Czas całkowity: 66:06
- Edoardo Beato ( piano )
- Katia Giubbilei ( 2nd violin )
- Albert Dorigo ( guitar )
- Sasha Olenjuk ( 1st violin )
- Lucko Kodermac ( drums )
- Bor Zuljan ( guitar )
- Jani Hace ( bass )
- Davor Klaric ( keyboards )
oraz:
- Paolo Zizich ( backing vocal )
- Mojca Slobko ( Harp )
- THE DEVIL CHORUS conducted by Marian Bunic
1 komentarz
-
Mroczny, bardziej symfoniczny rock... to może się kojarzyć ze złotymi czasami lat siedemdziesiątych, kiedy cała rockowa kawalkada ujawniła swoje wielkie zróżnicowanie treści i formy. Dla większości słuchaczy na pewno nie z końcem lat 80. A tutaj mamy właśnie taką ciekawostkę, jedną z najciekawszych płyt drugiej połowy lat 80. Nawet w tak marnej epoce, okresie cukierkowych aż do nudności brzmień syntezatorów, wszechobecnego plastiku mogło się zrodzić dzieło naprawdę wybitne, jakie można umieścić obok klasyków gatunku.
Edwin Sieredziński wtorek, 23, wrzesień 2014 23:29 Link do komentarza
Devil's Doll to słoweńsko-włoski projekt eksperymentalnego rocka stworzony przez tajemniczego MR Doctora. Łączy on różne tradycje rockowe z elementami klasycznymi. Wszystko ma taką mroczną aurę, taką jaką pierwsze albumy King Crimson. Rzeczony album The Girl Who Was... Death trzyma się tej formuły. Utwory tutaj są długimi, wielowątkowymi monumentami. Pod tym względem zespół zbliża się do Yes, który w klasycznym dla siebie okresie symfonicznym tworzył właśnie takie rozbudowane suity: kto słuchał Close to the Edge czy Tales from Topographic Oceans, wie o czym mowa. Porusza się również bardzo swobodnie między różnymi nurtami - od ostrych gitarowych riffów metalowych po organową muzykę zbliżającą się czasem do Bacha, z partiami instrumentów smyczkowych. To rozwiązanie może nawiązywać do Rock in Opposition. Cały czas utwory zachowują monumentalny, choć zimny, charakter. Ma się wrażenie odbywania pewnej muzycznej podróży, tak jak słuchając starszych, wyżej wzmiankowanych kawałków Yes... tylko nie po różnych nastrojach, tylko po mrocznych zakamarkach świadomości. Tutaj Devil's Doll jest znacznie spójniejszy niż jego nobliwy pobratymiec - tu nie ma nagłych przejść jak w "Close to the Edge" - od monumentalnej zapierającej dech w piersiach klawiszowej solówki Wakemanna po późniejszą muzyczną groteskę. Nie mniej jednak wrażenie to robi. Jak wcześniej wspominałem, bardziej to pod tym względem przypomina King Crimson. Mroczny, ale monumentalny - tak pisano o debiucie King Crimson. To samo można powiedzieć o The Girl Who Was... Death. I tak samo dobry do głębszych przemyśleń.
Sama muzyka jest stosunkowo regularna. Tu nie ma nałożonych na siebie dysonansów jak w Univers Zero. Schematy harmoniczne są bardzo klasyczne, niczym to się nie różni pod tym względem od starego, dobrego rocka symfonicznego. Wprowadzone ostre riffy gitarowe dodają wręcz smaku symfonicznego metalu czy metalu progresywnego. Widać również album powstały w innej epoce. Lata osiemdziesiąte poza wyżej wzmiankowaną popeliną były okresem bardzo dynamicznego rozwoju sceny metalowej. Ciężko zatem, aby twórca działający w obrębie rockowej awangardy tego nie dostrzegł. Zresztą przypadek Devil's Doll nie jest odosobniony. Mocniejsza gitara elektryczna w wersji bardzo organicznej i połamanej pojawia się w Caspar Boerzmann Massaker czy w zeuhlowym projekcie Shub Niggurath. Tutaj jednak - co wyżej pisałem - podobnych wygibasów nie ma. Nie mniej jednak siła brzmienia momentami jest i to większa nawet niż u szeregu prog metalowych grup typu Dream Theater. Smaku dodaje bardzo zróżnicowana wokaliza MR. Doctora. Prawie jak Captain Beefheart, tylko bez specjalnych udziwnień.
Może album ma straszną okładkę, ta zmumifikowana ciotka z otwartą paszczą, jak jeden z trupów na Świętym Krzyżu... Muzyka jest dosyć mroczna. Nie mniej jednak stanowi prawdziwe arcydzieło. Porządny prog rock nie skończył się w drugiej połowie lat 70. Jeśli ktoś uwielbia pierwsze płyty King Crimson oraz Yes okresu symfonicznego (mniej więcej od Fragile do Tormato) - do takich indywiduów należę - będzie tą płytą zachwycony. Choć awangarda, to podana w bardzo strawnej formie. 5 gwiazdek to za mało.
Albumy wg lat
Recenzje Varia
- Wydana w 1995 roku płyta „Inferno” ukazała zupełnie nową jakość… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Fassade (Lacrimosa)
- Wielce ciekawy to zespół, całe to Omni. Kiedy bowiem tryumfy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Omni (Omni)
- Nigdy nie byłem i do dziś nie jestem zagorzałym fanem… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Ozzmosis (Ozzy Osbourne)
- Zanim przejdę do sedna, muszę szczerze przyznać, że ogarnęło mnie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Leidenschaft (Lacrimosa)
- Swego czasu powstał w mojej głowie osobliwy podział twórczości Lacrimosy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Lichtgestalt (Lacrimosa)
- Kiedy po raz pierwszy usłyszłem "Echos", a było to zaraz… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Echos (Lacrimosa)
- Z twórczością zespołu Lion Shepherd mam przyjemność zapoznać się po… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska III (Lion Shepherd)
- Chyba żaden album Metus nie powstawał tak długo i w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Time Will Dissolves Our Shadows (Metus)
- Długo zabierałem się do napisania tej recenzji, może nawet trochę… Skomentowane przez Bartek Musielak III (Lion Shepherd)
- Jeśli miałbym wskazać jakieś państwa na świecie, które otacza aura… Skomentowane przez Bartek Musielak Unortheta (Zhrine)
- O Seasonal, jednoosobowym projekcie pochodzącego z Białegostoku Macieja Sochonia pisaliśmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Heartvoid (Seasonal)
- Szanse, że Adam Płotnicki będzie wciąż kojarzony jako wokalista Crystal… Skomentowane przez Gabriel Koleński 4.3. (Plotnicky)
- Czasem zdarza mi się słuchać albumów, przy których myślę sobie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Silent Sacrifice (Seasonal)
- To miał być singiel, ewentualnie maxi singiel, potem epka, ostatecznie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under the Fragmented Sky (Lunatic Soul)
- Istnieją takie zespoły czy projekty muzyczne, które powstają z potrzeby… Skomentowane przez Gabriel Koleński Radio Voltaire (Kino)
- Chciałem rozpocząć podniosłym „Polak potrafi!”, ale w sumie to nie… Skomentowane przez Bartek Musielak Litourgiya (Batushka)
- Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiłem zrozumieć pojęcia jesiennych wieczorów oraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Black Butterflies (Metus)
- Premiera płyty ”Fractured” to dobry moment na przypomnienie sobie całej… Skomentowane przez Wolrad Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Zdarzają się takie albumy, do których podchodzę ze sporym dystansem… Skomentowane przez Bartek Musielak Heat (Lion Shepherd)
- Z reguły bywam ostrożny w stosunku do albumów przygotowanych w… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Live 1 (Security Project, The)
- We Come From the Mountains to jedna z najnowszych propozycji… Skomentowane przez Krzysztof Pabis We Come From the Mountains (Tiebreaker)
- Kiedy dotarła do mnie nowa płyta projektu Yagull ucieszyłem się.… Skomentowane przez jacek chudzik Kai (Yagull)
- Rok 1974 okazał się bardzo wyczerpujący dla Mike'a Oldfielda. Artysta,… Skomentowane przez Michał Jurek Ommadawn (Oldfield, Mike)
- Zawsze bardzo się cieszę, kiedy w ręce wpada mi coś… Skomentowane przez Paweł Caniboł Loneliness Manual (Seasonal)
- Swego czasu przemierzając internetowe portale streamingowe, bo miewam czasami takie… Skomentowane przez Bartek Musielak Krimhera (KRIMH)
- Konsekwentnie szukam ciekawych rzeczy na obrzeżach muzycznego rynku. Bo rynek… Skomentowane przez Paweł Tryba Crashendo (Fryvolic Art)
- Generalnie staram się na nie recenzować bezpłatnych dałnlołdów, ale zrobię… Skomentowane przez Paweł Tryba #I’mNotAddicted (Ordinary Brainwash)
- Na ten album czekałem z niecierpliwością. Kiedy Mariusz Duda ogłosił,… Skomentowane przez Bartek Musielak Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Dies irae... dzień gniewu, popularny motyw sztuki średniowiecznej i barokowej;… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Dies Irae (Devil Doll)
- Czasem się zastanawiam, dlaczego niektóre zespoły są niszowe bądź po… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Sacrilege of Fatal Arms (Devil Doll)