A+ A A-

Kingdom Of Noise

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Shadow Of The Hand (5:53)
2. Steal The World (4:18)
3. Iceflowers (4:46)
4. Russian Roulette (7:04)
5. Kingdom Of Noise (3:52)
6. Standing In The Rain (4:47)
7. Speak (3:55)
8. Chuffin' Like A Muffin (4:43)
9. Dissolve Into Despair (4:13)
  
   Czas całkowity: 44:13
Martin Ace: bass on all tracks, vocals on 1, 3, 4, 6, 8
Josh Ace: guitar on all tracks, vocals on 2, 5, 7, 9
Phil Ryan: keyboards on all tracks

Guests  musicians:
Bob Richards: drums on 1, 2, 4, 5, 6, 7, 9, all percussion, backing vocal on 1
Rene Robrahn: drums on 3 and 8
Allan Murdoch: guitar on 2, 3, 7
Więcej w tej kategorii: Revelation »

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Nachodzi mnie smutna refleksja, że nawet przy szybko postępującym wydłużaniu średniej długości życia w Polsce (która niedługo dobije do wartości z krajów starej Unii) - nie mam szans, żeby przesłuchać wszystko, co mogłoby mnie zainteresować. Weźmy taki zespół Man - o jego istnieniu dowiedziałem się bodaj tydzień temu, dwa dni później trzymałem w rękach ich ostatni krążek, 44 minuty i 13 sekund później (bo tyle trwa płyta) zaliczałem się już do ich sympatyków i snułem ambitne plany zgłębienia całej dyskografii.

    Niedoczekanie! Jak się okazuje, Walijczycy zaczynali jeszcze w latach 60tych i musieli działać bez większych perturbacji, bo lista ich dokonań jest długa jak jakaś litania. W tej sytuacji poznawanie Man muszę sobie rozłożyć na niewielkie raty. Na razie cieszę się tym, co mam.

    Man, choć wydawane przez specjalizujące się w progresie i okolicach Voiceprint Music, nawet obok proga nie leżało na tej samej półce. Osobiście włożyłbym Kingdom Of Noise gdzieś pomiędzy dzieła Dire Straits, Dr Feelgooda i J.J. Cale'a - to porządnie skomponowane piosenki z silnym bluesowym i swingowym kręgosłupem. Granie idealne do niewielkich klubów, znakomicie zwiększające spożycie napojów wyskokowych. A że niedługo lato i ogródki piwne kuszą...

    Wizytę w barze zaczynamy w rytmie boogie, które doznaje gwałtownego przyspieszenia w refrenie. Tam też dysponujący Knopflerowską barwą głosu Martin Ace bierze górki niczym śpiewacy country sprzed pół wieku. Do tego słodkie harmonie, pogrywające w tle pianino. Tak brzmi
    Shadow Of The Hand. Steal The World, choć o nieco rozmytej melodii, przekonuje mnie klimatem zbliżonym do twórczości Toma Petty. Tu też ujawnia się drugi wokalista: Josh Ace (czyżby brat?), śpiewający zdecydowanie wyżej, ale mniej pewnie. Bardzo dobrze wypada Iceflowers ozdobione gitarą slide. Najdłuższe na płycie Russian Roulette ma trochę rozlazłe zwrotki, ale nadrabia rytmicznym refrenem z partią instrumentów dętych i surfrockowym solo. Tytułowa ballada to, jakby na przekór, najbardziej wyciszony utwór albumu, przesycony subtelnym swingiem. Chyba najbardziej nośne na płycie jest żwawe Standing In The Rain, rozpoczynające się najprostszą partią harmonijki ustnej, jaką w życiu słyszałem (co nie znaczy, że złą, co to - to nie!). Ascetyczne Speak ma fajną partię gitary w refrenie, choć jako całość nie zachwyca. Chuffin' Like A Muffin może się skojarzyć z tą rockandrollową linią piosenek Dire Straits, jak Industrial Disease, Walk Of Life czy, chyba najbardziej, Twisting By The Pool. Dissolve Into Despair utrzymane jest w rytmie bossa novy. I to już koniec. To ile kolejek wypiliście słuchając Kingdom of Noise? Przyznajcie się!

    Man, choć niewątpliwie sympatyczne, ma kilka minusów, które nie pozwalają mu wybić się ponad popularność lokalną. Pierwszy - to nieszczęsna tendencja do wplatania do fajnych melodii nietrafionych motywów, jakichś kilku-kilkunastu sekund, które nie kleją się z resztą utworu i wyrywają słuchacza z błogostanu. Drugi - to Josh Ace, który mógłby podszlifować wokalny warsztat. Do produkcji również mogliby się Walijczycy przyłożyć. Że słychać fałsze tu i tam - to nawet dobrze. W końcu tu grają żywi ludzie, a nie komputery. Ale ustawienie instrumentów w miksie czasem wymyka się spod kontroli - a to gorzej. Wszystkie te problemy jednak bledną przy stronie edytorskiej. Co obok logo o westernowym wyglądzie robią jakieś egipskie hieroglify? A wszystko to na tle jakiegoś niebieskiego dachu (z kawałkiem rynny na dodatek)? Dlaczego wkładka wygląda jak zaprojektowana w starym Corelu? Co z tego, że płyta zapakowana jest w tekturowy digipak, skoro bywają ładniej zilustrowane demówki? No cóż, może Man cały budżet przeznaczyli na nagranie albumu i na grafika już nie wystarczyło...

    Uzbierało się trochę zastrzeżeń pod adresem Walijczyków. Nie zrozumcie mnie jednak źle - we wstępie powiedziałem, że polubiłem Man i gotów jestem wiele zespołowi wybaczyć, bo mimo niedociągnięć świetnie się przy Kingdom Of Noise bawię i na pewno będę doń powracał. Zwłaszcza po kufelku albo dwóch. 3,5/5

    Paweł Tryba wtorek, 09, czerwiec 2009 00:13 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.