A+ A A-

Running For The Drum

Oceń ten artykuł
(1 Głos)
(2009, album studyjny)
1. No No Keshagesh
2. Cho Cho Fire
3. Working For The Government
4. Little Wheel Spin and Spin
5. Too Much Is Never Enough
6. To The Ends of the World
7. When I Had You
8. I Bet My Heart On You
9. Blue Sunday
10. Easy Like The Snow Falls Down
11. America the Beautiful
12. Still This Love Goes On

- Buffy Sainte-Marie ( vocals, guitars, keyboards, piano, percussion and drum samples )
- Taj Mahal ( acoustic piano on "I Bet My Heart On You" )
- Black Lodge Singers ( pow wow sample on "Cho Cho Fire" )
- Whitefish Jrs. ( pow wow sample on "Working For The Government" )
- Chris Birkett ( guitars, bass, drums, programming, percussion, keyboards, tibetan bowl and string arrangements )
- Monte Horton ( electric guitar )
- Kirk Smart ( lap steel guitar )
- Pat Cockett ( slack key guitar )
- Nico Mirande ( bass )
- Neil Chapman ( bass )
- Cyril Diet ( drums )
- Adrian Fiorelli ( drums )
- Kevan McKenzie ( drums )
- Jim Birkett ( drum programming, sound effects )
- Roger Jacobs ( drum loop and programming )


1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Nie ukrywam, że lubię Indian. Choć bardziej tych z Ameryki Południowej i Środkowej niż Północnej, ale i do tych czuje szacunek. Kiedy więc nadarzyła się okazja zrecenzowania płyty Buffy Sainte-Marie wziąłem to na siebie bez większego zastanowienia.

    Zanim jeszcze płyta się u mnie pojawiła, sprawdziłem na pewnym portalu co też owa Indianka gra, i serwis poinformował mnie 'psychedelic folk'. No to myślę sobie - rewelacja!

    ... Zaniepokoiła mnie już tandetna okładka. Ale cały czas wierzyłem w muzykę. W końcu gatunek muzyczny i to, ze Buffy jest kobieta nagrywająca pierwsze płyty jeszcze w latach sześćdziesiątych do czegoś zobowiązuje prawda?


    Nie prawda.


    Choć nie zaczyna się strasznie. No No Keshagesh jest przeciętnym, choć przyjemnym utworkiem z bujającym beatem. Trochę kolorytu dodaje mu lekko na siłę wciśnięty folk, który tu polega na bębnieniu i zaśpiewach, jakie każdy, kto tylko kiedykolwiek słyszał 'Indian' na jakimś rynku, w okolicach metra czy na festynie doskonale zna.
    Już w tym momencie wiedziałem, że psychodelii nie mam co tu szukać a i rdzennej muzyki jak i folku będzie tu jak na lekarstwo.
    Buffy nie śpiewa jakoś wybitnie, ale nie ma za co jej ganić.
    Pod numerem numer dwa słyszymy elektryczna gitarkę. I w zasadzie tyle dobrego można powiedzieć o nim, może poza tym, ze nie drażni. Jest jednak cudownie nijaki, a zabiegi które mają go ubarwić są identyczne jak w poprzednim numerze.
    Trzecia kompozycja jest prawie taka sama jak pierwsza. Rzut oka na tracklistę - a tu dwanaście tytułów. Oj... życie stawia przed nami codziennie nowe wyzwania...
    Najlepszy moment całego albumu to Little Wheel Spin And Spin. Który faktycznie ma w sobie coś z folku. Ciekawa aranżacja, interesujące brzmienie. Gdybym był wydawcą tej płyty, to wiedząc o jego małym potencjale właśnie ten numer wybrałbym na singiel, licząc, że się sprzeda. Choć w dobie złodziejskiego procederu ściągania muzyki z sieci i tak pewnie niewiele osób dokona zakupu Running For The Drum. Pierwszym sprawcą tego będzie zapewne Too Much Is Never Enough, który czyni z Buffy indiańską Dolly Parton.
    To The Ends Of The World jest balladką która rytmem przypomina niektóre nagrania Jamesa Browna. Jakoś w wykonaniu Buffy ta stylistyka mnie nie przekonuje,

    Minęła połowa płyty. Mam już trochę dość...

    Tempo zwalnia jeszcze troszkę wraz z When I Had You. Po raz kolejny obcujemy ze stylistyką rodem z zadymionej knajpy, ze sceną... Wiecie, taka filmowa sceneria. Bar, stoliki, dym papierosów a na scenie stoi murzynka i śpiewa smutne ballady, do których przygrywa jej spocony pianista. Ot, coś w tym stylu jeśli potraficie to sobie zwizualizować.
    I nagle country wraca pełną parą. I Bet My Heart On You jest z kolei idealna muzyką na jakiś wiejski festyn, na którym wiejska populacja południa USA gra w 'złapmy prosiaka' (na południu musi być taka gra... głęboko w to wierzę).
    Malownicza ta muzyka prawda?
    Blue Sunday jest utrzymana w konwencji szybkiego bluesa. Jest to na pewno jeden z niewielu jaśniejszych punktów tego albumu, ale to na zasadzie 'na bezrybiu...'.
    Trochę mnie mdli, gdy czytam takie tytuły utworów, jak Easy Like The Snow Falls Down. Miłość jest piękna, ale banalne słowa brzmią dobrze tylko wtedy, gdy mówi się je bezpośrednio do ukochanej osoby. Tracą wówczas swą pretensjonalność. Ale na Boga, takie teksty choć powszechne, nie są wskazane w muzyce, poezji i ogólnie w sztuce. Sama kompozycja także nie osiąga szczytów i jest słabą popową piosenką.
    To może trochę patriotyzmu pod koniec? Pewnie, a co. America The Beautiful. I wszystko jasne. Niebo rozświetlone gwiazdami, rzeka Missisipi, ogólna szczęśliwość i dobrobyt... Muzyki nie ma co nawet komentować, wszyscy sobie chyba zdają sprawę z tego jak można się nadąć przy takim numerze.
    Dobrze, że album zakańcza folkowy Still This Loves Goes On, co zaciera choć troszeczkę nie najlepsze wrażenie z całości.

    Oj mizernie pani Buffy. Moja sympatia do Indian nie osłabła, ale do pani twórczości nie zdążyła się nawet wybudować. Jeden fajny i cztery nie drażniące numery na dwanaście to słaby wynik. Szczerze i uczciwie stawiam 2,5. Nie za brak czegokolwiek, tylko za nadmiar słabych kompozycji. Nijakich i bez wyrazu, ale dających się wytrzymać. Polecam jedynie fanom Indian lub country. Myślę, że w naszym kraju tylko pan Wojciech Cejrowski będzie ukontentowany tym albumem.

    2,5/5

    Rafał Ziemba środa, 04, listopad 2009 21:49 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.