A+ A A-

Kitchens Of Distinction

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2009, album studyjny)
01. Get A Life
02. Kitchens of Distinction
03. Popstar
04. Shit TV
05. Don't Let Go
06. Alcohol
07. Cars
08. Blue Sky Bullshit
09. The Art of Cool
10. West Coast Thing
11. Never Be The Same
12. It's Not Enough
- Terry Thomas (gitara, śpiew, bas, instrumenty klawiszowe)
- Steve Alexander (perkusja)
- Julian Colbeck (instrumenty klawiszowe, gitara)
- Charlie Barratt (bas)
- Janne Jarvis (bas)
- Martin Smith (gitara)

1 komentarz

  • Arkadiusz Cieślak

    Czy Robbie Williams jest gejem?

    Muzyka, poza tym, że potrafi dać nam tyle wspaniałych przeżyć, a dla niektórych z nas stanowi absolutnie nieuleczalne uzależnienie, ma jeszcze jedną wielką zaletę: jest tak nieprzewidywalna, bogata i nieograniczona, że nie jesteśmy w stanie poznać wszystkich jej meandrów, ba, nawet nie mamy na to szans, ze względu na zbyt szybko płynący czas. Wspominam o tym przy okazji recenzji najnowszej płyty zespołu Charlie, gdyż to pierwszy album tej grupy, który w ogóle poznałem, a band to już przecież nie najmłodszy. Założył go w pierwszej połowie lat 70-tych niejaki Terry Thomas. Po debiucie w 1975 roku, okazało się, że muzyka Charlie jest zupełnie nieznana w rodzimej Wielkiej Brytanii, a o wiele większe zainteresowanie grupa wzbudzała w Stanach Zjednoczonych. Kilka kolejnych lat przyniosło następne płyty i spore sukcesy w USA, co zaowocowało między innymi wspólnymi trasami z Doobie Brothers, Fleetwood Mac i Foreigner. Muzycznie osadzano twórczość grupy w szeroko pojętym nurcie AOR. Początek lat 80-tych przyniósł niestety osłabienie zainteresowania publiczności amerykańskiej, która zwróciła się bardziej w stronę swoich rodzimych wykonawców, takich jak Boston czy Journey. Siłą rozpędu i zobowiązaniami wydawniczymi Terry Thomas dociągnął jeszcze projekt do ostatniej płyty, która ukazała się w 1985 roku, a później zajął się działalnością producencką, współpracując między innymi z Bad Company, Foreigner czy byłym wokalistą Styx, Tommym Shawem. Charlie na dość długi czas zapadł w sen, a właściwie zahibernował się i niewiele wskazywało na to, że w ogóle się obudzi. O żadnym zespole nie można powiedzieć, że definitywnie zakończył karierę, zawsze pozostaje niewielki margines prawdopodobieństwa jego powrotu. Czasem są to zejścia bardzo spektakularne, innym razem mniejszej rangi, ale jednak warte odnotowania. Być może moje pozytywne nastawienie do reaktywacji Charlie wynika z tego, że nie znam ich wczesnej twórczości i nie mogę się na razie do niej odnieść w konfrontacji z płytą "Kitchens Of Distinction". Zapewniam jednak, że mam zamiar moje braki nadrobić, choć dostępność płyt tej grupy jest niezwykle ograniczona.

    Tak naprawdę, to krążek ten miał być solowym wydawnictwem Terry'ego Thomasa, ale wkład dawnych muzyków: klawiszowca Juliana Colbecka i gitarzysty Martina Smitha, był na tyle wymierny, że postanowiono powrócić do starej nazwy. Na perkusji zagrał natomiast wieloletni przyjaciel Thomasa, Steve Alexander, który współpracował między innymi z Jeffem Beckiem i Duran Duran. Ciekawostką jest, że partie perkusyjne do 14 utworów nagrane zostały w ciągu tylko dwóch dni. Wśród innych muzyków zaproszonych do współpracy na płycie pojawili się: basiści Janne Jarvis (Hate Gallery) i Charlie Barratt (ex-Fixx) i gitarzysta Andy Bloom.

    Ostatecznie na album trafiło 12 utworów, które trwają łącznie ponad 62 minuty. Muzycznie jest to zdecydowanie bardziej rockowa twórczość, nacechowana zadziornością, a pozbawiona tej popowej naleciałości charakterystycznej dla AOR. Nie znajdziemy tutaj żadnych hitów, żadnych ukłonów w stronę masowego słuchacza. Mam wręcz wrażenie, że Terry Thomas nagrał tę płytę bardziej dla siebie niż dla szerszego audytorium, jakby chciał się rozliczyć ze swoją twórczością i ogromną przerwą w działalności. Wymowa poszczególnych utworów, a przez to całego albumu, jest niezwykle surowa, trudna, ponura, krytyczna, a wręcz cyniczna.

    Zatraciliśmy się gdzieś w świecie mediów, tabloidów i monitorów komputerowych. Nie zauważamy tragedii, które dzieją się wokół nas, nie dbamy o innych, o biednych czy głodnych, żyjemy swoim własnym codziennym, trywialnym życiem. Wiemy więcej o sławnym piłkarzu niż o naszym sąsiedzie czy naszych bliskich. Spróbujmy wreszcie odnaleźć prawdziwe życie, powrócić do korzeni. "Get A Life"

    Karmieni reklamami, kupujemy wszystko, co nam one wpychają, wciskają i czym nas okłamują. Telewizja pełna przemocy, jeszcze bardziej brutalne gry komputerowe odurzają nasze dzieci. Kto mówi prawdę o naszej przyszłości? Kto mówi prawdę o przeszłości? Spełniamy nasze powszednie marzenia przy pomocy bilionów ekranów telewizyjnych. "Kitchens Of Distinction"

    Czy Robbie Williams jest gejem? Gwiazda popu sprzedaje swą duszę za każdym razem, gdy wydaje nową płytę. Nie bierze już i nie pije, a jej życie było jedną wielką porażką. Postanawia zamieszkać gdzieś, gdzie nikt jej nie zna. Tylko dlaczego wybiera Los Angeles? "Popstar"

    Gówniana telewizja wychowuje nasze dzieci. Grube dziewczyny wierzą, że każda może być Madonną. Sharon Osbourne, Sarah Cox, Russell Brand, Jeremy Clarkson, Jerry Springer - kto jest to w stanie zrozumieć? Twarze na płaskim ekranie mówią nam, co mamy robić. Tylko valium może zmiękczyć nasze jakże twarde życie. "Shit TV"

    Ciśnienie wzrasta, gdy życie kąsa nas zbyt mocno, a miłość znika bezpowrotnie. Wszystko powinno być o wiele lepsze, zaplanowane, zrozumiałe. Czasami warto jednak oddać wszystko za jeden uśmiech, za gest przyjaźni i miłe słowo. Nie rezygnuj, walcz, choć nigdy nic nie jest tym, czym się wydaje. "Don't Let Go"

    Alkohol sprawia, że nie mówisz, sprawia, że nie chodzisz. Alkohol wzbudza w tobie niekontrolowany gniew, alkohol zamienia cię w szaleńca. Wmawiają nam, że alkohol jest szkodliwy, lecz z drugiej strony sprzedają go nam. Ta hipokryzja to nic innego jak legalne uzależnianie, jak świetny, dochodowy przemysł. "Alcohol"

    Masz już wszystko? Czy spełniłeś swoje marzenia? Nie, na pewno nie, przecież nie masz jeszcze najnowszego samochodu. Brak ci tego ważnego symbolu odniesienia sukcesu. Nie martw się, my ci go sprzedamy, a każda dziewczyna w pobliżu zwróci w końcu na ciebie uwagę. Co wolisz? Lamborghini? Ferrari? Maserati? A może raczej Porsche? Mamy wszystko w naprawdę przystępnej cenie. "Cars"

    Błękitne niebo widoczne coraz rzadziej. Zatruwamy chmury, trujemy wodę i skażamy powietrze, którym oddychamy. Uśmiechnięte, przystojne twarze okłamują nas codziennie, wciskając bujdy i półprawdy, abyśmy żyli w niewiedzy i błogiej nieświadomości. Kupujemy to wszystko i jedyne co musimy tylko robić, to po prostu płacić. "Blue Sky Bullshit"

    Uprawiamy sztukę zobojętnienia, która każe nam zapominać o rzeczach naprawdę ważnych. Kupmy nowy dom, najlepiej w ekskluzywnej dzielnicy, do tego basen, trzy samochody, otoczmy się murem alarmów i zabezpieczeń, a nasze dzieci niech chronią profesjonalni ochroniarze. Zdjęcie w czasopiśmie to szczyt naszych marzeń, a udział w ekskluzywnym przyjęciu, wręcz nobilitacją. Zostań opłaconym członkiem bezwolnego tłumu. "The Art Of Cool"

    Jak zostać kimś sławnym? Być znanym, lubianym i rozpoznawalnym? Odchudzaj się i nie jedz, ćwicz Jogę, biegaj, pilnuj się, trenuj, wypoć się porządnie. Jeśli Madonna, Keira Knightly czy Lindsey Lohan potrafią, to ty również. Nieważne, że słabniesz, a znajomym wydajesz się chora. Chudnie twoje ciało i chudnie też twój mózg. "West Coast Thing"

    Nie jesteśmy już tacy sami i chyba nigdy nie będziemy. Ranimy naszych najbliższych, często nawet o tym nie wiedząc. Zdradzamy, kłamiemy, poniżamy się w poszukiwaniu jakże złudnych i niskich przyjemności. Nasze związki nigdy już nie będą takie same, nasze uczucia nigdy już nie będą takie mocne, a zaufanie może nigdy już między nami nie zagości. "Never Be The Same"

    Nie możemy przestać, nie mamy nigdy dość. Nowy telewizor, ogromny niczym kinowy ekran, do tego 16 głośników. Szkoda tylko, że już jutro będzie przestarzały. Nowiusieńki telefon, superpłaski, z wielkim wyświetlaczem, ultralekki, dzięki niemu nie jesteśmy samotni. Konsumujmy, nie pozostawajmy z tyłu, jutro może być za późno. "It's Not Enough"

    Poza warstwą liryczną, która często przecież nie jest w ogóle brana pod uwagę przez słuchacza, płyta jest bardzo urozmaiconym zbiorem rockowych nagrań. W większości przypadków są to dynamiczne i zadziorne utwory, choć nie brak również momentów spokojniejszych, zadumanych. Do takich należy niewątpliwie najpiękniejszy, wzniosły i poruszający "Don't Let Go". Przyznam się szczerze, że to właśnie nagranie zwróciło moją uwagę i dzięki niemu poznałem w ogóle zespół Charlie. Po spokojniejszej pierwszej części, następuje ostre i energiczne zakończenie z rewelacyjną grą na perkusji. Do stonowanych utworów zaliczyć można jeszcze "Cars", bardzo rozbujany numer, typowo amerykański, ze świetnie wyeksponowanym basem i delikatnymi zagrywkami na gitarze. Podobny wydźwięk ma również "West Coast Hing", choć bardziej agresywny jest w nim refren. Do głosu dochodzą też tu bardziej instrumenty klawiszowe, choć nie odgrywają one jakiejś znaczącej roli na całej płycie. Stanowią potrzebne, ale jednak tylko tło. Najbardziej przebojowym utworem na "Kitchens Of Distinction" jest "Popstar", z przepiękną gitarą, taką troszeczkę w stylu Marka Knopflera. Delikatna, urokliwa i dość swobodna kompozycja, która w innych czasach i warunkach może miałaby szanse na większą popularność. Pozostałe piosenki stanowią o bardziej drapieżnym i mocniejszym obliczu tej płyty. O "Never Be The Same" można wręcz powiedzieć, że to czysty hard rock, który kojarzy mi się najbardziej z Blue Oyster Cult. Kończący płytę "It's Not Enough" natomiast jest bezkompromisowym rockerem, krótkim, zwięzłym i konkretnym. Wydawało mi się, że nie był to najlepszy wybór na zamknięcie płyty, ale teraz uważam, że dzięki temu nie pozostaje w nas wrażenie niedosytu. Jeśli miałbym wybrać nagranie najsłabsze, to nie miałbym wątpliwości, że jest to "The Art Of Cool". Zbyt monotonny, bez wyrazu, odstaje troszeczkę na tle pozostałego materiału.

    Terry Thomas posiada głos będący niejako mieszanką wokali Petera Gabriela i Marka Trueacka (Unitopia). Śpiewa wyraźnie, co doskonale pozwala na zrozumienie tekstów. Album został wyprodukowany dość surowo, bez zbędnych upiększeń i fajerwerków, ale z drugiej strony brzmienie wydaje się być klarowne i bardzo selektywne. Nie da się ukryć, że słychać tutaj wpływy stylistyki amerykańskiej, lecz nie jest to typowy produkt z tamtego regionu. Brytyjskie pochodzenie muzyków pozwoliło na zmieszanie ich doświadczenia z wpływami lokalnego środowiska, co zaowocowało naprawdę świeżą, choć przecież na pewno nie odkrywczą płytą. Nie spodziewam się, aby trafiła ona do wielu odbiorców w Polsce, tym bardziej, że jest bardzo trudno dostępna. Może jednak niniejsza recenzja przyczyni się choć w niewielkim stopniu do popularyzacji tego zespołu. Ja w każdym razie mam zamiar sięgnąć po starsze nagrania i tuszę, że czekają mnie kolejne piękne przeżycia muzyczne.

    4/5
    Arkadiusz Cieślak

    Arkadiusz Cieślak poniedziałek, 31, sierpień 2009 11:44 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.