A+ A A-

Simplicity

Oceń ten artykuł
(10 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Nové Brehy
2. Why?
3. Vánok
4. Lov Slov
5. Blúznenia
6. Soul Screamin'
7. Some Way To Go
8. Private Joy
9. Kolotoč Dní
10. Netušíš
- Igor Cpin  ( guitars )
- Matúš Jarkovský  ( guitars )
- Martin Lačný  ( vocals )
- Ľubo Hanzes  ( bass )
- Matúš Zummer  ( drums )

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Słowacja nigdy nie obfitowała w rockowe kapele. Ja kojarzę tylko album Zelena Posta... i w zasadzie tyle. Po oddzieleniu Czech od Słowacji, okazało się, że jednak Ci pierwsi biją pod względem muzyki swych braci na głowę.

    Może wynika to troszkę z mojej ignorancji, ale popytałem znajomych i niestety - tylko ten jeden wyżej wspomniany, genialny album wszyscy kojarzą ze Słowacką sceną rockową. Nikt nic więcej nie słyszał.

    Tym bardziej byłem dość zaskoczony, gdy w moje ręce wpadła płyta Słowackiego zespołu o nazwie City. O kurcze! - pomyślałem - to jednak nie tylko Pepiki rocka grają, a Słowacy podobnie jak i Polacy to nie gęsi... W każdym razie coś w tym stylu przemknęło mi przez głowę.
    Obawiałem się, że brak tradycji może wywołać nadmierny eklektyzm, co nie zawsze działa na korzyść albumu.

    [i]Simplicity[/i] nagrany jest w połowie po angielsku i w połowie po słowacku. Powiem szczerze, że nie przepadam za takimi zabiegami. Plus należy się jednak niewątpliwie za wydanie krążka. Ładny, cieniutki digipack z wkładką z tekstami. Bardzo profesjonalne podejście jak na debiutantów.

    To teraz o muzyce.

    Album jest mieszaniną stylów i za pewne wypadkową inspiracji muzyków.

    Otwierająca całość Nova Brahy jest jakby połączeniem grania jakie znamy z Maidenowego Fear Is The Key z lekko grungeowymi elementami w przejściach, ale całość sprawia wrażenie jakby wzięli się za to pop rockowi muzycy. Nie jest to do końca złe, tylko takie jakby... nietrafione.
    Dużo lepiej muzycznie wypada Why? Mamy tu do czynienia z archetypową balladą rockową w stylu Infinite Dreams czy 51. Bardzo ciekawe króciutkie solo na akustycznej gitarze, pokazuje, że umiejętności są. I kompozycyjne i aranżacyjne. Tylko trzeba je skierować w odpowiednią stronę. Minusikiem jest tu angielski wokalisty. Zrozumiały, ale po prostu brzmiący nieładnie.
    I kiedy już myślałem, że zostaniemy w takim przyjemnym rockowym stylu coś się stało.
    Vonok jest pop rockowy do bólu. Sympatyczny, ładnie zaaranżowany, z harmonijką ustną, ale to jednak pop rock. Co gorsze, od tego momentu płyta ma bardzo mało wzlotów.
    Lov Slov oraz Soul Screaming to granie do jakiego przyzwyczaiła nas Ira. Wiecie - takie trochę oszukaństwo. Słabe popowe melodie, nie do końca ambitne teksty, ale zaśpiewane przez lekko chrypiącego wokalistę na tle przesterowanych gitar, które może i grają więcej niż trzy akordy, ale nijak tego nie słychać.
    Między te spadki na całe szczęście weszły dwa ciekawe numerki. Blueznenia i Some Way To Go. Pierwszy z nich to jak nietrudno się domyśleć blues. Jest to poziom zupełnie wystarczający aby znaleźć się na chociażby Numero Uno nieodżałowanego Tadzia Nalepy. Podobny klimat, podobne melodie.
    Some Way To Go to kolejna balladka. Żadne wybitne dzieło i oczywiście ustępujące pod każdym względem Why?, ale przynajmniej nie jest to miałki pop rock.
    Na tym etapie już widać, ze na płycie nie tylko dominuje różnorodność styli (o jakiej Borixon mógłby tylko pomarzyćJ), ale też wyraźnie widać, że City czuje się pewniej w wolnych numerach.
    A skoro mowa o stylistycznej skakance - Private Joy to funk. Można by to porównać do Red Hot Chili Peppers. Numer całkiem niezły, gdyby nie przeciął go motyw, który jest klasycznie rockowy, i zupełnie nie pasuje do tego rodzaju grania.
    Kolotoc Dni ma bardzo ciekawe linie wokalne. Sam kawałek przypomina mi Spin Doctors.
    A ostatnia kompozycja na płycie to oczywiście ballada. No po prostu słychać to i czuć, że takie granie zespołowi odpowiada najbardziej. Nie wiem czy wynika to z nieumiejętności pisania szybkich numerów czy może po prostu takie wolne tempa sprawiają im najwięcej radości. Ale prawda jest taka, że i ten numer jest sympatyczny, ma ciekawą, lekko niepokojąca atmosferę i rasowe gitarowe solówki.

    Dziś nie będzie zbyt wysokiej oceny dla City. Zbytnie pomieszanie stylów, słabe pop rockowe numery, niezbyt dobry angielski - to wszystko przyczynia się do obniżenia noty. Co na plus? Ładne ballady, umiejętności muzyków, ciekawe aranżacje w kilku momentach. Jednak to głównie ten brak zdecydowania stylistycznego przeszkadza w odbiorze płyty. Biorę jednak poprawkę na to, że jest to debiut, w dodatku z kraju, który nie obfitował nigdy w muzykę rockową. Życzę chłopakom szczęścia, i trzymam kciuki za to, żeby nie zmarnowali swojego potencjału.
    Ciekawostka - na myspace City wymienia jako swe inspiracje zespoły skoncentrowane na rocku progresywnym oraz klasyczne zespoły rockowe. A ja jakoś tego proga za bardzo tu nie słyszałem...

    Acha, i jeszcze jedno. City odwiedzi 18 marca Zieloną Górę, gdzie zagrają koncert z naszym krajowym, znakomitym Underground Fly. Mam nadzieję, że ktoś z Was wybierze się na ten koncert, bo jestem pewien, że nie będzie żałował.
    A na razie dla City wyrok brzmi:

    3/5

    Rafał Ziemba wtorek, 02, luty 2010 21:34 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.