------------------



    Your empty walls,
    Your empty walls,
    Pretentious adventures,
    Dismissive apprehension,

    Leży przede mną pierwszy solowy album lidera SOAD. Przepięknie wydany pod względem edytorskim. Aż przyjemnie wziąć Elect The Dead do ręki (grafiki, krój fontów, fotki, komentarze - wszystkie te elementy składają się na starannie przygotowany koncept album). Dodatkowo do każdego utworu nakręcono teledysk (!!!).

    Napisał wszystkie utwory sam, osobiście album wyprodukował, zagrał na wszystkich instrumentach i oczywiście zaśpiewał. Następnie zaprosił kilku znajomych muzyków, by swoim talentem wspomogli jego artystyczne wizje i czasami dodali coś od siebie (operowa wokalistka Ani Maldijan, perkusista Systemu, czy też rewelacyjny młodziutki skrzypek Antonio Pontarelli). Liryki  mocne, szczere do bólu, bezkompromisowe. Dotyczące polityki, uczuć międzyludzkich, będące sprzeciwem przeciwko ludzkiemu zezwierzęceniu. Lubię, jak muzyk oprócz dźwięków ma coś sensownego do przekazania w warstwie literackiej, a Tankian do takich osób należy.

    Skojarzenia z SOAD? Oczywiście są, ale nie jest to, jak można byłoby się spodziewać prosty benchmark systemowych rozwiązań harmoniczno-rytmicznych. Owszem cień kapeli wisi nad Elect The Dead, a elementem scalającym całość jest właśnie CHARAKTERYSTYCZNY wokal Serja. Głos świetny, o bardzo ciekawej barwie, całkiem sporej skali. Świetnie użyty, czy to w partiach krzyczanych, czy tych wymagających subtelności.

    Tankian nagrał album wyłamujący się z rockowego/metalowego schematu i wykorzystał instrumentarium, którego raczej by nie użył w macierzystej kapeli. Muzyczne klimaty zmieniają się na Elect The Dead jak w kalejdoskopie. Metalowe czady, burleskowe partie fortepianu, klasyczne skrzypce, śpiew towarzyszącej Tankianowi Ani Maldijan, elektroniczne łamańce, czasami karmazynowe harmonie i rytmiczne odjazdy, posępne dźwięki wiolonczeli, rockowe refreny (o proweniencji niemalże stadionowej), orientalne skale, chóralne partie, heavy/power patatajnia, nakładki wokalne ala Queen oraz popowe melodie. Całość jednak została tak przemieszana i jest tak nieprzewidywalna, że nie sposób wyjść z podziwu. Wydawać by się mogło, że zestawienie takie, jak: delikatny fortepian, wokalny wyziew i idąca w zupełnie innym metrum partia skrzypiec to elementy do siebie nieprzystające. A jednak pasują do siebie IDEALNIE. Na zasadzie muzycznych puzzli Tankian poskładał w całość swoją wizję. Co więcej, jest to sensowna, bardzo przemyślanka układanka. Industrialny harcore punk z domieszką SOAD w The Unthinking Majority płynnie przechodzi w schizofreniczny, pianolowy walczyk, by po chwili uderzyć z metalową, gitarową furią i z powrotem powrócić do fortepianowych pasaży. Prosty rytm na: raz, dwa, trzy, cztery (4/4) został dopełniony podziałem na trzy i elementami rytmiki ludowej, co spowodowało, iż w zderzeniu z mocną, piłującą gitarą powstała niemalże nowa jakość (SOAD Quality). Nad tym wszystkim góruje wokal Tankiana. Ja to łykam bez popitki.

    We don't need your hypocrisy
    Execute real democracy
    Post-industrial society
    The unthinking majority

    Artysta w wywiadach poświęconych Elect The Dead wielokrotnie podkreślał, że punktem wyjścia dla stworzenia tych prawie barokowych kompozycji były proste dźwięki. Często siadał przy fortepianie albo brał do ręki akustyczną gitarę i ...melodia sama wychodziła spod palców. Słychać, że fortepian jest na tej płycie instrumentem dominującym, wykorzystywanym jako intro utworów (np.: w pastiszowym Lie, Lie, Lie fortepianowe szaleństwa sięgają zenitu), czasami jako instrument prowadzący. Wspomniałam o King Crimson. Tak  sporo karmazynu znajdziemy w początkowych frazach szalonego Praise the Lord and Pass the Ammunition (arytmiczne odjazdy perkusji i basu  znajomy kolega rzekł: normalnie Trey Gunn na speedzie!). Crimsonowskiej sekcji rytmicznej towarzyszą ultraciężkie, posępne riffy gitar oraz...bardzo, ale to bardzo papryczkowa słowna nawijka Tankiana. Uff, żeby bardziej skomplikować obraz całości, gdzieś w połowie utworu fortepianowa partia ala Rudess zostaje skontrastowana z wokalną ekspresją w stylu Davida Byrnea i żeńskim, bardzo najtłiszowym śpiewem. Szok gwarantowany! A na zakończenie utworu Tankian serwuje musicalową codę. The Sky is Over to już zupełne szaleństwo. Chórki ala Queen z okresu Nocy w Operze plus klezmerska melodia i cukierkowy patos ala Manowar bijący z każdego dźwięku. Saving Us oraz Baby mają coś w sobie z utworów...Opeth (przede wszystkich w akustycznych partiach gitarowych). Beethoven's Cunt  jakiś taki bezbarwny. Owszem oparty został na ciekawym schemacie rytmicznym, ale całość przywodzi na myśl nieudane kompozycje spod znaku szczęku miecza i smoczych płomieni. W Lie, Lie, Lie oprócz fortepianowych wygibasów pierwsze skrzypce gra sekcja rytmiczna (kapitalne, swingujące wtręty). Album kończy się utworem tytułowym: Elect The Dead. To nigdy nie napisany utwór Sigur Rňs (w dodatku znakomity). Jakieś takie odrealnione dzwoneczki, lejące się fantasmagoryczne dźwięki gitary i upiorny, świdrujący uszy dźwięk fortepianu. Oraz głos o niesamowitej barwie i modulacji. Thom Yorke? Radiohead? Nawet tekst taki w stylu Radiogłowych.

    Love we know,
    Comes from inside,
    But all I want is me,
    All I want is me...

    POLECAM! W TYM SZALEŃSTWIE JEST METODA. Album dla odważnych poszukiwaczy dźwięków. Mięsisty rock z odrobiną muzycznej pikanterii. Miau!

    Ocena: 4.0

    (tekst był zamieszczony wcześniej na http://www.profeo.pl )

    Agnieszka "Lothien" Lenczewska czwartek, 27, grudzień 2007 16:16 Link do komentarza
  • Marta Wrona

    Pierwsza solowa płyta wokalisty System Of A Down. Spodziewać się dreszczy? Można, aczkolwiek lepiej to określić tak: nie zaśniecie, a o płycie myśleć będziecie jeszcze przez kilka kolejnych dni, a jeżeli już o niej zapomnicie, to na pewno sięgniecie po nią kolejny raz, ot tak, by o niej nie zapomnieć.
    Muszę przyznać, że zawsze podobał mi się nieramowy łomot, jaki serwował swego czasu Soad. Fakt, spodziewałam się może czegoś innego, świeższego i trochę odbiegającego od bajki zwanej systemem, ale co tu dużo mówić: umiłowanie do Soad jednak wygrywa i mimo, że płyta nie jest strasznie odkrywcza, to spodoba się fanom macierzystej grupy.
    Ten rozpoznawalny głos& Piosenki brzmiałyby całkiem inaczej, a może w ogóle by nie brzmiały, gdyby nie dźwięki wydobywające się z krtani Tankiana. Myślę, że jest to jeden z tych głosów, które współcześnie zapiszą się do kanonu rocka, coś pokroju Planta i Gillana.
    Płyta& Pomieszanie melodii z łomotem. W dodatku teksty, które nie opowiadają o jakiś lalach i ich alfonsach, ale o rzeczach ważnych, aktualnych, które dodatkowo potęgują u odbiorcy pozytywne nastawienie do płyty.
    Wiele utworów nie pozostawiają w spokoju przez kilka godzin (znane już Emty Walls- niewiarygodnie szybka jakby melorecytacja, która pojawia się tez choćby w Praise The Lord And Pass; a także wspaniałe Feed Us). Z pozoru spokojne Saving Us, w refrenie przechodzi w pełen zaangażowania głos Serja, w którego tle słychać zawodzące kobiece wokale. To jest jeden z tych momentów, kiedy uświadczymy dreszczy.
    Warto powiedzieć, że Serj Tankian stworzył wszystkie piosenki na fortepianie i dopiero potem je przearanżowywał. Słychać to głównie w takich rzeczach jak Sky Is Over (swoją drogą chyba mój ulubiony utwór na płycie, z ciekawym, refrenem. W dodatku te bonusy typu smyki, jakieś pojękiwania w oddali. Zresztą w tej piosence idealnie została połączona partia fortepianu z gitarami, które jednak na tle reszty płyty, grają tutaj dosyć spokojnie. Cudo!) i Baby, gdzie to fortepian delikatnie rozmawia z gitarą akustyczną, ale potem i tak przechodzi w tradycyjnie mocny refren (Baby oh Baby, Baby My Baby/ Baby Oh Baby I Miss You!). Lie Lie Lie jest natomiast taką jakby zabawową piosenką, bo już sam wstęp wywołał u mnie uśmiech, a gdy do tego doszedł strasznie nosowy głos Serja, wtopiony w dialog z jakąś panią, to w ogóle nastąpiło apogeum entuzjazmu, bo mało kto, potrafi koło zdawałoby się rzeczy niepodważalnych i poruszających, połączyć piosenkę lekko ironiczną.
    Kto szukał w tym całym maraźmie Systema, odnajdzie go w utworze Beethovens C. Brakuje tutaj tylko głosu gitarzysty SOAD, a byłoby prawidłowo.
    Idealnym zwieńczeniem kompaktu jest piosenka tytułowa: zaczyna się bardzo niepokojąco, klawisze przeszywają na wylot, co chwilę jakby narastają, nie wiadomo, czy to nasze złudne wrażenie, czy taki efekt produkcyjny, a może tak było w rzeczywistości? W niektórych miejscach można mieć wrażenie, jakby głos Serja nieco się łamał, ale to wciąż jest ten sam Serj, który potrafi zabawić, ale też i wzruszyć& Gdzieniegdzie słychać w oddali jakieś dzwoneczki, coś, co chce przebić się przez wspaniały głos Tankiana. Utwór Elect The Dead wydaje mi się pewnym niedokończeniem, które zwiastuje, że to nie koniec odezwy ze strony wspaniałego wokalisty. Jest jakby zapowiedzią, że to nie wszystko, co pokazał, że jeszcze powróci. Należy mieć nadzieje, że po tak intrygującej płycie, nazywanej już przez wielu arcydziełem, przyjdzie coś nowego. Ja osobiście nie lubię nadużywać wzniosłych słów i pokuszę się tylko o stwierdzenie, że nie warto ominąć tej płyty, bo pozostaną braki na wieki. Przyjemnie posłuchać mięsistych gitar, połączonych z fortepianem, gitarą akustyczną, wszelkiego rodzaju dzwoneczkami i innymi głosami, ale także symfoniami. Niektórzy zastanawiają się, co grałby teraz Chopin, gdyby żył. Sądzę, że właśnie coś takiego&

    Marta Wrona czwartek, 27, grudzień 2007 16:16 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.