- John Wetton ( śpiew, bas )
- Geoff Downes ( instrumenty klawiszowe )
- Steve Howe ( gitara )
- Carl Palmer ( perkusja )
01. Never Again
02. Nothing's Forever
03. Heroine
04. Sleeping Giant / No Way Back / Reprise
05. Alibis
06. I Will Remember You
07. Shadow of a Doubt
08. Parallel Worlds / Vortex / Deya
09. Wish I'd Known All Along
10. Orchard of Mines
11. Over and Over
12. An Extraordinary Life
Akustyczne bonusy:
Europa - An Extraordinary Life
Japonia - I Will Remember You
1 komentarz
-
Cień wątpliwości.
Arkadiusz Cieślak czwartek, 13, listopad 2008 13:09 Link do komentarza
Asia wydaje się powracać po długiej przerwie, a przecież zespół ten gra nieprzerwanie od ponad 25 lat. Skąd więc takie poczucie wielkiego powrotu? Okazało się bowiem, że oryginalny skład, który nagrał swój pamiętny debiut sprzedany w milionach egzemplarzy, postanowił powstać z popiołów, niczym tytułowy Feniks. Czyżby panowie postanowili troszeczkę podcinać kuponów od dawnej sławy? A może starzy przyjaciele chcieli po prostu odświeżyć wspomnienia i spróbować jeszcze raz? Co w takim razie z muzykami, którzy przez dobrych 15 lat zaangażowali się w ten projekt, a teraz pokazano im drzwi? Myślę tutaj głównie o Johnie Payne'ie, który był naprawdę siłą napędową tej nowej, odświeżonej Asia i skierował ją na bardzo ciekawe tory muzyczne. Pewnie sobie poradzą, chociażby w projekcie GPS stworzonym między innymi z byłym już gitarzystą Asia Guthrie Govanem. Jednak gloria i chwała spadnie na klasyczny skład, czyli John Wetton, Steve Howe, Carl Palmer i Geoff Downes. W tym roku dane nam jest poznać owoce tej reaktywowanej współpracy, w postaci 12 premierowych utworów.
Myślę, że fani zespołu czekali mimo wszystko z niecierpliwością na tą płytę. Ja przyznam się szczerze również miałem wielką ochotę na powrót do przeszłości, ale w kontekście współczesnego grania i współczesnych wymagań. Niestety nie do końca to wszystko jest w stanie mnie zadowolić.
'Phoenix' jest albumem bardzo lekkim, przyjemnym i przystępnym. Moim zdaniem za bardzo. Brakuje mi tutaj pewnej wirtuozerii, rozmachu i bardziej kompleksowych form. Dwa dłuższe ponad ośmiominutowe utwory, to tak naprawdę zlepek kilku różnych niezbyt powiązanych tematów.
Zaczyna się naprawdę znakomicie za sprawą 'Never again', który z powodzeniem można postawić obok największych dokonań pierwszego składu. Klasyczny wręcz, dynamiczny i bardzo przebojowy utwór sprawia, że nabieramy ochoty na kolejne kawałki. Tematem jest optymistyczna wizja świata, który pozbawiony jest zła i wszelkich nieszczęść. Infantylne, ale miłe:
'To jest właśnie ten dzień, dzień wyzwolenia.
Czas nowego życia, pełnego odrodzenia'.
'Nothing's forever' zaczyna się chóralnym śpiewem, a następnie fanfarami charakterystycznymi dla Emerson Lake and Powell. Tak, tak, nie pomyliłem się. Brzmienie klawiszy jest tutaj dokładnie jak na jedynej płycie ELP (w tym składzie oczywiście) wydanej w 1986r. Zachęcająco to brzmi, ale jednak utwór jest mierną, słodkawą, pozbawioną wyrazu balladą. Ratuje ją tylko świetna gitara Steve'a Howe'a, który zresztą jest dla mnie najjaśniejszą postacią na tym albumie
i to on stanowi o najciekawszych jego (albumu) momentach.
'Wiesz, że nic nie trwa wiecznie
I liczy się tylko dzisiaj.
Nie żyj przyszłością, zapomnij o wczoraj.
Trzymaj się życia najzręczniej.
'Jesteś moją bohaterką' śpiewa Wetton w kolejnym utworze, którego tytuł jednoznacznie kojarzy nam się również z heroiną. To kolejna ballada, ale troszeczkę wyższych lotów. Rozpoczynają ją delikatne dźwięki pianina, którym towarzyszy natchniony głos Johna. Klimatem 'Heroine' przypomina dokonania projektu Icon, stworzonego przez Wettona i Downesa. W końcówce po raz kolejny znakomicie znajduje się solówka Steve'a, tym razem utrzymana brzmieniowo w rejonach GTR.
'Ostrze przy mej szyi trzymam.
Czuję tętno tuż pod skórą.
Złamanego serca arterią
Wytycza ślad szkarłatna linia.'
'Sleeping Giant / No Way Back / Reprise' to pierwszy dłuższy utwór, ale tak naprawdę składa się z dwóch głównych tematów, które nie za bardzo się ze sobą łączą. 'Sleeping Giant Parts 1 & 2' naprawdę sprawia niezłe wrażenie będąc niejako wypadkową stylu późnej Asia z Payne'em oraz yesowego brzmienia gitary Howe'a. Myślę, że rozwinięcie tego motywu w pełnoprawny utwór byłoby lepszym pomysłem niż wklejenie na siłę dość sztampowego, ale jednak w miarę chwytliwego 'No way back'. Ten utwór powinien być po prostu oddzielnym, pełnoprawnym nagraniem. Utrzymany jest rzeczywyście w klasycznej 'asiowej' stylistyce i ogólnie zasługuje na uwagę. Ostatnich 50 sekund to 'Reprise', czyli powrót do początkowego tematu całego utworu. Steve Howe gra tutaj bardzo podobnie do Mike'a Oldfielda. Bardzo miłe zakończenie.
'Muszę być wolny, życie na krawędzi
Staje się trudne. Tym trudniej
Jest mi próbować to zmienić
Nie ma odwrotu, dawno już nie ma.'
Jakie mam znaleźć alibi, aby wytłumaczyć się z mojej wierności Asia? W takim przypadku oczywiście alibi nie jest potrzebne, ponieważ przecież nie popełniam w ten sposób żadnego przestępstwa. 'Alibis' to kolejny highlight tej płyty. Solo zagrane przez Howe'a dociera aż do wnętrza kręgosłupa. Uwielbiam to mrowienie przechodzące po plecach, kiedy muzyka płynie w moich żyłach i czekam na kolejne takty. Jeden z najlepszych utworów na tym albumie.
'Coś, w co zawsze wierzyłem
Nagle zniknęło, odeszło.
Czy to już koniec?
Nie chcę więcej alibi.
Dość mam Twych półprawd
Obłudy, tajemnic.'
'Prawdę mówiąc nie wiem, czy cię zapamiętam', tak mógłbym powiedzieć o kolejnej balladzie zatytułowanej 'I will remember You'. Jest to przeciętny i po raz kolejny dość sztampowy utwór, który sprawia niestety wrażenie wypełniacza. Mimo bardzo żarliwego przekazu wyrażającego pełne oddanie ukochanej osobie, muzycznie piosenka ta nie przekonuje i trochę męczy. Jednak po raz kolejny znakomicie wypada w nim Steve Howe.
'Przychodzisz do mnie we śnie.
Nie jestem już wolny, o nie.
Cokolwiek zrobię, w noce czy dnie,
Na zawsze już zapamiętam Cię.'
Choć mam cień wątpliwości, co do jakości całej płyty, to jednak nie mam żadnych wątpliwości, co do 'Cienia wątpliwości'. Tak właśnie zatytułowany jest następny kawałek - 'Shadow of a doubt'. Jest on bardziej energetyczny, żwawszy, utrzymany troszeczkę w stylistyce Chrisa de Burgha. Bardzo anachronicznie brzmią klawisze Downse'a, jest to chyba specjalne nawiązanie do stylu gry i brzmienia lat 80-ych. Ta piosenka jest niewątpliwym ożywieniem i powiewem świeżości, mimo pewnej wtórności.
'Powinienem to już dostrzec,
Domyślić się w czym rzecz.
Niech kobieca mentalność Twa
Ukaże prawdę, która trwa,
A znaki znikną niebezpieczne,
Bez cienia wątpliwości to orzeknę.'
'Parallel Worlds/ Vortex/Deya' to właśnie drugi z dłuższych utworów i według mnie prezentuje się o wiele lepiej, przynajmniej jako całość. Rozpoczyna się spokojnie i po raz kolejny balladowo, ale jakoś tak poważniej, a śpiew Wettona jest zaangażowany i pełen pasji. Druga część nagrania, to już pole do popisu dla Howe'a, którego gra i brzmienie przypominają ewidentnie stylistykę obraną w Yes. Sporo tutaj również dźwięków akustycznych, które Howe potrafi w jedyny dla siebie sposób przepięknie komponować.
'Gdzieś tam w głębi nocy
Odnajdę oddech jej.
Równoległe światy nasze
Połączą nas na zawsze.'
Steve Howe występuje ciągle w roli głównej, tym razem jako kompozytor nagrania 'Wish I'd Known All Along'. Jest to naprawdę przyjemna i bardzo zwiewna piosenka utrzymana troszeczkę w takich klimatach jakby karaibskich czy może południowo-afrykańskich. Wbrew pozorom nie gitara jednak wiedzie tu prym, lecz instrumenty klawiszowe. Raz ich brzmienie przypomina klawesyn, innym razem zmodyfikowane, unowocześnione organy. Downes tym razem może sobie pozwolić na pewną dozę swobody i improwizacji. Wracając do Howe'a, to wraca on do głosu w samej końcówce, naśladując tym razem brzmieniowo Carlosa Santanę.
'Same kłamstwa, żadnej prawdy.
Wciąż w przebraniu żyjesz.
Wybierz to, co ignorujesz,
Nie bój się, bądź twardy.'
'Orchards of mine' to cover utworu Jeffreya Faymana i Daniela Purseya, którzy współpracowali wcześniej między innymi z Robertem Frippem. Po raz kolejny pojawia się tutaj stylistyka balladowa, ale tym razem w najlepszym wydaniu. Jest to przepiękna i wzruszająca piosenka, która kojarzy się momentami z drugim wcieleniem Asia, z tym z Johnem Payne'em. Przejmująca gitara Howe'a prowadzi jakby dialog z pulsującymi dźwiękami klawiszy, na tle którego Wetton przejmująco wyśpiewuje kolejne wersy.
'Pękasz niczym czas,
Ulotny i zwiewny.
I nie będzie już nas
Tylko sad, a na nim miny.'
'Over and over' to utwór, który również wyszedł spod pióra Steve'a Howe'a, ale tym razem nie należy on do tych najlepszych, choć nie jest też najsłabszy. To taki przeciętniak jeśli chodzi o melodię, ale po raz kolejny znakomicie na gitarze sprawuje się autor, a solówka pod koniec nagrania naprawdę zasługuje na uznanie.
'Mów mi ciągle, że
Odnajdziemy przeznaczenie swe.
Miłość nam gwarancje da
I uniesie aż do nieba bram.'
Wspaniałe życie, nostalgia za nim, przemożna chęć pogodzenia się z nieubłaganie przemijającym czasem, przewijają się przez wszystkie utwory na tej płycie. Wieńczy ją piosenka 'An extraordinary life' autorstwa Wettona i Downes'a, która jednak dość optymistycznie konkluduje lot Feniksa. Utrzymana w stylu Icon po raz kolejny ma dość sentymentalny i spokojny charakter. Steve Howe nie byłby sobą, gdyby w końcówce nie zagrał kolejnej cudownej solówki.
'Korzystaj z tej chwili,
Z danego Ci dnia.
Nie marnuj już życia.
Wspaniałe je masz.'
To nie jest bynajmniej zła płyta, tego powiedzieć nie można. Jednak spodziewać się można było czegoś więcej po muzykach tej klasy. Trudno jest wprawdzie jednoznacznie ocenić dzieło zespołu, który przecież przez lata miał zupełnie inne oblicze. Jeśli popatrzeć przez pryzmat ostatnich dokonań Asia, to jednak 'Phoenix' wypada słabo. Weźmy na przykład płytę 'Aura' z 2001r., która jest zdecydowanie lepsza, ambitniejsza, muzycznie doskonalsza, bogatsza aranżacyjnie i po prostu wartościowsza. Z kolei porównywać nowego albumu do debiutu sprzed 25 lat nie za bardzo można, gdyż to przecież zupełnie inne czasy, choć rzeczywiście chyba muzycy starali się jak najbardziej nawiązać do tamtego okresu.
Moim zdaniem nowe wydawnictwo jest po prostu zbyt monotonne, jednostajne, brakuje mu tak zwanego poweru, energii i witalności. Poza tym kilka utworów zostało na nim upchniętych na siłę, można z nich było z powodzeniem zrezygnować, a wtedy na pewno powstałby album ciekawszy i bardziej kompleksowy. Jestem starym i wiernym fanem tej grupy, niezależnie od inkarnacji w jakiej występuje. Wydawało mi się, że pomysł na reunion jest znakomity, ale teraz nie jestem już tego taki pewien. Być może zweryfikuje to kolejna płyta, jeśli oczywiście kiedykolwiek zostanie nagrana. Może wówczas Feniks otrząśnie się do końca z popiołów.
'Nic nie trwa wiecznie'
3/5
Arkadiusz Cieślak
PS
Album został również wydany w wersji limitowanej. Na rynek europejski wypuszczono digipack z bonusem w postaci akustycznego miksu 'An extraordinary life', a w Japonii z kolei dodatkowo zamieszczono wersję akustyczną 'I will remember You'. John Payne, oprócz GPS, kontynuuje historię Asia, koncertując z zespołem pod nazwą Asia featuring John Payne. Na półce zalega również materiał, który został nagrany przez poprzednie wcielenie zespołu, a z którego zrezygnowano ze względu na rewolucję personalną. Z nieoficjalnych wiadomości wynika, że John przymierza się do wydania tych nagrań, a wtedy będziemy mieli możliwość konfrontacji dwóch biegunów projektu o dźwięcznej nazwie Asia.
Albumy wg lat
Recenzje Varia
- Wydana w 1995 roku płyta „Inferno” ukazała zupełnie nową jakość… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Fassade (Lacrimosa)
- Wielce ciekawy to zespół, całe to Omni. Kiedy bowiem tryumfy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Omni (Omni)
- Nigdy nie byłem i do dziś nie jestem zagorzałym fanem… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Ozzmosis (Ozzy Osbourne)
- Zanim przejdę do sedna, muszę szczerze przyznać, że ogarnęło mnie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Leidenschaft (Lacrimosa)
- Swego czasu powstał w mojej głowie osobliwy podział twórczości Lacrimosy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Lichtgestalt (Lacrimosa)
- Kiedy po raz pierwszy usłyszłem "Echos", a było to zaraz… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Echos (Lacrimosa)
- Z twórczością zespołu Lion Shepherd mam przyjemność zapoznać się po… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska III (Lion Shepherd)
- Chyba żaden album Metus nie powstawał tak długo i w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Time Will Dissolves Our Shadows (Metus)
- Długo zabierałem się do napisania tej recenzji, może nawet trochę… Skomentowane przez Bartek Musielak III (Lion Shepherd)
- Jeśli miałbym wskazać jakieś państwa na świecie, które otacza aura… Skomentowane przez Bartek Musielak Unortheta (Zhrine)
- O Seasonal, jednoosobowym projekcie pochodzącego z Białegostoku Macieja Sochonia pisaliśmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Heartvoid (Seasonal)
- Szanse, że Adam Płotnicki będzie wciąż kojarzony jako wokalista Crystal… Skomentowane przez Gabriel Koleński 4.3. (Plotnicky)
- Czasem zdarza mi się słuchać albumów, przy których myślę sobie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Silent Sacrifice (Seasonal)
- To miał być singiel, ewentualnie maxi singiel, potem epka, ostatecznie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under the Fragmented Sky (Lunatic Soul)
- Istnieją takie zespoły czy projekty muzyczne, które powstają z potrzeby… Skomentowane przez Gabriel Koleński Radio Voltaire (Kino)
- Chciałem rozpocząć podniosłym „Polak potrafi!”, ale w sumie to nie… Skomentowane przez Bartek Musielak Litourgiya (Batushka)
- Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiłem zrozumieć pojęcia jesiennych wieczorów oraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Black Butterflies (Metus)
- Premiera płyty ”Fractured” to dobry moment na przypomnienie sobie całej… Skomentowane przez Wolrad Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Zdarzają się takie albumy, do których podchodzę ze sporym dystansem… Skomentowane przez Bartek Musielak Heat (Lion Shepherd)
- Z reguły bywam ostrożny w stosunku do albumów przygotowanych w… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Live 1 (Security Project, The)
- We Come From the Mountains to jedna z najnowszych propozycji… Skomentowane przez Krzysztof Pabis We Come From the Mountains (Tiebreaker)
- Kiedy dotarła do mnie nowa płyta projektu Yagull ucieszyłem się.… Skomentowane przez jacek chudzik Kai (Yagull)
- Rok 1974 okazał się bardzo wyczerpujący dla Mike'a Oldfielda. Artysta,… Skomentowane przez Michał Jurek Ommadawn (Oldfield, Mike)
- Zawsze bardzo się cieszę, kiedy w ręce wpada mi coś… Skomentowane przez Paweł Caniboł Loneliness Manual (Seasonal)
- Swego czasu przemierzając internetowe portale streamingowe, bo miewam czasami takie… Skomentowane przez Bartek Musielak Krimhera (KRIMH)
- Konsekwentnie szukam ciekawych rzeczy na obrzeżach muzycznego rynku. Bo rynek… Skomentowane przez Paweł Tryba Crashendo (Fryvolic Art)
- Generalnie staram się na nie recenzować bezpłatnych dałnlołdów, ale zrobię… Skomentowane przez Paweł Tryba #I’mNotAddicted (Ordinary Brainwash)
- Na ten album czekałem z niecierpliwością. Kiedy Mariusz Duda ogłosił,… Skomentowane przez Bartek Musielak Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Dies irae... dzień gniewu, popularny motyw sztuki średniowiecznej i barokowej;… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Dies Irae (Devil Doll)
- Czasem się zastanawiam, dlaczego niektóre zespoły są niszowe bądź po… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Sacrilege of Fatal Arms (Devil Doll)