A+ A A-

Rising

Oceń ten artykuł
(1 Głos)
(2009, album studyjny)
1. Theme Two (3:35)
2. Over The Edge (7:06)
3. Kaugummima ßiges Musik (4:17)
4. The Host (15:24)
5. Standstill (2:59)
6. Spike (3:22)
7. Eyes Of Jesus (9:09)
8. Tide (6:54)
9. Shambles (7:41)

Czas całkowity: 60:27
- Rob Andrews (bass, guitar, keyboards)
- David Groves (guitars, keyboards)
- Steve Hillman (keyboards, guitars, bass)
- Dai Rees (drums)
oraz:
- Richard Benjamin - keyboards (9)
- Russell Davies - guitar synthesizer (4)
- Dan Eldon - melodeons (9)
- Malcolm Parker - drums (4)
- Chris Shelley - lead guitar (4)
- Rees Wesson - melodeons (9)
Więcej w tej kategorii: The Wake »

1 komentarz

  • jacek chudzik

    Jaśniejące na tle skąpanego we krwi nieba słońce, pędzące, kłębiaste chmury i przytłaczający mrok. Wschodzi RA...

    Rising jest już drugim albumem formacji stworzonej przez basistę Roba Andrewsa i to w jego inicjałach należy doszukiwać się źródeł nazwy zespołu. Nie wiem jak sprawy się miały z debiutem (album The Wake z 2007 r.), ale komuś musiał się spodobać skoro można w internecie wygrzebać recenzję oceniającą tę płytę na 7,5/10. Jeśli owa recenzja była zachętą dla Andrewsa i spółki do dalszej pracy, uwieńczonej kolejnym wydawnictwem, to obym jej autora nie spotkał na ulicy. Odkrywając karty już na wstępie napiszę jasno i klarownie - album Rising nie powinien powstać. Niedopracowanej tandecie mówimy stanowcze: nie!

    Ale po co te krzyki? - ktoś zapyta. Ależ proszę bardzo, już wyjaśnię w czym rzecz. Drugie dziecko RA jest albumem kompletnie nieprzemyślanym, powstanie którego wiązać raczej należy z zaistnieniem sprzyjających okoliczności, niźli z potrzebą wewnętrzną biorących udział w tym projekcie muzyków. To czego doświadczamy na tej płycie to muzyczna sieczka, którą próbuje się dla potrzeb komercyjnych podpierać porównaniami do takich twórców, jak np. Focus. Gdzie Rzym a gdzie Krym już nie pytam...

    Rising rozpoczyna piskliwy Theme Two, w którym nakładające się na siebie partie klawiszy mają zapewne imitować dźwięk, jaki wydają dudy. Obecność instrumentów klawiszowych już od samego początku decydować będzie o tym, czy danego fragmentu w ogóle da się słuchać. Problem polega na tym, że na klawiszach próbuje grać na płycie Rising aż trzech członków RA. Żadnemu to nie wychodzi. Powiem więcej, przy wirtuozach tej klasy, co panowie Andrews, Groves i Hillman, skromna osoba Lindy McCartney uchodzić musi za laureata Konkursu Chopinowskiego.

    Pół biedy gdyby jednak tylko klawisze szwankowały na Rising. Największą bolączką RA jest, opanowana przez zespół niemal do perfekcji, nieumiejętność kompozycji. W ciągu godziny, jaką poświęcimy RA usłyszymy całą masę zagrywek na poziomie gimnazjalisty bawiącego się gitarą, solówek pozbawionych logiki i emocji, oraz kilka nawet intrygujących motywów, niestety przytłoczonych tym, co liche, nudne i wymęczone. Co więcej, kilka utworów zamieszczonych na płycie, to przeróbki ich wcześniejszych wersji... Najlepszym przykładem niech będzie, trwający kwadrans z górką, utwór The Host. Przez pierwsze cztery minuty słuchamy gitarowo-klawiszowego plumkania. Niespodziewanie z tej smętnej (ale nie nastrojowej) gry wyłania się ciekawy motyw gitarowy. Brzmi troszkę, jak z jakiegoś utworu Bruce'a Springsteena, ale niech tam: chociaż brzmi jakoś! Niestety, przez następne cztery minuty motyw ten ogrywany jest do znudzenia, w tle zaś mamy plumkania ciąg dalszy. W okolicach dziewiątej minuty wszystko cichnie, by po chwili... z kopyta ruszyła perkusja, a gitara zaatakowała nas szybkim a nudnawym solo. Na koniec, gdyby ktoś zasnął, mamy wszystkiego po trochu, czyli jest i plumkanie, i Springsteen, i siląca się na solówki gitara, i - pomijany dotychczas przeze mnie - buczący i rozmazujący dźwięki bas.

    Kolejną bolączką Rising jest koszmarna niespójność płyty. Obok elementów folku (Theme Two) pojawia się disco (Eyes of Janus) oraz ska (Shambles). Obok wspomnianych już partii a la Bruce Springsteen, usłyszymy dalekie echa twórczości Blackmore's Night (Standstill) czy Satrianiego (Tide). A wszystko w rockowym czy nawet progresywnym sosie. Niestety, nie współgra to ze sobą dobrze.

    Szukając jakiś plusów tego wydawnictwa, stwierdzić mogę, że kilka melodii tu zawartych mogłoby zaistnieć w horrorach klasy B. Gdyby ktoś szukał muzyki pod napisy końcowe kolejnych części takich klasyków gatunku, jak Warlock czy Rumpelstiltskin, to muzykę RA szczerze polecam. Istnieje szansa, że się sprawdzi. Zaś całej reszcie polecam pod rozwagę tekst zamieszczony na stronie Cyclops Records, wydawcy RA, gdzie znajdziemy aż do bólu uczciwą ocenę Rising: This specially low priced album has been created as a taster...

    jacek chudzik środa, 07, październik 2009 00:44 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.