2. Perła
3. Metoda Spływna
4. Ballada o Nowym Sączu
5. Vernissage
6. Cztery Schody
7. Navigare
8. Peron
9. Ćma
10. Tango Centralne
11. Mały Wóz
12. Blow Blow
1 komentarz
-
Recipe
Krzysztof Michalczewski czwartek, 18, sierpień 2011 14:30 Link do komentarza
Do niedawna nazwa Zdrój Jana mogła kojarzyć się wyłącznie ze źródłem znajdującym się u podnóża Góry Parkowej w Krynicy Zdroju, skąd czerpie się leczniczą wodę mineralną o nazwie Jan. Wody tej można napić się w pijalni usytuowanej w Parku Zdrojowym, można ją też kupić w aptekach i dobrych sklepach spożywczych. Pomimo słonego smaku, mętności i zapachu zepsutych jaj cenią ją kuracjusze z uwagi na jej dobroczynne działanie w paskudztwach typu dny moczanowej, kamicy nerkowej, miażdżycy i cukrzycy.
Ale Zdrój Jana to nie tylko działająca moczopędnie szczawa wodorowęglanowa. Kilka miesięcy temu okazało się, że dawno, dawno temu (1966-72), ale nie za siedmioma górami i siedmioma lasami, lecz w Krakowie, występował zespół o takiej właśnie nazwie. O jego na wpół psychodelicznych, a na wpół kabaretowych występach w klubie ''Pod ręką'' po dziś dzień krążą po Krakowie legendy. Kilka piosenek z tamtych lat można znaleźć w wiadomym miejscu w internecie. Nadal robią wrażenie, a zwłaszcza ''Ballada o dziadku kolejofilu'' wykorzystana w filmie animowanym ''Żegnaj paro'' w reżyserii i według scenariusza Ryszarda Antoniszczaka.
Wszystko zaczęło się w 1965 roku, kiedy przy krakowskiej ASP powstał kabaret Zdrój Jana. Jego organizatorami byli studenci tej uczelni Julian Antoniszczak i Franciszek Mieczniczkowski. Ich występy odbywały się w małym, zwykle wypełnionym po brzegi i mocno zadymionym klubie ''Pod ręką''. Miał on siedzibę w piwnicy jednego z akademików przy ulicy Dzierżyńskiego. Rok później na studia w ASP przyjęto Ryszarda, młodszego brata Juliana. Pozazdrościwszy mu sukcesów estradowych Antoniszczak Młodszy postanowił również założyć swój własny kabaret. Jego wspólnikiem został Jacek Ukleja, również student pierwszego roku tej uczelni. Miał on już pewne doświadczenie estradowe i miał też pierwsze muzyczne sukcesy za sobą. W 1962 roku został jednym z laureatów I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Wśród finalistów tego konkursu byli wtedy jeszcze Karin Stanek, Czesław Wydrzycki, Krzysztof Klenczon i Wojciech Gąssowski.
Wkrótce do Jacka Uklei (gitara, skrzypce, śpiew, muzyka ) i Ryszarda Antoniszczaka (teksty, instrumenty perkusyjne, grafiki) dołączyli studenci innych krakowskich uczelni (PWSM, UJ, AGH): Paweł Andrzej Partyka (bas), Piotr Walewski (instrumenty klawiszowe), Rafał Marchewczyk (śpiew, flet, saksofon), Jerzy Wójcik (gitara) i Marek Wilczyński (perkusja). Z zespołem współpracowało wiele osób, a wśród nich byli między innymi: Bogna Idziak (flet, okaryna), Krystyna Święcicka (śpiew), Jerzy Kołacz (oświetlenie i akustyka), Zbigniew Gubernat (efekty stroboskopowe) i Jerzy Nowakowski (elektryczność). Zdrój Jana obrósł w wiele legend, jedna z nich mówi, że energię elektryczną na potrzeby występującej grupy wytwarzał siłą własnych mięśni Jerzy Nowakowski, pedałując na specjalnie do tego celu skonstruowanym rowerze.
Na występy zespołu ciągnęły rzesze miłośników teatru, kina, kabaretu, tańca i rocka psychodelicznego, ponieważ były one połączeniem wszystkich wymienionych dziedzin sztuki po trosze. Zdrój Jana mógł się poszczycić niepowtarzalnym brzmieniem, które zawdzięczał wykorzystywaniu tak rzadkich instrumentów, jak lutnia, obciągnięty skórą kocioł do prania bielizny, blaszane tace, drewniane łyżki, gongi, zdezelowane gitary. Jedna z anegdot związanych z zespołem mówi o tym, że w użyciu były również organy, które co prawda wydawały jeden dźwięk, ale za to były elektryczne.
Zespół miał trochę szczęścia i niektóre utwory zarejestrował na potrzeby Polskiego Radia. Realizatorzy tych nagrań sprzeniewierzyli się jednak oczekiwaniom muzyków i nadali tym kompozycjom tak bardzo piosenkowy charakter, że zrezygnowali oni z dalszej współpracy z radiem. Jedna z takich piosenek zatytułowana '' Kiedy będę żałował '' przez kilka tygodni gościła na liście przebojów Studia Rytm w Programie I Polskiego Radia.
Zespół podejmował też próby nagrania płyty, ale spełzły one na niczym. Muzyka grupy znacznie wyprzedziła swój czas i potencjalni wydawcy tylko przecząco kręcili głowami. Plany wydawnicze i nagraniowe trzeba było odłożyć na lepsze lata.
Studia powoli dobiegały końca. Jeszcze ciepłe i pachnące farbą drukarską prace dyplomowe spoczęły na zakurzonych półkach uczelnianych bibliotek. Minął czas studenckich szaleństw i uciech. Z ich powodu nikt nie odniósł szkody. Nikomu nie zaszkodziły też długie włosy, ideologia hippisowska, zadymione pomieszczenia, nocne występy i muzyka rockowa. Wreszcie nikt nie zaprzedał duszy diabłu. Ówcześni przeciwnicy rocka musieli poczuć srogi zawód, a dzisiejsi też byliby niepocieszeni. Wbrew ich czarnowidztwu bohaterowie tej opowieści wyszli na ludzi. Wspomniany wyżej Jerzy Nowakowski został nawet profesorem ASP i przez jakiś czas był Dziekanem Wydziału Rzeźby i Prorektorem tej uczelni. Pozostali zajęli się scenografią teatralną i filmową; muzyką jazzową, eksperymentalną, filmową i chóralną; rzeźbą; reżyserią filmów dokumentalnych, fabularnych i animowanych; muzykowaniem w zespołach Rafały, Andrusy i Little Ole Opry.
W 1989 roku odszedł na zawsze gitarzysta Jerzy Wójcik. Przy okazji wieczorów poświęconych jego pamięci Zdrój Jana zbierał się później jeszcze kilka razy.
Zapewne tak zakończyłaby się ta historia, gdyby nie... Zdrój Jana. Zespół postanowił dopisać ''Ciąg dalszy''. Rozproszeni po świecie przyjaciele zapragnęli spełnić wreszcie swoje marzenie i nagrać płytę. Z łezką wzruszenia w oku przyklasnął im Wojciech ''Wojcek ''Czern - wydawca i właściciel'' osobliwej firmy fonograficznej ''OBUH Records (Odgłosy Bocznic Utoczone Harmonijnie). Grupa zarejestrowała materiał na debiutancki krążek w należącym również do Wojcka studiu nagraniowym Rogalów Analogowy. Jego premiera przypadła na piętnasty dzień lutego bieżącego roku. Znalazło się na nim dwanaście krótkich utworów, takich jakie kiedyś wydawano na singlach albo grano w radiu. Do większości z nich muzykę skomponował Jacek Ukleja, a słowa ułożył Ryszard Antoniszczak. Są tu też kompozycje całkowicie autorskie, jedną napisał Jerzy Wójcik, a dwie Jacek Ukleja. Zdrój Jana pracował w studiu w składzie zbliżonym do oryginalnego. Nieżyjącego już gitarzystę Jerzego Wójcika zastąpił Grzegorz Jędrzejowski, a miejsce nieobecnego basisty Pawła Partyki zajął Jacek Szepan.
Grupa skutecznie oparła się wszechobecnej digitalizacji i przy użyciu instrumentów akustycznych oraz elektrycznych, na analogowym sprzęcie studia Rogalów, zarejestrowała blisko 43 minuty muzyki. Młodszemu słuchaczowi może wydać się ona staromodna. Tylko jakąż inną muzykę może grać zespół, który wystąpił po raz pierwszy publicznie czterdzieści trzy lata temu. Muzyka zespołu, który posługuje się akordeonem, mandoliną, harmonijka ustną, piłą stalową i lirą korbową musi być staromodna. I czyż nie taką właśnie muzykę wykonują zwykle muzycy, którzy po latach milczenia łączą ponownie swe siły i wracają do wspólnego grania, np. Proto-Kaw.
W nagraniach z '' Cd '' zespół w naturalny sposób nawiązuje do najlepszych wzorów klasycznego rocka, wystrzegając się przy tym naśladownictwa i nie odżegnując się od własnego dorobku. W muzyce dzisiejszego Zdroju Jana bez trudu można odnaleźć rozwinięcie pomysłów muzycznych sprzed lat. Na przykład, na ''Cd'' znalazła się pochodząca z początku lat siedemdziesiątych ''Ballada o Nowym Sączu'', tylko że w uwspółcześnionej wersji. Z kolei ''Metoda spływna'' Jacek Ukleja powstała w latach osiemdziesiątych, a ''Navigare'' w dziewięćdziesiątych.
Muzykę Zdroju Jana trudno jednoznacznie przyporządkować do określonej kategorii. Jednym utworom bliżej do rocka, innym do folka, a jeszcze inne ocierają się o dobry pop. Rozrzut stylistyczny i ułożenie piosenek w przemyślanej kolejności sprawiają, że trudno się nudzić słuchając tej płyty.
Muzycy postawili na grę zespołową i tylko gitarzyści mogą cieszyć się nieco większą swobodą. Zresztą krótki czas trwania utworów i tak znacznie ograniczył możliwość pokazania indywidualnych umiejętności przez poszczególnych muzyków.
Udała się Zdrojowi Jana ta płyta. Lekkie i melodyjne piosenki tryskają optymizmem i humorem. Na pewno wpływ na to mają nieco surrealistyczne teksty, traktujące o sprawach zwyczajnych, codziennych, ludzkich, np. o zapominaniu, starzeniu się, bieganiu, pożegnaniach, żeglowaniu, pisaniu poezji, ukrywaniu przed światem wierszy w przepastnych szufladach biurek. Zastanawiające jest jednak to, skąd w tych tekstach tak dużo skojarzeń z koleją (peron, zwrotnica, pociąg, gwizd lokomotywy). Z takim samym optymistycznym nastawieniem w głosie śpiewa Jacek Ukleja, chociaż musiał on w jakiś sposób podpaść Stwórcy, gdyż ten poskąpił mu talentu wokalnego. Z drugiej jednak strony Neal Young i Bob Dylan również nie należą do tytanów wokalistyki, a przecież od wielu lat nagrywają płyty w platynowych nakładach.
Mimo lekko przesterowanych i brudnych dźwięków gitar brzmienie zespołu jest bardzo ciepłe i przyjazne dla ucha. Ciekawie brzmi fortepian naśladujący pianolę (jak w niemym kinie albo w barze na Dzikim Zachodzie ), gitara imitująca dzwoniące kuranty, strojąca się orkiestra symfoniczna i wplątany gdzieniegdzie śpiew chóru dziecięcego. Takich ciekawostek brzmieniowych jest tu znacznie więcej.
W kończącym płytę ''Blow Blow'' gościnnie zaśpiewała Krystyna Święcicka-Wójcik, na co dzień redaktorka Radia Kraków. To jedyny utwór anglojęzyczny na tym krążku. Jego autorem był Jerzy Wójcik. Umieszczając tę piosenkę na '' Cd '' muzycy uczcili pamięć jej autora, a zarazem pierwszego gitarzysty zespołu.
Interesująco przedstawia się też elegancki digipack, w który zapakowano płytę ''Cd''. Znalazła się na nim ilustracja przedstawiająca '' Sąd ostateczny '' w żartobliwej interpretacji Ryszarda Antoniszczaka. Ta grafika kryje w sobie kilka niespodzianek, które stają się widoczne dopiero przy użyciu szkła powiększającego.
Misce, fiat solutio
Da signa
Na początku muzyka Zdroju Jana jest tak samo słona, jak woda Jana. Z każdym kolejnym łykiem smakuje jednak coraz bardziej. I tak samo jak woda poprawia humor, dzięki czemu obniża poziom cholesterolu i usuwa z organizmu niepotrzebne złogi. Nie od dziś wiadomo, że uśmiech to zdrowie. Balneolodzy zalecają dwie szklanki tej muzyki trzy razy dziennie. Można więcej i częściej - przedawkowanie nie grozi.
Albumy wg lat
Recenzje Varia
- Wielce ciekawy to zespół, całe to Omni. Kiedy bowiem tryumfy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Omni (Omni)
- Nigdy nie byłem i do dziś nie jestem zagorzałym fanem… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Ozzmosis (Ozzy Osbourne)
- Zanim przejdę do sedna, muszę szczerze przyznać, że ogarnęło mnie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Leidenschaft (Lacrimosa)
- Swego czasu powstał w mojej głowie osobliwy podział twórczości Lacrimosy… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Lichtgestalt (Lacrimosa)
- Kiedy po raz pierwszy usłyszłem "Echos", a było to zaraz… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Echos (Lacrimosa)
- Z twórczością zespołu Lion Shepherd mam przyjemność zapoznać się po… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska III (Lion Shepherd)
- Chyba żaden album Metus nie powstawał tak długo i w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Time Will Dissolves Our Shadows (Metus)
- Długo zabierałem się do napisania tej recenzji, może nawet trochę… Skomentowane przez Bartek Musielak III (Lion Shepherd)
- Jeśli miałbym wskazać jakieś państwa na świecie, które otacza aura… Skomentowane przez Bartek Musielak Unortheta (Zhrine)
- O Seasonal, jednoosobowym projekcie pochodzącego z Białegostoku Macieja Sochonia pisaliśmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Heartvoid (Seasonal)
- Szanse, że Adam Płotnicki będzie wciąż kojarzony jako wokalista Crystal… Skomentowane przez Gabriel Koleński 4.3. (Plotnicky)
- Czasem zdarza mi się słuchać albumów, przy których myślę sobie,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Silent Sacrifice (Seasonal)
- To miał być singiel, ewentualnie maxi singiel, potem epka, ostatecznie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under the Fragmented Sky (Lunatic Soul)
- Istnieją takie zespoły czy projekty muzyczne, które powstają z potrzeby… Skomentowane przez Gabriel Koleński Radio Voltaire (Kino)
- Chciałem rozpocząć podniosłym „Polak potrafi!”, ale w sumie to nie… Skomentowane przez Bartek Musielak Litourgiya (Batushka)
- Szczerze mówiąc, nigdy nie potrafiłem zrozumieć pojęcia jesiennych wieczorów oraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Black Butterflies (Metus)
- Premiera płyty ”Fractured” to dobry moment na przypomnienie sobie całej… Skomentowane przez Wolrad Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Zdarzają się takie albumy, do których podchodzę ze sporym dystansem… Skomentowane przez Bartek Musielak Heat (Lion Shepherd)
- Z reguły bywam ostrożny w stosunku do albumów przygotowanych w… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Live 1 (Security Project, The)
- We Come From the Mountains to jedna z najnowszych propozycji… Skomentowane przez Krzysztof Pabis We Come From the Mountains (Tiebreaker)
- Kiedy dotarła do mnie nowa płyta projektu Yagull ucieszyłem się.… Skomentowane przez jacek chudzik Kai (Yagull)
- Rok 1974 okazał się bardzo wyczerpujący dla Mike'a Oldfielda. Artysta,… Skomentowane przez Michał Jurek Ommadawn (Oldfield, Mike)
- Zawsze bardzo się cieszę, kiedy w ręce wpada mi coś… Skomentowane przez Paweł Caniboł Loneliness Manual (Seasonal)
- Swego czasu przemierzając internetowe portale streamingowe, bo miewam czasami takie… Skomentowane przez Bartek Musielak Krimhera (KRIMH)
- Konsekwentnie szukam ciekawych rzeczy na obrzeżach muzycznego rynku. Bo rynek… Skomentowane przez Paweł Tryba Crashendo (Fryvolic Art)
- Generalnie staram się na nie recenzować bezpłatnych dałnlołdów, ale zrobię… Skomentowane przez Paweł Tryba #I’mNotAddicted (Ordinary Brainwash)
- Na ten album czekałem z niecierpliwością. Kiedy Mariusz Duda ogłosił,… Skomentowane przez Bartek Musielak Walking on a Flashlight Beam (Lunatic Soul)
- Dies irae... dzień gniewu, popularny motyw sztuki średniowiecznej i barokowej;… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Dies Irae (Devil Doll)
- Czasem się zastanawiam, dlaczego niektóre zespoły są niszowe bądź po… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Sacrilege of Fatal Arms (Devil Doll)
- W poprzednich recenzjach przedstawiłem Devil Doll jako pogrobowca starego dobrego… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Sacrilegium (Devil Doll)