Memorial

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2023, album studyjny)

01. Sincere - 4:35
02. Unbreakable - 4:12
03. Violence - 3:55
04. Fortress - 4:03
05. Hollowed - 4:08
06. Memorial - 4:38
07. Incendiary - 4:33
08. Tragedian - 3:40
09. Icon - 4:10
10. Vitals - 5:02

Czas całkowity - 53:01

- Joel Ekelöf - wokal
- Martin Lopez - perkusja
- Oleksii Kobel - gitara basowa
- Lars Åhlund - instrumenty klawiszowe, perkusja
- Cody Ford - gitara
oraz
- Elisa - wiolonczela (5)

 

Media

Więcej w tej kategorii: « Imperial

1 komentarz

  • Marcin Humbla

    „Soen”, słowo to oznacza „mówić”, jednak wcale nie jest to słowo szwedzkie, a luksemburskie. Czemu miałoby być szwedzkie? Dlatego, że ten zespół oficjalnie pochodzi ze Szwecji, więc teoretycznie niby nazwa również powinna by lub mogłaby być szwedzka, choć technicznie rzecz biorąc bardziej jest to międzynarodowa supergrupa i to z dość ciekawymi powiązaniami.
    Można zatem rzec, że Soen to nikt inny jak grupa „mówiących”, mówiących w sposób muzyczny, przejawiający się w tekstach jak i kompozycjach jakie oferują swoim słuchaczom. Owa grupa powstała w 2004 roku, ale to dopiero sześć lat później można było mówić oficjalnie o istnieniu Soen. A stało się to między innymi z inicjatywy Martina Lopeza, dawnego perkusisty prog metalowej kapeli Opeth oraz Amon Amarth, zespołu spod znaku melodycznej muzyki death metalowej. To właśnie obecność Lopeza jest świadectwem owych powiązań i w jakimś sensie ma to pewien wpływ na brzmienie, jednak niekoniecznie musi to być cecha dominująca, bo zespół potrafi grać po swojemu.
    Począwszy od 2012 roku, Soen regularnie wydaje płyty w odstępach dwóch, trzech lat. Jak do tej pory wydali łącznie 6 albumów, z czego ostatni w 2023 roku właśnie, a nazywa się on Memorial.
    Tytuł jakże ciekawy, bo mówiąc żartem, wpadający w pamięć. Choć dla niektórych możliwe, że nie od razu, ale o tym później.
    Już z samego początku słyszymy mocne silne wejście z interesującym riffem (kawałek Sincere), co jest słyszalne także w następnych utworach. Praktycznie przez cały czas słuchania albumu mamy do czynienia z interesującym brzmieniem gitar. Jest siłowo, wręcz ciężarowo i do tego nie ma żadnej złej solówki. Cody Ford i Lars Åhlund spisali się bardzo dobrze. Czuć też lekkiego ducha Metalu z lat 80-tych i oczywiście melodycznego Hard rocka, co wg mnie robi przysłowiową robotę.
    Trochę gorzej jest niestety przy basie, bo Oleksii 'Zlatoyar' Kobel, basista grupy niknie gdzieś w obliczu reszty kolegów z zespołu. Mocno zagłusza go perkusja Martina Lopeza, choć biorąc pod uwagę całokształt albumu i jego brzmienie, to gra Kobela służy zapewne, aby spotęgować brzmienie perkusji, a tym samym wzmocnić efekt tego silnego uderzenia całej sekcji rytmicznej, co akurat w tym przypadku jest jak najbardziej zrozumiałe.
    Inaczej już jest przy klawiszach. Tutaj mamy je wyeksponowane. Nie są one co prawda jakoś szczególnie rozbudowane i stanowią one dopełnienie tego co jest grane. Są mimo to przemyślane, a w jednym z utworów, mowa o Vitals, stanowią bardzo ciekawe intro, a i nawet myślę, że motyw przewodni rodem z jakiejś ciekawej historii z lat 20-tych, dając wyobrażenie o czymś starym i omszałym i nawet z lekka zapomnianym. Taki słodki łakoć w paczce słonych paluszków.
    O perkusji Lopeza wiele mówić nie trzeba. Już grając w samym Opeth udowodnił, że umie grać na bębnach. Starczy powiedzieć, że jest mocno. Brzmienie niczym walenie młotem o kowadło, myślę że to z pewnością zadowoli fanów cięższych brzmień. Jest metalowo.
    Zostaje nam jeszcze wokal Joela Ekelöfa, Zdrowy, wyraźny głos. Jest on rockowy i jednocześnie popowy, co wg mnie stanowi fascynującą osobliwość. Miejscami nawet jest dość balladowo, taki talent posiada właśnie Joel. Ciekaw jestem jakby się sprawdził gdyby miał możliwość zaśpiewać w jakimś jazzowym big bandzie? Warto też wspomnieć, że widać nawet pewne podobieństwo do Jeffa Scotta Soto, są one jednak tylko miejscowe.
    Całokształtem album wypada naprawdę solidnie. Słychać, że jest przemyślany, że kompozycje były szlifowane. Jest zrobiony od A do Z. Nie oznacza to, że nie ma on wad. Wg mnie zespół mógłby z lekka złagodnieć i być bardziej hard rockowy niż metalowy w brzmieniu, co bardziej uwydatniłoby progresywność i konstrukcję wszystkich kompozycji. Także układ utworów mógłby być nieco zmieniony, chodzi o to, że tam gdzie jest łagodnie, to potem nagle wchodzi ostrość, można by było to trochę zmienić, aby był jakiś dystans służący budowaniu nastroju i napięcia przechodzącego właśnie z tej łagodności w ostrość. Spotęgowałoby to jeszcze bardziej te ciężarowe fragmenty.
    Myślę, że te powyższe niuanse mogą mieć wpływ na odbiór i to właśnie miałem na myśli mówiąc, że album niekoniecznie może wpaść od razu w pamięć dla co niektórych, że trzeba go posłuchać nie raz, a może i dwa lub trochę więcej razy. Gdybym miał oceniać tą płytę w skali punktowej, to dałbym jej solidne 7,5 na 10. Oczywiście najlepiej będzie samemu posłuchać i samemu ocenić. Bo liczy się tylko to, jak my widzimy i czujemy muzykę, której słuchamy.
    Marcin Humbla

    Marcin Humbla poniedziałek, 11, wrzesień 2023 17:22 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.