Else

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2010, mni album studyjny)
1. Fire (2:34)
2. Wake Up (4:02)
3. Another Day (5:13)

   Czas całkowity: 11:49
Paweł Milewski: acoustic guitar, vocal
Rafał Bawirsz: acoustic guitar, vocal
Więcej w tej kategorii: Bits & Pieces »

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Czy Twilite mają coś wspólnego z progiem? Ani trochę. Ale skoro swego czasu, u zarania dziejów serwisu dodawaliśmy do bazy wszelkich klasyków, także tych z gatunku singer-songwriter, takich jak Bob Dylan (no dobra, on szybko wyrósł z folkowego harcerstwa), Al Stewart czy John Martyn z tej prostej przyczyny, że to muzyka warta poznania, to i dla nich powinno być u nas miejsce. Bo to ta sama szkoła.

    O samej płycie krótko, bo to niespełna dwunastominutowa EPka, czekadełko przed właśnie nagrywanym drugim longplayem, następcą Bits & Pieces z 2008 roku. Ale już te trzy utworki mają swoją wartość - jako dobre kompozycje same w sobie, ale także jako sygnał, że dwójka będzie od debiutu ciut inna (tytuł płyty w końcu zobowiązuje). Bits & Pieces było surowe w dobrym tego słowa znaczeniu. Paweł Milewski i Rafał Bawirsz, ich głosy i gitary i nic więcej (perkusyjnych miotełek w kilku piosenek nie liczę). Tak nagrywali bardowie z Greenwich Village pół wieku temu. Dobre wzorce, ale też taki minimalizm mógł trochę za bardzo upodabniać do siebie poszczególne utwory. Na Else panowie nieśmiało zaczynają rozglądać się po studiu nagraniowym. Jakiś cichy fortepian, chyba też mandolina jeśli dobrze usłyszałem, zdecydowany perkusyjny rytm w Another Day - jest kilka dyskretnych smaczków, nie na tyle jednak, by muzyka straciła swój organiczny charakter. To dalej intymny dialog dwóch pudeł i wokalne harmonie jak u Simona i Garfunkela. Prowadzący wokal Pawła Milewskiego trochę pewniejszy niż na debiucie. Wciąż wysoki, ale już stylowo chrypiący kiedy trzeba. To ci sami Twilite, tyle że lekko podrasowani. Same kompozycje? Dwie bardzo dobre i jedno Fire - numer naprawdę wybitny. Nośny, melodyjny, ale też nadal pełen charakterystycznej melancholii. Czemu to nie jest już przebój, przynajmniej na skalę krajową? W jakim ja, do licha, żyję kraju? Podoba mi się przeciągłe canto w Wake Up, podoba mi się rozlewność Another Day. Podoba mi się, że te piosenki są przemyślane, to nie są proste trzy akordy na krzyż. I teksty dalekie od sztampowego ajlawjubejbi.

    Nie mam zamiaru przekonywać, że Twilite graja muzykę dla wszystkich, że to zespół dla milionów. Nie! Ale kto lubi folkowe ballady na pewno się na nich nie zawiedzie. A ja na pewno z większą chęcią wybiorę się na ich koncert, niż na jakiegoś zdegenerowanego przez szmal i sławę stadionowca. Bo ich piosenkom wierzę i mogę się z nimi identyfikować. Na razie to tyle, apetyt mi się zaostrzył, czekam na więcej. Bez oceny, bo to tylko mini album. Ale z tych fajnych! A jeśli sami chcecie się przekonać, to zespół udostępnił Else do ściągnięcia ze swojego Myspace. Fizycznie można tę płytkę dostać tylko na ich koncertach.

    Paweł Tryba sobota, 04, grudzień 2010 01:48 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Varia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.