Einsamkeit to drugi studyjny album Lacrimosy; i w moim odczuciu jest to absolutne arcydzieło muzyki gotyckiej. Mamy tu sześć przepięknych (jeśli ponure i smutne może być piękne) kompozycji; piszę kompozycji, bo nie są to piosenki w tradycyjnym tego słowa znaczeniu niby są zwrotki, refreny itp., ale całość jest przesiąknięta jakąś dziwną - mroczną jak na gotyk przystało - aurą.
Tränen der Sehnsucht rozpoczyna fortepian bardzo klasyczny, a po chwili mamy mechaniczną perkusję, oszczędną (ale po prostu piękną) partię gitary i bardzo złowrogi śpiew (raczej melodeklamację); dochodzą jeszcze potężne kościelne organy. Refren jest niby weselszy i bardziej rockowy. Na zakończenie tego utworu Roland Thaler zaserwował nam solo na gotarze.
Reissende Blicke w tej monumentalnej ponad 10-minutowej wolno snującej się kompozycji mamy klawisze, w tle jakieś krzyki (cierpiących?, potępionych?), znowu wokal Wolffa jakby zza grobu. Odrobinę światła dają nam klawisze, które raz za razem przypominają barokowy klawesyn.
Einsamkeit tytułowy kawałek trochę dziwnie się prezentuje motyw grany na dziecięcym keyboardzie (taki cyrkowy trochę) jest grany naprzemiennie z bardziej ludzkim wokalem.
Diener eines Geistes najbardziej konwencjonalny rockowy utwór (i przez to najmniej ciekawy).
Loblied auf die Zweisamkeit powrót do mroku syntezatorowe buczenie, plamy ambientu, dziwne odgłosy; no i w środku mamy pewien zastój muzyczny w miejsce którego Wolff wkłada szatańską mszę jakieś recytacje, szumy& Piękne&
Besso tylko fortepian i skrzypce i rozpaczliwy wokal; ta kompozycja przypomina mi trochę niektóre z pieśni Petera Hammilla taka pesymistyczna, oszczędna instrumentalnie, ale bardzo emocjonalna wokalnie&
Gdyby oceniać tylko tę płytę (i wspaniałą okładkę) daję bez wahania 5, natomiast patrząc z szerszej perspektywy na późniejsze dokonania Lacrimosy z czystym sumieniem daję 4&