Ten

Oceń ten artykuł
(55 głosów)
(1991, album studyjny )
1. Once (Eddie Vedder, Stone Gossard) – 3:51
2. Even Flow (Vedder, Gossard) – 4:53
3. Alive (Vedder, Gossard) – 5:40
4. Why Go (Vedder, Jeff Ament) – 3:19
5. Black (Vedder, Gossard) – 5:43
6. Jeremy (Vedder, Ament) – 5:18
7. Oceans (Vedder, Gossard, Ament) – 2:41
8. Porch (Vedder) – 3:30
9. Garden (Vedder, Gossard, Ament) – 4:58
10. Deep (Vedder, Gossard, Ament) – 4:18
11. Release (Vedder, Gossard, Ament, Mike McCready, Dave Krusen) – 9:04

Czas całkowity: 53:24
- Dave Krusen  ( drums )
- Jeff Ament  ( bass )
- Eddie Vedder  ( vocals )
- Mike McCready  ( lead guitar )
- Stone Gossard  ( guitar )
Więcej w tej kategorii: « Live At Benaroya Hall Vs. »

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Wg mnie jest to jeden z najważniejszych debiutów na scenie i najlepsza płyta rockowa z początku lat dziewięćdziesiątych.
    Pearl Jam powstał na bazie tragicznej śmierci Andrew Wooda, charyzmatycznego wokalisty grupy Mother Love Bone w której grali także Ament i Gossard. Po tym jak Wood opuścił nasz padół, w hołdzie dla niego została nagrana płyta pod szyldem Temple Of The Dog. Tu już gościnnie udzielał się Vedder, który podzielił się wokalnymi obowiązkami z Cornellem w największym hicie z płyty czyli Hunger Strike.
    A potem już był Pearl Jam. Chłopcy wzięli się do roboty i bardzo szybko uwinęli się z debiutancką płytą. Piękną płytą trzeba dodać, która okazała się nie tylko artystycznym ale i komercyjnym sukcesem. Od razu zresztą została okrzyknięta klasyką muzyki 'grunge', choć do dziś nie wiem co ten termin znaczy. Myślę, że lepiej było by mówić 'scena Seattle'.
    Ponieważ chłopcy zawsze woleli twórczość Neila Younga i The Beatles niż Sex Pistols, album został nasycony ciepłym brzmieniem gitar. I jak to w rocku powinno byc, cały opiera się na gitarach i śpiewie, który odgrywa tu niebanalną rolę. Eddie nie dość, że napisał świetne teksty, to jeszcze wzbija się na wyżyny wokalnej ekspresji. Niewątpliwie słychać zaangażowanie całego zespołu. W zasadzie każdy utwór z krążka jest już teraz klasyką rocka.
    Na płycie dominują mocne, rockowe utwory. Once, Even Flow, Why Go, Porch i Deep na pewno się zaliczają do tej kategorii. Wszystkie ciekawie zaaranżowane, z genialnymi solówkami i refrenami. Następnie mamy kawałki spokojniejsze balladowe jak Jeremy, Alive (dwa największe hity Pearl Jam, które chyba każdy zna) i Garden. Jest też jedna ballada czyli Black. Oczywiście genialna jak i cały album, ze świetnym tekstem Eddiego i efektownym finałem w wykonaniu całego zespołu. Jak by tego było mało PJ podsuwa nam dwa eksperymenty. Pierwszy z nich to Oceans. Bardzo psychodeliczny kawałek, z niesamowita atmosferą, a zarazem najkrótszy na płycie. Drugim z tych utworów to Release. Z początku bardzo ciekawa ballada, która kryje za sobą później coś w rodzaju ukrytego utworu. Rewelacja.
    To wszystko razem nie mogło nie chwycić. I chwyciło. Do dziś Pearl Jam pozostaje jedynym chyba aktywnym zespołem z tzw. 'sceny Seattle'. Rzadko się zdarza, żeby jakaś kapelą nagrała płytę z 11 tak samo dobrymi kompozycjami. Oczywiście nie może być innej oceny jak tylko 5/5.

    Rafał Ziemba piątek, 21, marzec 2008 14:39 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.