Rdza

Oceń ten artykuł
(1 Głos)
(2009, album studyjny)
1. Listy (5:46)
2. Rdza (3:04)
3. Bezdomny (2:19)
4. Nieśmiertelny (3:07)
5. Ludzie (4:12)
6. Blizny (4:47)
7. Pusty dom (3:26)
8. Zwęglone kwiaty (2:52)
9. Po co (4:01)
10. Zbyt daleko (3:04)
11. Wściekły (1:55)
12. Latawce (4:48)

   Czas całkowity:
Kordian Borowczyk: vocal
Marcin Kosek: guitar
Maciej Styczyński: guitar
Konrad Szustakiewicz: bass
Miłosz Przewoźny: drums
Michał Szmidt: guitar
Marcin Sosnowski: guitar

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Czasem cieszę się, że Polska bywa odporna na mody. Gdyby nie była, to mielibyśmy dziś na scenie zatrzęsienie metroseksualnych kapel małpujących The Smiths. Na szczęście tzw. Nowa Rockowa Inwolucja pozostaje u nas zjawiskiem marginalnym, zaś bujnie pleni się granie wymyślone epokę wcześniej, za to nie skażone pozerką - stylowe połączenie grunge'u i nu metalowych riffów. Stylistykę ukonstytuowali Coma i Normalsi, potem doszli Candida i ś.p. Root, dziś do tego zacnego towarzystwa dołącza Korozja. Niech Was nie zmyli ta wyliczanka kapel - Korozja w obrębie okrzepłego już stylu potrafi zaprezentować własne, indywidualne oblicze. I tym razem nie jest to truizm.

    Pierwsze, co rzuca się w uszy po włączeniu 'Rdzy' to specyficzna produkcja, o której zespół słusznie wspomniał w materiałach prasowych. Często buńczuczne deklaracje o perfekcyjnie brzmiących krążkach nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. Ale nie tym razem! Wydaje się wręcz, że brzmienie stanowi o wyjątkowości albumu, bo jak na kapelę było nie było hard rockową, Korozja spłodziła płytę zaskakująco... kameralną! Brzmienie jest ciepłe, ma się wrażenie, że zespół znajduje się kilka metrów od słuchacza i to nie po to, by go ogłuszyć, ale raczej by jak najlepiej oddać każdy niuans. 'Rdza', zamiast przejechać po odbiorcy walcem, otula go. I ma to swój urok!

    Kolejnym atutem zespołu jest wokalista. Kordian Borowczyk wydaje się pewniej czuć w spokojniejszych momentach, ale do jego krzyków też nie zgłaszam zastrzeżeń. Natura dała Kordianowi wspaniałe, głębokie wibrato, które porównałbym do tego, jakim obdarzony był Riedel senior. Oczywiście technika wokalna jest zupełnie inna, po prostu w pewnych rejestrach Borowczyk ma barwę zbliżoną do Legendy. Słychać też, że Kordian śpiewa z dużym luzem, że stać go na znacznie mocniejszą ekspresję. Może następnym razem?.. Treści, jakie pan wokalista przekazuje, są dość typowe dla tego stylu. Alienacja, niezgoda na zastaną rzeczywistość, samotność - wszystko to składa się na tytułową rdzę toczącą podmiot liryczny oraz jego bliższe i dalsze otoczenie. Czasem, jak w utworze tytułowym, komunikaty stają się trochę zbyt dosłowne, ale zdarzają się też intrygujące kalambury, jak np. wezwanie: Umieraj, kto żyw! w Ludziach. Najciekawiej pod względem tekstowym prezentuje się Nieśmiertelny - taka Sztuka latania dwadzieścia lat później, w której Borowczyk świadomie lub nie (tego nie wiem) igra z pewnym hitem, podjudzając: Skacz! Skacz! Pokaż, na co cię stać!. Tym razem tylko jeden raz. Szans na powtórkę nie będzie. Jeszcze jednym charakterystycznym dla zespołu patentem jest szybkie urywanie piosenki zaraz po ostatnim słowie wokalisty - jakby dla podkreślenia wagi tekstu.

    Bardzo cieszy zacięcie muzyków do częstych zmian tempa i nastroju w ramach krótkich, kilkuminutowych utworów. Dalej można je nazwać piosenkami, ale dalekimi od schematu zwrotka-refren. Siła tych kawałków tkwi moim zdaniem przede wszystkim w partiach refleksyjnych ,niemal balladowych. Zespół ma wtedy czas, żeby słuchacza oczarować, poprowadzić przez przestrzenie, które mogłoby wykreować Alice In Chains, czasem może Tool. Oczywiście obecne są też inne, dodające pikanterii przyprawy, jak pobrzmiewająca bluesem solówka w Bezdomnym, czy zagrywki trochę pod Grega Mackintosha w Zwęglonych kwiatach i Zbyt daleko. Z kolei mocny puls sekcji rytmicznej i szybkie wyrzucanie słów przez Borowczyka we Wściekłym przypominają nieco Red Hot Chilli Peppers. Muzykę zdominowały gitary, ale obsługujący je panowie potrafią z nich wydobyć szeroką paletę brzmień, więc na tym odcinku też nie doświadczymy monotonii. Tylko Pusty dom jest delikatnie podbarwiony elektroniką. Na dobrą sprawę pośród dwunastu zamieszczonych na albumie utworów nie zauważyłem żadnej zapchajdziury.Rdza to materiał spójny i równy. Może nawet zbyt równy?

    Korozja spłodziła bardzo dobrą rockową płytę, która ma jeden jedyny mankament: o ile wszystkie utwory prezentują bardzo wysoką średnią, o tyle żaden spośród nich nie przerasta pozostałych o głowę, nie wwierca się w pamięć od pierwszego przesłuchania. Rdzy doskonale słucha się od początku do końca, ale brak jej utworu-lokomotywy, oczywistego przeboju. Tylko ten jeden kroczek dzieli Korozję od wejścia w grono tuzów rodzimego grania. No, może jeszcze tytuł następnej płyty mógłby być mniej oczywisty. Czuję też, że materiał z Rdzy prawdziwych rumieńców może nabrać na koncertach. Takie szczere, uczciwe granie aż prosi się o prezentację na scenie. 4/5

    Paweł Tryba wtorek, 22, grudzień 2009 18:31 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.